środa, 22 grudnia 2010

A Grudzień mija...


Witam!
Coraz mniej mam czasu na pisanie nowych postów. Ostatnio pracuje po 10-12h na stacji. Angażując się całym swoim umysłem i ciałem:)
Pochwalę się nawet iż dostałem dodatek 100zł za "Poświęcenie w pracy" :) Ucieszyłem się z tego powodu. I mam zamiar troche pieniędzy wydać na przyjemności. Praca na stacji przysparza mi trochę stresu wiec relaks musi być od czasu do czasu.

Co do liczenia natężenia ruchu drogowego to wykonałem dwa zlecenia. Tyle było i więcej przez następne 5 lat nie będzie. Tak słyszałem. W aucie wymarzłem i wynudziłem się. Zaliczyłem 2x 16h pracy co daje mniej więcej 320zł + zwrot kosztów benzyny. Kasa będzie wypłacona w styczniu.

O problemach z pieniędzmi i mieszkaniem nie będę pisał ponieważ one są i na razie nie ma pomysłu na rozwiązanie problemu. Zresztą święta tuż tuż i nie chce się dołować ponownie.

Jestem urodzonym obserwatorem, dlatego chętnie przechadzając się po sklepach obserwuję ludzi. Polacy żyją w myśl : "Zastaw się, a Postaw Się!" W centrach handlowych jest szał. Jeśli widzą słowa: "gratis", "promocja", "tanio" Wariują jeszcze bardziej. Nic dziwnego iż producenci nakręcają rynek a przerób sięga pewnie nierzadko powyżej 100%. No ale cóż. Ja tylko patrze i myślę. :)

Jestem świadomy tego iż na stacjach benzyna podrożeje (pb95) zapewne do 5zł za litr. Paranoja no ale co zrobić. Wycfaniłem się. Miałem 2 baniaki każde po 20L. Oraz zbiornik paliwa w aucie. Ostatecznie zatankowałem za 300zł paliwa (63,5L PB) za 4.72zł/1L. Już wiem iż na dzień dzisiejszy zaoszczędziłem dzięki temu 3,50zł :D Ale poczekajcie. Jeszcze cena wzrośnie. Może nawet do 5zł więc oszczędzone złotówki będą sie uaktualniać.

Jak na razie to tyle u mnie. Posprzątałem w domu. Pracuje dalej. Sprzedaje resztę klocków. Nic nowego. A. Kupiłem książkę: Inteligencja emocjonalna D. Golemana. Mam nadzieję iż znajdę czas na przeczytanie jej. Strasznie mnie kusi. Choć nie mam czasu by ją zjeść.

Pozdrawiam i Życzę Wesołych Świąt!


PS. Po ostatnich obliczeniach przyjmując iż 95PB kosztuje już 4.95 zaoszczędziłem: ok 14,60zł. (Kwota ciągle rośnie)
Obliczenia będą aktualizowane do momentu w którym będę musiał ponownie zatankować:)

piątek, 10 grudnia 2010

Urodzinki!


Witam!

Nie wypada mi dzisiaj narzekać. Nie jest dobrze, ale zawsze mogło by być jeszcze gorzej, prawda? Dzisiaj są moje urodziny i chce je spędzić z uśmiechem na twarzy:) Choć idę do pracy na 8h.(14.00-22.00) No ale cóż. Widocznie 10.12.XXXXr. nie można mieć wszystkiego.
Tak sobie powoli zdaję sprawę iż blog dobija do pierwszych urodzin. Kurczę nie sądziłem że wytrwam cały rok. Niestety cechuje mnie słomiany zapał (tak przyznaję się- ale walczę z tym). Kto pamięta swoje pierwsze urodziny? :) No KTO? A ja pamiętam pierwsze mojego Bloga:D
Ostatnio zastanawiam się głębiej co osiągnołem przez ten (prawie) rok. Nie wiem czy dużo czy mało. Na pewno dało się więcej. Ale błędy zawsze mi towarzyszyły, i będą mnie "wspierać" do końca mojego Biegu Po Milion.

Wystawiłem już kilka aukcji na allegro z klockami. Ceny nie są powalające to fakt. Troche mnie to martwi, ale coś na to poradzę jeszcze. Co do pracy, to musiałem podpisać umowę na 3 miechy. Czyli do końca stycznia muszę się pomęczyć w kochanej 1-2-3 za grosze. Dosłownie grosze:) Moja wypłata za listopad- 690zł:D Yeeeeee:D

Aha: Jeśli macie jakieś auta bądź inne środki lokomocji jeżdżące na paliwo to czym prędzej ładujcie pełne zbiorniki. Czekają nas ostre podwyżki (mnie się udało wczoraj zatankować przed podwyżką 10 gr/1L.) Podobno benzyna ma dojść do 5zł. MASAKRA!
Dziś lub jutro prawdopodobnie będzie kolejna podwyżka (na 123). Gaz stoi w miejscu (różnice 1-3gr w górę i w dół)
Tak więc wyciągać zaskórniaki!!! I jazda na stacje.
Jeśli macie obok siebie stację Neste lub Intermarshe spokojnie tam tankujcie. Paliwo jest dobre i o wiele tańsze:) szczególnie w tym drugim przynajmniej w Dąbrowie G.

Co jeszcze...

Chcieliście poznać moją kolekcję monet. Zaznaczam iż były to moje pierwsze kroki w inwestycjach. Kurde piękne czasy. Byłem młody, niedoświadczony (zresztą cały czas jestem) ale czułem to "coś" w powietrzu gdy czekałem przed NBP na kolejne monety, unosiła się para z ziębniętych dróg oddechowych ludzi czekających na dorwanie się do monet. To było coś. Czułem że uczestniczę w czymś wspaniałym, że przechytrzyłem rynek i ja dyktuję warunki. Do pewnego stopnia miałem rację. No bo tak naprawdę co 17 latek może wiedzieć o "zabijaniu" ??:D A ja wiedziałem swoje. Czułem to. Jak nigdy dotąd. Podniecała mnie myśl że wszystko jest w moich rękach. Wszystko szło na mnie, każde niepowodzenie, każdy grosz, każdy litr benzyny, herbaty, jedzenia, każdy koc,- które zorganizowałem. Byłem kowalem swojego losu. Mimo iż mama była na początku sceptyczna. Udało mi się :D A początki pamiętam były masakryczne. To był chyba dzień emisji Korzeniowskiego. Staliśmy z moją dziewczyną pół nocy, pół dnia w zimnie, wśród przepychających się ludzi. Od drzwi dzieliło nas dosłownie 4-5 osób by wejść do środka. Nagle wychodzi ochroniaż i mówi że monet już nie ma. Pamiętam swoją wściekłość. Kupiłem monety na allegro- oczywiście o wiele droższe. To był zły pomysł. Ale później było już lepiej. Pamiętam że szczyt moich osiągnięć przypadał na emisję Sokoła. Pamiętam iż udało mi się skręcić ok 24 monet. Nie pamiętam niestety ile na nich zarobiłem. Ale to było już jedno z ostatnich inwestycji w numizmatykę. Później bańka pękła.

Moje monety: (bez ilości szt.)

4 Trojaki Olkuskie
75 rocz. złamanie szyfru enigmy- 10zł
Konrad Korzeniowski- 10zł
worek menniczy jaszczurki zielonej- 2zł
liczne monety 2zł z 2001r
4 marki tatrzańskie
90 rocznica odzykania niepodległości- 50zł
Lajkonik- 82kraki.
Monety 500 tenge (Kazachstan) Dżejran, Ular, Warzecha
Monety 100 dram (Armenia) Koza, Sowa
Maślenica 20 rubli (piękna- chyba najbardziej ją lubię)
Monety 100 dram (Białoruś) Witebsk, Polotsk

To by było wszystko z tych bradziej znaczących monet.
Kierowałem się bardziej przeczuciem i nakładem, oraz ograniczonymi środkami. Musiałem kombinować co najlepiej kupić by później sprzedać za więcej pieniędzy. Przede wszystkim były to monety srebrne. Gdy NBP podnosiło ilość szt w emisji nowych monet, szukałem takie które są podobne cenowo a mają o wiele niższe nakłady- stąd umnie monety z Kazachstanu, Białorusi czy Armenii :)

PS> Jeśli ktoś jest zainteresowany kupnem pisać na maila:)

No to może na dzień dzisiejszy starczy pisania. Muszę iść do roboty.
Życzcie przede wszystkim wytrwałości w dążeniu do celu, i by ten blog przetrwał te trudne chwile.

Pozdrawiam Wszystkich wiernych czytelników! Nie zapominajcie o tym blogu! :)

wtorek, 30 listopada 2010

Nie poddawać się


Postanowiłem coś z tym wszystkim zrobić. Będę działał bo co innego? Kasy na biznes już nie ma. Więc to odpada. Praca jest marna;/ 730zł na rękę za listopad a 950zł na rękę za grudzień. Nie ma bata. Szukam innej roboty. Komputery się popaliły- został tylko mój, który takze chodzi tak jak by chciał a nie mógł.
Udało mi się dorwać do pracy dorywczej- liczenie natężenia ruchu drogowego. Praca jest 8hx2 czyli ok 160zł powinno wpaść do kieszeni. Trudno mi było uprosić w robocie o lekkie przesunięcie grafiku ale udało się. Uff...
Co do odśnieżania to nie wiem już czy jest sens. Pomysł niedopracowany. Wątpliwa reklama (ulotki). Ogólnie najgorzej przygotowany projekt jaki miałem. Ale spróbuje co mam zrobić. W aucie zostało jakieś 20L benzyny więc na początek powinno starczyć. Jedna łopata którą kupiłem już połamana;/ Jaki szajs! Nie wiem czy to jednorazówka. Ale kurde. Bez przesady- nawet dziś nie odśnieżyłem ją połowy podjazdu.
Niestety z gotówką krucho więc spróbuje posprzedawać klocki na allegro. Pewnie niewiele to da a może jednak. Myśle nad sprzedażą monet. Bo ogólnie ich cena już chyba nei wzrośnie a wręcz przeciwnie- cały czas spadała. Muszę ponownie wgłębić się w ten temat.
Co jeszcze...hm.

Ogólnie ze spraw osobistych to jest masakra. Zadłużenie wraz z kosztami komornika itp itd. sięga blisko 10 tys zł. Ostatnie kilka dni spędziliśmy na odwiedzinach samych adwokatów, radców prawnych, spółdzielni, banków itp. Wiele nie można zrobić niestety. Nasze prawo posiada duże luki. I na dzień dzisiejszy posostaje nam płacić i płakać.
Ogólnie jestem także chory. I to srogo;] Co mi nie pomaga w samopoczuciu i funkcjonowaniu. Ale nie jest jeszcze tak źle bym nie mógł zwlec się z łóżka:)


Aha: Mam kłopoty z serwisem pobieraczek.pl Ostrzegam wszystkich by nie rejestrowali się na tej stronie. Oszukują ludzi, wyudzają pieniądze a później straszą sądem- mnie niestety to dotknęło. Jeśli wpiszecie sobie w google nazwę "pobieraczek.pl problem" to na pewno znajdziecie masę ludzi wykiwanych przez tych cymbałów. Mnie każą zapłącić prawie 100zł. Za 3 dni podobno sprawa trafi do sądu. Zobaczymy kurwa. Ja się nie dam. Jeśli ktoś miał z nimi do czynienia. Proszę o kontakt jak się sprawa potoczyła.


Na koniec chce napisać iż plan na pewno będzie wykonany w mniejszym stopniu. Niemniej jednak będę starał się go w jak największej części trzymać. Choć teraz oczywiście to jest trudniejsze niż wcześniej. Tak samo będę pisał na tym blogu troche rzadziej niż dotychczas. Wiadomo czym to jest spowodowane.

Ale Ale!!! WRÓCĘ DO GRY:) JA WAM TO MÓWIĘ! (przynajmniej będę się starał)

Pozdrawiam

PS> Szczególne pozdrowienia dla wiernego czytelnika z Politechniki Śląskiej który mnie pozytywnie zaskoczył. On nadal czyta uparcie te wypociny :) POZDRAWIAM :D

czwartek, 25 listopada 2010

Czarny czwartek.



Witam

Wczoraj wyszedł na jaw bardzo ważny wydatek. Nie z mojej winy, nie jest on mój. Pewna osoba zaciągneła duży dług nie płacąc za mieszkanie w którym żyje. To jest kurwa masakra. Zadnego powiadomienia (wszystkie szły na tamto mieszkanie nie do nas), żadnej informacji dla nas. A zadłużenie rosło cały czas... Nie mam innego wyjścia jak pomóc swojej matce (nie ona zadłużyła mieszkanie- ale prawnie jest ona właścicielem) oczywiście finansowo. Z uwagi na fakt iż moja mama należy do pokolenia które opiera się tylko i wyłącznie na pracy etatowej, pożyczkach itp nie potrafi na dzień dzisiejszy zgromadzić takiej sumy i to w ciągu chyba tygodnia o ile dobrze pamiętam. Do tego w tym miesiącu doszły koszty spalenia 2 komputerów. Na które także będę musiał dołożyć. Koszty kupna auta, wszelkie wymiany płynów i filtrów, a także dojdzie koszt rejestracji. To są wielkie koszty. Kurwa mać! Piękny koniec roku 2010r. Jak bym wiedział o zadłużeniu tego mieszkania nie kupował bym auta, podjął bym się wszelkiej dodatkowej pracy, a tak wszystko w pi***. Matka płacze nad zadłużeniem, Brat domaga się nowego kompa;/ W domu nie jest przyjemnie.
I nie wiem co z tym teraz robić. Jak dla mnie teraz to jest normalny dołek. Prawie osobista plajta. I wszystko w jednym miesiącu. A idą święta. Co z prezentami? Co z wigilią? Sylwester? W domu chyba;/ albo w robocie (oby- byle by coś wiecej dorobić).
Powiem tylko iż zadłużenie sięga ok 3,5 tys zł. do tego koszty auta 1200+130+170+ 150 benzyna= ??? policzcie sami.
Aha. jak bym mógł zapomnieć. Pamiętacie moją robotę na stacji za owe 1000-1100zł? Po najnowszych informacjach nie jest to taka kwota, nie jest to podobno nawet 850zł. Jeśli mam wierzyć pracownikowi przyjętemu niecały miesiąc wcześniej niż ja (który miał więcej godzin niż ja) to wychodzi na to że dostanę ok 715zł. Nie no kurwa to już przegięcie na maxa. A... No i umowy nie mam nadal za listopad. Bo koleś cały czas zapomina jej przywieść. W tym tygodniu muszę też zrobić badania na swój koszt (w wypłacie mi zwrócą) kosztują ok 50zł. Niby ok ale muszę je wydać przecież w tym miesiącu;/
Jestem psychicznie zmasakrowany tymi wszystkimi wiadomościami. A miało być lepiej. I co teraz z projektem odśnieżania? przecież gotówkę musze jeszcze mieć na rozuch. Wole nie myśleć. Chyba z niego zrezygnuję.
Tak więc już wiem co to jest dostać cios w finansową wątrobę. Wszystko widzisz, masz świadomość tego co się dzieje- ale nic nie możesz zrobić, nic poradzić, jesteś bezsilny. (Wiem bo kiedyś dostałem na sparingu w wątrobę- nokaut)

Nie wiem jak to wszystko się potoczy. Podobno charakter ludzi poznaje się po tym jak radzą sobie w takich przypadkach. Przyznam szczerze że chyba nie byłem jeszcze w takiej beznadziejnej sytuacji. To że jest taka kwota to pół biedy. Najgorszy jest czas zapłaty.

Chyba nie ma narazie sensu żeby pisać i publikować wpisy na tym blogu. Bo jak? z czego? Będę opisywał co robie w pracy? Jak się nie ma co inwestować to jak pisać o nich? Mam nadzieje że jakos wyjdę z tego. Dla mnie to szok. Przynajmniej na razie. I mam nadzieję że za niedługo wrócę do gry. Choć czarno to widzę. Na chwilę obecną zawieszam bloga.

Pozdrawiam

niedziela, 21 listopada 2010

Długi – dlaczego w nie wpadamy



Postanowiłem przytoczyć ze strony www.najbogatsi.pl artykuł o długach. Na moim blogu mało jest informacji na ten temat tak więc nie zaszkodzi podciągnąć się w tym temacie. Tak więc zapraszam do lektury:

"W ostatnich latach rośnie w naszym społeczeństwie tendencja do zadłużania się. Co prawda poziom naszych długów nie jest jeszcze tak wysoki jak w krajach Zachodu, jednakże systematycznie nadrabiamy zaległości.

Ponieważ masz dobrą pracę i niezłe zarobki, przez jakiś czas udaje Ci się otrzymywać kolejne pożyczki i kredyty. Może jednak przyjść moment, że zaczynasz zaciągać kolejne kredyty tylko po to, żeby spłacić stare. Wpadasz w pętlę kredytową. To jeden z czarniejszych scenariuszy, ale niejednej osobie już się przytrafił.

Pomijając kredyt hipoteczny (w którym długiem obciążana jest nieruchomość) pieniądze można dostać jedynie na siebie lub na firmę. Zaciąganie długów to sprawa bardzo niebezpieczna. Zadłużamy się, żeby kupić nowy samochód, nowe meble, wycieczkę zagraniczną czy jakiś sprzęt AGD. Są to wyjątkowo złe nawyki. To o czym marzymy niekoniecznie jest tym, czego potrzebujemy.

Wpędzając się w długi, płacisz nie tylko za kupione przedmioty, ale i za odsetki bankowe. Sprawa wygląda inaczej, jeżeli zadłużasz się by rozwinąć firmę, a koszty kredytu będą niższe, niż osiągnięty dzięki dodatkowym pieniądzom zysk. W takim wypadku zaciąganie kredytu ma sens. Jakie natomiast są korzyści z zaciągnięcia długów konsumpcyjnych?... Nie ma żadnych! Są destruktywne i działają demotywująco, osłabiają także skłonność do działania, bo nagrodę, która czekała by na Ciebie w przyszłości, wypłacasz sobie już dziś. Stwierdzasz więc, że nie warto długo czekać na nabycie nowej „zabawki”, tzn. do momentu, kiedy naprawdę będzie Cię na nią stać. Możesz ją mieć już teraz.

Gorzej, jeżeli po podsumowaniu wartości posiadanych dóbr i długów wyjdzie, że nie posiadasz nic lub prawie nic, po co więc pracujesz? A przecież kupione dobra konsumpcyjne ciągle tracą na wartości. Widać to zwłaszcza na przykładzie samochodu – im starszy tym mniej warty a ciągle wyciąga z Twojej kieszeni pieniądze (ubezpieczenie, naprawy, paliwo). Ale zaciągasz długi konsumpcyjne, ponieważ sądzisz, że w przyszłości nasza sytuacja się polepszy, dostaniesz podwyżkę i po problemie. Niestety przyszłość nigdy nie jest pewna. Toteż zaciąganie nowych kredytów na dobra konsumpcyjne jest niemądre.

Dlaczego zaciągamy długi? Nasz umysł najbardziej reaguje na to, co aktualne, a nie na odległą przyszłość. Dążymy już teraz do radości, która sprawi nam posiadanie nowej rzeczy. Z drugiej strony niemożność posiadania tej rzeczy tu i teraz wiąże się z rozczarowaniem. Lęk przed rozczarowaniem pcha nas w stronę natychmiastowej radości i wydajemy pieniądze. Oczywiście rozczarowanie wynikające z zadłużenia sprawi nam jeszcze większy ból, niż rozczarowanie z braku czegoś. Ale nasz umysł jest „głupi” i widzi tylko radość płynącą z chwili obecnej.

W Babilonii bardzo popularne było zaciąganie długów zabezpieczanych własną osobą. Ten kto nie mógł spłacić długów lądował na licytacji niewolników i stawał się jednym z nich. Działo się tak z 9 na 10 dłużników. Byli oni potem odsyłani do katorżniczej pracy przy budowie murów obronnych miasta, wielu z nich ginęło z wycieńczenia w krótkim czasie a ich zwłoki spychano nocą poza mury. 2/3 pracujących przy murach niewolników pochodziło z Babilonii. Wszystko to działo się na oczach ludzi jednak nikogo nie powstrzymywało to przed zaciąganiem długów. Chwilowa radość była ważniejsza, niż płynące z niej konsekwencje. Dziś konsekwencje zadłużenia nie są aż tak poważne, ale i tak jesteśmy przypierani do muru.

Nasze przekonania decydują o tym, w jaki sposób postępujemy przy podejmowaniu decyzji finansowych. Jeśli zmienisz swoje przekonania (o tym jak to zrobić piszę w artykule „Jak zmienić swoje przekonania”) zmieni się także Twoja sytuacja finansowa. Spytaj siebie: ”Dlaczego zasłużyłem na to, żeby mieć dużo pieniędzy?”. Zadaj sobie teraz kolejnych kilka pytań, które uzmysłowią Ci, dlaczego wpadłeś w długi:

Jakie poniosę straty, jeśli przestanę zaciągać długi? Być może będziesz musiał ograniczyć swoje potrzeby, albo ucierpi na tym Twoja reputacja człowieka sukcesu?
Jakie będę mieć korzyści ze spłaty długów?
Co dobrego wypłynie później z tych korzyści?
Które z moich przekonań doprowadziły do tego, że zaciągnąłem długi?
Jakie negatywne konsekwencje mnie czekają, jeżeli pozostanę zadłużony?

Na co się teraz zdecyduję?


Bibliografia:
B. Schäfer "Droga do finansowej wolności"

Mikołaj Łagowski ".

czwartek, 18 listopada 2010

Coś tam idzie




Witam!
Na dniach coraz więcej myślę o charakterze DG. Choc jeszcze nie jestem pewny co do czego, to jednak jakieś postępy są choć w troche innej sferze. Chodzi mi tutaj o projekt: odśnieżanie. Pisałem o nim wcześniej.
Będą mi potrzebne do niego: auto, 2 łopaty plastikowe, 1 łopata metalowa, chemia do odmrażania zamków.
Na dzień dzisiejszy mam już auto które zakupiłem w ten poniedziałek. Oczywiście taka sobie rozpadówa, ale jest za grosze, jeździ a do tego opłacone jest OC i przegląd prawie do października 2011r !!! Tak więc jeśli nic się w aucie nie popsuje co by uniemożliwiło jazdę nim, będzie mi służył prawie rok na pewno. Cena: 1200zł.

Na dzień dzisiejszy już trochę wydałem na auto: płyn do spryskiwaczy, płyn chłodniczy, olej silnikowy, kołpaki, środki czyszczące tapicerkę i kokpit. Razem ok 200zł. Z czego kołpaki sa założone, olej chłodniczy jest wymieniony (nie dolany- a to różnica), środek wyszorowany na błysk (męczyłem się z plamami i odświeżaniem przez pół dnia- uff), nie wymieniłem jeszcze oleju silnikowego. Na tym myślę że będzie koniec rzeczy bieżących w aucie- prócz paliwa oczywiście i kosztu rejestracji.
Ulotki. Właśnie zrobiłem wstępny projekt ulotek odnośnie odśnieżania. Na jednej kartce a4 jest rozmieszczonych 9 ulotek. Tak więc są one małe, ze względu na to iż raczej będą one chyba roznoszone po skrzynkach na listy. Bo jaka inna reklama wchodzi tu w grę??? Co do projektu ulotki- spokojnie- sam czarny tekst. Bo po co więcej. Zresztą w kserze i tak inny kolor nie wyjdzie:)

Tak więc co nieco idzie do przodu, choć ten projekt jest chyba najmniej dopracowany ze wszystkich i nie wróże mu wielkich zysków. Ale chcę spróbować. Musze próbować. Inaczej się nie przekonam. A tak, będę pewny że jednak nie pójdzie i za rok:)

PS. Macie jakieś inne pomysły dotyczące reklamy tej działalności?

czwartek, 11 listopada 2010

Realizacja zamierzonego planu

Realizacja planu:

Punkt 1.
Praca jest. Niby za 850zł ale przeżyję. Zawsze mogło by gorzej prawda? Z tą robotą to jeszcze zobacze;) a nuż coś innego się znajdzie. Znalazłem także pracę dodatkową. Praca na kasie w Realu. Też masakra ale może byc- zawsze coś dorobię. Chocby te 200zł ale to jednak coś. Tak więc szansa że wyciągnę na miesiąc tysiak jest coraz większa:D Z tego powodu muszę zainwestowac w ksiażeczkę sanepidowską- koszt ok 80zł.
Można by powiedziec że punkt jest w pełni już wykonywany.

Punkt 9.
Kurde opornie idzie. Jest zimno, nie chce mi się biegac. Wiem że to lenistwo. No ale to masakra jest. Brrrr... Z tym będzie ciężej niż myślałem. Ale się namęczę. Do tego jeszcze jak wracam z roboty jestem tak zmeczony że to ostatnia myśl by iśc pobiegac. Nie wiem co z tym zrobię... Ale coś trzeba zadziałac.

Punkt 3.
Jako że pracuje nad pierwszym punktem to chyba takze wlicza się on do trzeciego- pod warunkiem że z zarobionych pieniędzy będzie mi zostawało 600zł:) Jestem pewny że tak powinno byc.

Punkt 11.
Cały czas myślę nad tematem strony www. Także nad jej technicznym zaawansowaniem oraz przenaczeniem. Czy będzie to stronka hobbistyczna (chodzi o finanse) czyli priorytetem nie jest zarabianie na niej czy po prostu skierowana na to by dawac zysk. Musze to jeszcze przemyślec. MOże zrobie to tak iż na początku będzie się rozwijac własnym tępem i życiem, jeśli uznam iż jest w niej potencjał zacznę "inwestowac".

Punkt 2.
Hm... tu też jest masakra. Zupełnie nie mam głowy do nauki i nadrobienia materiału na studia. Wypadłem z rutyny nauki. Raz że nei ma chęci to i czasu mało. To siętak mówi. Ale jednak jak jest coś w domu do zrobienia i w robocie jest się dośc długo (np jak jutro- 11h!) to po robocie człowiek chce tylko iśc spac! Co gorsza może się tak zdażyc że następny dzień to także praca.


Muszę także posegregowac klocki, poporcjowac je i zacząc ponownie sprzedawac. Niestety jest to czasochłonne. No ale co robic. Jest teraz idealny moment na przedaż. Tak więc trzeba sie za to wziąc.

Cały czas myślę o projekcie i/lub jakimś biznesie.
Najczęściej o usłudze odśnieżania podjazdów, odśnieżania pojazdów i odmrażania zamków. Tylko jaki jest target? Na pewno nie ludzie z bloków tylko Ci którzy mają własne domy, podjazdy i podwórka. Czy w ogóle byłby na to popyt? Dowiedziałem się iż odśniżenie 1m2 to koszt ok 2zł. No niby ok. Ale co dalej? dojazd do klienta? Czym? Chyba trzeba kupic jakieś auto. Bo w sumie rodzinnym, koszt przejechania 100 km to ok 45-50zł. Dużo za Dużo. Powiedzmy że skombinuje to auto. Sprzęt- 2xłopaty, lina, taśma "zabezpieczająca", preparaty odmrażające.
Ale czy popyt będzie na tyle duży by w ogóle się tym zając? Czy wy dalibyście tyle kasy za odśnieżanie? i czy warto na to zakładac DG? bo przecież to koszty, a nie wiadomo jak będzie z zyskami. Jeśli doszły by dachy to trzeba robic kurs wysokościowy- koszt 200zł, więc kolejne koszty.
Nie wiem czy ryzykowac z tym projektem. Dużo może nie wyjśc. A z drugiej strony może wypalic.
Myślę także nad ksiażeczkami dla dzieci z sieci Niebieski Słoń. Koszt wejścia w ten biznes to ok 4 tys zł. Z tym że kanał rozprowadzania ksiażek jest na moję rękę. I z tym mam problem bo siec nie gwarantuje pomocy nawet na początku z promocją nawet z doradzeniem w jaki najlepszy sposób sprzedac ksiażki. Ma się wyłącznośc na jedno miasto. Są ulotki, jest internet i w zasadzie tyle. Jak niby dotrzec do matki/ojca takiego dziecka?
1. strona www
2. allegro?
3. ulotki na eventach w mieście
4. odwiedzanie szkół/przedszkoli
5. odwiedzenia porodówek/ szpitali?

Nic więcej nie wymyśliłem a to co jest to trochę licho mi się widzi. Widziałem te ksiażki. Nie są jakieś super. Zresztą zobaczcie sami stronę wydawnictwa, poczytajcie trochę, a jak najdzie was ochota to coś doradźcie:)
Niebieski Słoń

Pozdrawiam!

niedziela, 7 listopada 2010

Poznaj 7 filarów sukcesu



Znalazłem się (zupełnie nieprzypadkowo) na stronie "finansowej". Akurat była na niej ciekawy artykuł dotyczący spostrzeżeń dwóch bardzo młodych (ale nie tak jak ja) 22 letnich ekspertów bogactwa. Nie wiem jacy to "eksperci" czy tylko się taki mianują czy na prawdę co nieco mają wiedzy o tej branży. Chłopaki stworzyli książkę w której widnieje 50 wywiadów z bogatymi ludźmi. Kurde swoją drogą to ciekawe bo ja chciałem zrobić coś podobnego, tylko wywiady w moim pomyśle miały by tylko wirtualną formę. Także wysnuli ciekawe spostrzeżenia.
Po jako takiej analizie wniosków muszę się z nimi z grubsza zgodzić. No może poza czwartym punktem. Oczywiście z całą listą zapoznacie się tutaj:
jak zostać nastoletnim milionerem

Ciekawe są także wypowiedzi osób które zapoznały się z listą- wyrażają swoje poglądy poprzez komentarze:) Choć jak niektóre czytam to nasuwa mi się myśl że Polacy nigdy nie przestaną się kłócić, obrażać i lekceważyć. Ale to temat na osobny wpis także nic o tym dzisiaj.
Na stronę www młodocianych ekspertów można natknąć się tutaj:
youngentrepreneurs.50interviews.com


Na koniec dodam iż ocenę tych młodych ludzi pozostawię wam. Nie potrafię obiektywnie określić jaką oni mają wiedzę i czy w ogóle mogą mianować się ekspertami. Co nie znaczy że nic się od nich nie można dowiedzieć czy nauczyć:)
Pozdrawiam

środa, 3 listopada 2010

Ciesz sie życiem!



Ostatnio natrafiłem na ciekawy film wykonany przez pana Sean'a Stephenson'a. To po prostu trzeba zobaczyć. Facet nie użala się nad sobą, nie narzeka, nie marudzi. Jakże często nam- zdrowym to się zdarza? Bardzo często. Tak więc zachęcam do obejrzenia filmu, także i pozostałych które są przez niego nakręcone.


I jak? Nie powiem by mnie to ruszyło. Ale daje do myślenia. I to poważnego. Ile jest na świecie złych rzeczy które nawiedzają ludzi? A Ciebie? Pomyśl. Może nie jest aż tak źle. Może jednak masz dobre życie i gros innych wiele by dało za to co Ty masz?
Zacznij bawić się w życiu- bo masz tylko jedno. Nic poza tym. Masz tylko jeden złoty strzał (z pistoletu)- i nie marnuj go na ołowiane kule.

A ty kiedy ostatnio się tak bawiłeś? Kiedy robiłeś coś naprawdę nie zważając na to co ktoś o tobie pomyśli? Żyjemy dla nas, nie dla innych. Myślałeś o tym? Tak wiec weź siew garść. Zacznij cieszyć się małymi aspektami życia. Zrób to teraz! Tak teraz. Zamknij drzwi od pokoju, włącz muzykę która ci najbardziej odpowiada usiądź wygodnie i zacznij się bawić/tańczyć. Ja właśnie to zrobiłem po napisaniu tego posta- Było warto:D
SPRÓBUJ TERAZ!!!



PS> Po pierwszych dniach pracy jest mi trudno się wdrożyć. Bardzo dużo nowych informacji i umiejętności na raz. Niestety w ciągłym ruchu bez chwili spokoju. Niestety po przeliczeniu godzin z grafiku wychodzi że jednak nie zarobie wcześniej wspomnianych 1000zł lecz jedyne 850zł. Hm. Niezbyt fajnie to wyszło. No ale cóż. Zawsze po miesiącu mogę zmienić pracę.
Zobaczymy!

UŚMIECHNIJ SIĘ!!! :D

poniedziałek, 1 listopada 2010

Realizacja punktu 1 z Planu 4-miesięcznego



Mowa oczywiście o realizacji pierwszego punktu planu który sporządziłem niedawno temu na potrzeby pierwszych 4 miesięcy. Jeśli go czytelniku nie czytałeś a chciałbyś się z nim zapoznać, zapraszam: Plan na najbliższe 4 mieś +( ewentualnie 6mieś)

Punkt 1.
Dobra. Jutro idę na pierwszy dzień "roboty" w nowej pracy. Mam nadzieje że będzie bezstresowo i ogólnie dobrze. Równolegle już teraz szukam dodatkowej pracy na teraz. Oczywiście dopóki nic nie wymyśle lepszego (czyt. pomysł na biznes). Jak co roku na święta Bożego Narodzenia na pewno w marketach będą potrzebne ręce do pracy. Osobiście mam alergię do pracy w marketach. Pracowałem w nich długi czas już w szkole średniej i wiem czym to pachnie. No ale cóż. Tu chodzi o pracę i pieniądze nie o wygody. Biorę także pod uwagę różnego rodzaju kolportaż ulotek, wybory samorządowe (pracuje nad tym- 135zł/1 dzień) i inne. Chodzi głównie o różnego rodzaju "fuchy" bo z nich można w relatywnie krótkim czasie wyciągnąć najwięcej.

Punkt 9.
Wróciłem ponownie do biegania. Kiedyś mi to bardzo pomagało. Nie tylko w zrzuceniu kilogramów ale także w samopoczuciu, ogólnej determinacji, dążeniu do celu itp. Bo przecież bieganie opiera się na wytrwałości. Nie na kondycji. To drugie można wyrobić z czasem, to pierwsze musi być- bo to przepustka do lepszego jutra, także kondycji:) Tak więc wiadomo o co chodzi. Jak na razie truchcik wieczorami na dystansie 4 km. Niestety trening przewidziany na rano mi zupełnie nie wychodzi. Jest zimno, jestem od razu po przebudzeniu i ostatnią rzeczą którą chciałbym wtedy zrobić to wyjść na zewnątrz i pobiegać. No niestety, leń ze mnie. Jeśli się uda to chciałbym biegać rano i wieczorem. Oczywiście w miarę możliwości. Wyczaiłem także basen, w którym miesięczny karnet kosztuje 30zł bodajże. Jako że będę miał bilet miesięczny. Można by także na to się skusić.
Tak więc i plan 9 jest w realizacji.

Tak więc lekkie podsumowanie:
Pół pierwszego punktu jest już zrobione. Druga część jest także w natarciu. Po prostu pracuje nad całokształtem tego punktu. Jest on chyba najważniejszy w ciągu całych 4 mieś. Tak więc muszę go zrobić porządnie. Wszelkie propozycje mile widziane gdyby coś:) Ponownie zaczynam biegać. Zważam na to co jem i w jakich ilościach- punkt 9 w realizacji. Punkt czwarty także.

PS. Zauważyłem błąd w myśleniu albo w egzekwowaniu postępów mojej osoby. Teraz staram się robić to porządnie i przede wszystkim trzymam się listy którą mam do zrobienia, konsekwentnie muszę odhaczać kolejne punkty i dążyć do tych jeszcze nie zrobionych. Liczą się konkrety i progres. On jest wyznacznikiem dobrej pracy.

Pozdrawiam

piątek, 29 października 2010



Spotkanie było z właścicielem stacji benzynowej. I jak było? Nawet przyjemnie. ogólnie rzecz biorąc był ze mnie zadowolony. Szczególną uwagę przykuło moje doświadczenie zawodowe. Można powiedzieć iż był pod wrażeniem. Pytał także o inne moje "akcje"- mam tu na myśli projekty z monetami kolekcjonerskimi i klocki. Pochwaliłem się tym i dokładnie opisałem. Był jeszcze bardziej zaskoczony- pozytywnie. oczywiście na odchodne powiedział że jest za mną jak najbardziej "TAK". Iż będzie to praktycznie czysta formalność i zadzwoni do piątku. Dziś jest owy piątek i co? I ni chuja. Czuje się trochę oszukany. Ja jak coś obiecuje to staram się dotrzymywać umowy, a jeśli coś pójdzie jednak nie tak- dzwonię i mówię co jest. Nikt nie lubi być robiony w konia. A jednak. No ale co. NIC. Telefonu nie doczekałem się żadnego. Ani "Tak" ani "pocałuj mnie w dupę".

Dzisiaj dostałem ponownie 2 propozycje spotkań rekrutacyjnych. Na szczęście nie dotyczą one już naciągania starszych osób. Czuję ulgę z tego powodu. Wreszcie mogę spokojnie iść na spotkanie bez obawy o to że będę musiał odmówić pracy ze względu na jej charakter. Będę szczery. Nie che oszukiwać ludzi i to w tak perfidny sposób.

W ten weekend oczywiście będzie mniej czasu ze względu na wszystkich świętych. Ale nie ma co. Cały czas szukam pracy.
Co do biznesu to także mam już na oku 2 propozycje franczyzowe. Jak na razie zbieram info na ich temat, zarówno od franczyzodawców jak i od ich biorców. Nie chce wejść w żadne gówno i stracić pieniędzy. Szczególnie iż może wyjść tak że nie będzie pracy, tylko DG.
Nie wykluczona jest także działalność w ramach AIP. Wiadomo- koszty są znacznie niższe.
Ponadto gdy będę miał umowę o pracę planuje zrobić kurs na wózki widłowe w ramach UE. Jest za darmo. Tylko muszę pracować:)
Koszt zrobienia uprawnień na wózki widłowe- ok 400zł
Koszt uprawnień spawacza- 1350zł (najtańsze jakie znalazłem)
SEP- ??zł
programowanie CNC- ok 800zł.

Mniej więcej tak kształtują się ceny tych kursów. Tak więc w przyszłości pomyślę:)

Muszę także pomyśleć o jakimś projekcie na okres świąt Bożego Narodzenia. NP. myślałem o handlu choinkami. Problem w tym że musiałbym mieć auto dostawcze. A to już wyższe koszty.
Pożyjemy pomyślimy.
Pozdrawiam

wtorek, 26 października 2010

Bitwa trwa



Cały czas poszukuję pracy. Nie powiem że jest źle bo odzew czasem jest. W sumie codziennie jeżdżę na 2 rozmowy kwalifikacyjne. Oczywiście codziennie także wysyłam nowe CV w oczekiwaniu na lukratywną propozycję. A jaka ona jest? Ano na pewno nie taka jaką mi wszyscy dotychczas proponowali: czyli sprzedaż produktów przez telefon- telemarketing, sprzedaż telewizji N oraz Cyfrowy Polsat- czyli namawianie starszych babci i dziadków na najdroższe pakiety. Niestety tylko takie propozycje dostawałem dotychczas.
Od razu deklaruje że żadnych telewizji nie będę sprzedawał ponieważ nie chce oszukiwać ludzi- byłem na jedno dniowym pokazie pracy. i wiem jak oni działają. To chore. Była by to ostatnia praca jaką musiał bym podjąć. W ostateczności.
Ale są także dobre aspekty poszukiwania pracy. Mam kilka spostrzeżeń oraz czegoś (kurde naprawdę!:D ) się nauczyłem.

1. Pracodawcy nie przygotowują się na rozmowę z tobą.
Niestety to prawda. Przy rozmowie kwal. dopiero czytają moje CV, a także stwierdzają iż nie studiuję (jest napisane w CV że jednak studiuję). No niestety taka prawda. Tak więc radze się dobrze nauczyć opowiastki o samym sobie i o swoich wojażach zawodowych.

2. Pracodawcy nie czytają tego co jest w twoim CV.
(Tak jak wyżej)

3. Najważniejszy punkt twojego CV to ostatnia posada pracy.
W większości przypadków pracodawcy pytali się o ostatnią pracę. Co robiłem, czemu już tam nie pracuję, jak mi się pracowało i co mi się nie podobało w tamtej pracy. Postaraj się by była ona maksymalnie najciekawsza, najbardziej prestiżowa oraz najbardziej przychylna twojemu przyszłemu pracodawcy. Musi być po prostu NAJ!:D

4. Nie jąkaj się, nie narzekaj na byłego pracodawcę, mów płynnie i stanowczo!
(brak komentarza)

5. Przygotuj się na Bardzo głupie pytania (aż do bólu) typu po każdej wypowiedzi prowadzącego powiedz co o tym myślisz. Najlepsze jest to pytanie (usłyszałem je 5-6 razy w ciągu jednej rozmowy) " I co pan o tym myśli?"
Na jednej (telefonicznej) rozmowie kwalifikacyjnej miałem właśnie takie głupie pytania:
-Kobieta opowiada i opisuje pracę, po czym mówi iż jest to praca telemarketera, czyli umawiamy na spotkania. Co pan o tym sądzi? (odpowiedziałem ze spokojem pełnymi zdaniami)
-Kobieta opowiada i opisuje pracę, po czym mówi iż jest to umawianie klientów na spotkania handlowe a nie bezpośrednia sprzedaż produktów. Co pan o tym sądzi? (odpowiedziałem ze spokojem pełnymi zdaniami)
-Kobieta opowiada i opisuje pracę, po czym mówi iż umawiamy klientów tylko na spotkania handlowe, ale nie sprzedajemy w ogóle przedmiotów tylko usługi. Co pan o tym sądzi? (odpowiedziałem ze spokojem pełnymi zdaniami)
-Kobieta opowiada i opisuje pracę, po czym mówi iż muszę sobie sam skompletować numery telefoniczne do kogo będę dzwonił, to wszystko jest na mojej głowie. Żadnej bazy danych, bazy tel nic. I oczywiście ponownie : CO PAN O TYM SĄDZI? - Wtedy nie wytrzymałem, powiedziałem wiec iż zastanowię się nad propozycją i oddzwonię. Nie zrobiłem tego. I nigdy nie zrobię.

6. Zaciekaw, Zaskocz i Zainteresuj swojego przyszłego pracodawcę. (Zasada 3Z- wymyślona przeze mnie)
Tak opisz i skonstruuj swoje CV by było ono zgodnie z zasadą 3Z. Także swoją opowieść ku pokrzepieniu serc na swój temat musi być zgodne z tą zasadą.

7. Do szukania pracy potrzeba dużo szczęścia
(także brak komentarza)

8. Nie odpuszczaj nawet na krok.
Pojechałem na stację benzynową by zatankować auto. Dopiero przy kasie gdy płaciłem wpadłem na to by dać swoje CV, a nóż może się uda. I? Właściciel dziś zadzwonił :) Oczywiście jutro jadę na rozmowę kwalifikacyjną. Nawet nie spodziewamy się skąd praca może czyhać na nas. A jednak- warto!

9. Albo posiadasz wartość, albo potrafisz ją wytworzyć- W. Buffet.
Ta myśl pasuje do wszystkiego. Jest szalenie uniwersalna oraz trudno z nią się nie zgodzić. Przykładowo. Jeśli nie potrafisz programować, a jedynie "ugryzłeś" C++ to wiadomo że z twoją wartością jest kiepsko. Musi być ona dostosowana do rynku pracy. Nie może być tylko wartością samą w sobie. Musi być potrzebna innym. Pracodawca musi wiedzieć że będzie miał z Ciebie pożytek.

10. Zdobądź papierek potwierdzający twoje kwalifikacje. Pracodawcy to uwielbiają. A jeszcze bardziej to byś potrafił dobrze zrobić swoją robotę. Byłem w 3 firmach. I we wszystkich interesowali się tylko papierkiem i kwalifikacjami na spawacza lub stolarza. Miał bym pracę od ręki. Niestety nie potrafię spawać, choć nie sądzę że to bardzo trudne, to zamierzam jednak na przyszłość zrobić sobie takowy kurs. To taki fundusz bezpieczeństwa jeśli chodzi o pracę. A praca także nie za grosze. Zresztą nikt Ci tych kwalifikacji nigdy nie odbierze. A praca w sumie bardzo prawdopodobne że będzie dzięki takim papierkom.
- spawacz
- operator koparko-ładowarki
- kurs na wózki widłowe
- kurs księgowości
- (macie pomysły na jakieś inne?- piszcie!)
Także umiejętności kładzenia kostki brukowej, płytek, pracownicy ogólnobudowlani

11. Doświadczenie w rozmowach rekrutacyjnych jest na wagę złota.
Tak. Na pierwszej rozmowie czułem się bardzo niepewnie. Jąkałem się, suchość w ustach, brak słów- to tylko kilka z grzechów. Teraz jest o niebo lepiej. Po prostu rozmawiam z pracodawcą. Opowiadam o sobie bajkę a później odpowiadam na pytania. Oczywiście wszystko w taki sposób by pracodawca był mną zainteresowany. To jedno z najważniejszych i najlepszych plusów szukania pracy.


Cały czas także podtrzymuje stwierdzenie iż z pracą nie jest tak najgorzej. Że ona jest. Że nie jest o nią tak trudno jak większość mówi. Niestety to wszystko prawda. Tylko kupę pracy jest ale za 1000zł na miesiąc, lub naciąganie ludzi itp. Jednakże szukam jej od niedawna więc nadal podtrzymuję swoje pierwsze stwierdzenie!
Jeśli ktoś chce pracować! to pracę znajdzie! i nie najgorzej płatną:)

PS: Jeśli macie pomysł na rodzaje "papierków" i umiejętności które są dobrze płatne, oraz będzie na nie popyt niezależnie od regulacji rynku- PISZCIE :)

Mam nadzieję iż komuś moje spostrzeżenia i rady pomogą. Przede wszystkim zasada 3Z:D Jutro także kolejny monotonny dzień z życia bezrobotnego- szukanie pracy:) Mam nadzieje że już niedługo!
Pozdrawiam!

sobota, 23 października 2010

The Social Network



Tak, bardzo chciałem iść na ten film do kina. Nie po to że nie miałem na co już wydać pieniędzy (bo mogłem poczekać chociażby miesiąc) ale dlatego iż chciałem BARDZO obejrzeć historię facebook.pl. Dokładniej jak przebiegało jego stworzenie, charakter i cechy Zuckerberga oraz emocje jakie towarzyszyły temu przedsięwzięciu. Pociągają mnie tego typu historie. Uwielbiam je słuchać, czytać i oglądać. Nie ukrywam że wiele bym dał by mieć choć w połowie tak "piękny umysł" jak bohaterzy ówczesnych wielkich korporacji. Ich historie zawsze mnie zmuszają do rozmyślań- i to różnych. Pięknie myślą, pięknie tworzą oraz pięknie marzą.
Nie będę oceniał filmu w kategoriach poprawnej reżyserii, gry aktorskiej. itp... nie o to mi chodzi w tym wpisie.
Zresztą kto jeszcze nie widział filmu i nic nie wie o nim i o historii twórcy facebooka odsyłam chociażby na stronę wiki:

The Social Network



Według mnie twórca portalu ociera się o geniusz. To w jaki sposób myśli, konstruuje i tworzy program- www jest dla mnie czymś niezwykłym. Ponadto jest aspołecznym człowiekiem co wydawało by się nieprawdopodobne w stworzeniu portalu społecznościowego na tak dużą skalę. Niestety jak to bywa z ludźmi z wizją wiele ważnych życiowych zdarzeń umyka mu pomiędzy palcami. Można powiedzieć że dla niego cel uświęca środki. Co pokazał chociażby bezgranicznie ufając Sean'owi Parker'owi który bądźmy szczerzy wdarł się do biznesu z buciorami (choć z siebie później także wiele dał- głównie znajomości i pozyskanie inwestorów).
Ogólnie postać Zuckerberga jest pokazywana nieco negatywnie. Powiem szczerze że wydaje mi się iż nie jest do końca czysty. Takie jest moje odczucie. Każdy może mieć inne zdanie. Jest bardzo inteligentnym człowiekiem, który jednak zalążek (esencje) pomysłu ukradł pierwotnym pomysłodawcom. Niemniej uważam go za pewnego rodzaju wizjonera który ma tęgi umysł. Też tak bym chciał.
Film także mi ukazał to co się dzieje z ludźmi którzy pragną wielkich pieniędzy. Po prostu zmieniają się. Może warto także nad tym się głębiej zastanowić, jak my będziemy się zachowywać gdy osiągniemy swoją niezależność finansową?

Tak czy inaczej, film mi się podobał, choć nie szczególnie. Bardziej kręciła mnie idea sama w sobie stworzenia portalu, umysł i sposób myślenia Zuckerberga oraz emocje z tym związane. Także proces tworzenia samej otoczki wokół facebooka oraz pozyskiwanie inwestorów i pieniędzy.
Nie ukrywam że chciałbym być tak wybitny jak ci ludzie. Zazdroszczę im i motywuje się do tego by moja historia sukcesu i życia także kiedyś była równie ekscytująca i bym mógł na starość siąść w fotelu i obejrzeć o sobie emocjonujący film. By ludzie mnie także podziwiali.
Także chciałbym w przyszłości zmienić oblicze biznesowego świata. Zadziwić ich. O tak!

Pozdrawiam wszystkich. Także Zuckerberga.

czwartek, 21 października 2010

Plan na najbliższe 4 mieś +( ewentualnie 6mieś)



Witam!
W związku z tym że mam 4 miesiące (nie całkiem)wolne od szkoły mam trochę więcej czasu na zagadnienia związane z niezależnością finansową i rozwojem. Poniżej spisałem 11 punktów które POSTARAM się zrobić w ciągu najbliższych 4 (+6) miesięcy. Nie są one ułożone w jakikolwiek sposób. Najważniejsze by były w jak największym stopniu wykonane.

Postanowienia na najbliższe miesiące:

1. praca + dorabianie, praca + biznes, biznes + dorabianie;
2. nauka (nadrobienie) matematyki i ewentualnie mechaniki;
3. podwojenie comiesięcznej kwoty którą oszczędzam (z 300 do 600zł);
4. uczestnictwo w kursach/projektach/seminariach dotyczących biznesu, finansów, pieniędzy i inwestycji;
5. przeczytać książki które zakupiłem już jakiś czas wcześniej;
6. pójść na wykłady prowadzone na Uniwersytecie Ekonomicznym;
7. zacząć uczyć się języka obcego (jednak angielski to już za mało);
8. przerobić 2 tomy ekonomi Begga;
9. schudnąć 15 KG (OMG- niestety tym was na blogu trochę pomęczę);
10. zacząć pisać książkę (jedno z marzeń które są opisane na podstronach bloga);
11. stworzyć www/e-gazetę/e-magazyn dotyczącą zagadnień finansowych


To chyba wszystko. Mam świadomość że tego jest tak dużo iż mogę się dosłownie nie wyrobić. Ale wychodzę z założenia iż im wyżej postawie poprzeczkę, to pomimo porażki i tak więcej osiągnę. Każdy punkt niestety jest trudny do zrealizowania, tak więc dopuszczam myśl o ewentualnej obsuwie, co nie znaczy że tanio skórę sprzedam.
Oczywiście co pewien czas będę rozliczał się tutaj na moim blogu z tego co już zrobiłem, z przemyśleń z tym związanych itp. Mam nadzieje że się uda.

ps.
Już zapisałem się na dwa kursy dotyczące "negocjacji w biznesie" oraz "finansowanie bez tajemnic". Niby mógłbym po ich odbyciu już odhaczyć sobie pkt. 4 ale nie. Niech będą 3 szkolenia. I dopiero uznam iż punkt jest należycie wykonany.

Tak samo z punktem pierwszym. Od 3 dni szukam pracy. Obliczyłem że codziennie wysyłam ok 23 CV. Z czego oczywiście miałem 2 propozycje czy też zaproszenia na rozmowę. Jak się później okazywało praca miała charakter akwizycji. Co mnie akurat zbytnio nie podnieca i nie chciałbym tak pracować. Poczekam co się stanie do końca października. Jeśli nie będzie lepszej oferty. To będę zmuszony się zgodzić i na to.
Co mam nadzieje nie nastąpi.

Pozdrawiam!

wtorek, 19 października 2010

Czas na akcje Znicz? cz.2



Byłem dzisiaj w urzędzie miasta. Miejsce niby jest w mieście. 18zł za 1m2. W sumie nie dużo choć jest trochę od cmentarza. Problem w tym że nie wiadomo czy zdążę przed 30 października uzyskać to pozwolenie. DG miałbym bez problemu wczoraj komunikowałem się z AIP i nie ma problemu. Więc działalność by była. Co do zatowarowania, byłem także w hurtowni. Znicze są. I to nadmiar. Tylko by kupić w ilości hurtowej muszę mieć zarejestrowaną DG. Tak więc problem jest tylko z tym pozwoleniem na handel. i tu jest moje pytanie. Co mi grozi za to że bez tego papierka będę sprzedawał znicze? Będzie oczywiście towar legalnie, będzie DG. wszystko legalnie. Tylko chodzi o to że mogę nie wyrobić się z papierkiem. Tak wiec co mi grozi za to?

Co do myślenia nad firmą w AIP. Niby miała by być ona multi-usługowa. Czyli miało się zacząć od sprzedaży zniczy, potem w okresie świat choinki, w okresie zimy równolegle do choinek miało być odśnieżanie podjazdów, dachów itp. Niestety ze sprzętem przecież nie będę jeździł autobusem- czyli auto: następny koszt. potem sprzęt do odśnieżania, koszty AIP- 200-250zł/mieś. Co do handlu choinek trzeba by było mieć busa. No bo czym innym wozić choinki.
Macie jakieś propozycje odnośnie pierwszej firmy w AIP?:) Czy może wiecie jak rozwiązać problemy z autami?

Jest także opcja wejścia we franczyzę. System odnosi się do produkcji książeczek dla dzieci gdzie to właśnie one są głównymi bohaterami. Przemawia za tym sposobem koszt. ok 3,500zł na wejście. To nie dużo. Ale biorąc pod uwagę AIP a franczyzę to różnica miażdżąca. Tak wiec sam nie wiem. Może trzeba by jeszcze pomyśleć nad różną działalnością w AIP. Musi to być coś co mogę także wykonywać w czasie studiów, jednocześnie dające pieniądze. Może być trudne- pracy się nie boję:) Ale pieniądze na start nie mogą być duże.
Jakieś propozycje?

Pozdrawiam:)

poniedziałek, 18 października 2010

Reklama bloga Bieg po MILION


Postanowiłem trochę rozhulać ilość odwiedzających mojego bloga. Na dzień dzisiejszy liczba ta oscylowała w granicach 50-60 unikalnych odwiedzających. Chciałbym podwoić tą liczbę ale nie za wszelką cenę. Przede wszystkim chodzi mi o komentowanie postów. Chciałbym by przy każdym poście było chociaż 4-5 komentarzy. Chce by była ta komunikacja między mną a czytelnikami.
W takim razie zainwestowałem troszkę w reklamę bloga na innych stronach. Przede wszystkim reklama AdTaily na stronach: blog inwestora, portfele inwestorów, polskie blogi finansowe.
W sumie na ten rodzaj reklamy wydałem ok 25zł. Reklamy są na 60 i 90 dni. Mam nadzieje że choć trochę dzięki tej reklamie blog rozbuja się na dobre. Do tego dochodzą komentarze z forów internetowych np z www.O2.PL. Zawsze przy komentarzu na końcu dodaje link do bloga.

Co do swojego bloga także dodałem możliwość reklamy innych u siebie. A nuż może ktoś się skusi. Choć nie sądzę- to jeszcze nie ten czas. Warto by jednak czytelnicy przyzwyczajali się do tego typu reklamy na moim blogu.

Jak na razie mam nadzieje że te zabiegi pozwolą na wejście w liczbie 120-130 osób dziennie oraz 4-5 komentarzy przy postach.
Czego sobie oczywiście życzę a i innym także (tylko więcej) :)
Pozdrawiam

niedziela, 17 października 2010

Czas na akcje Znicz?



Coraz bardziej zastanawiam się nad handlem (ok 1 tygodnia) zniczami w okresie wszystkich świętych. Pieniądze można oczywiście zebrać. Auto jest choć pali niestety dużo (11l na 100km PB) osobowe- ale zawsze zniczy cała paka wejdzie. I w sumie podstawa jest by można było handlować. Chciałbym zrobić to oczywiście legalnie. Czyli musi być działalność gospodarcza (na tydzień! sic!) zezwolenie na handel przed cmentarzem, najlepiej jeszcze kasa fiskalna. No wszystko ok ale przecież zakładanie działalności gospodarczej na te kilka dni to absurd. Zresztą nigdy nie wiadomo ile się zarobi do US trzeba zapłacić. Podatki, koszty działalności, pozwolenia handlu, kasa itp. No masakrycznie dużo wychodzi. A konkretów brak- bo skąd mam wiedzieć czy działalność pokryje te wszystkie koszty? Dla mnie to wszystko jest trochę od dupy strony pomyślane. Ale tego się nie przeskoczy- trzeba z tym żyć i kombinować.
No to kombinujmy.
DG założę- dam rade. Uda się. Załatwię towar- znicze, może jakieś kwiaty, wiązanki. Auto załatwię, benzynę też. Hurtowni poszukam, albo producenta. Ale na tym wszystkim prościzna się kończy. Co z pozwoleniem na handel w pobliżu cmentarza??? UM już nie sprzedaje pozwoleń, zresztą one podobno są bardzo drogie. I co bez tego ani rusz? Koniec pomysłu i biznesu? Jeśli ktoś się orientuje ile może wynosić kara bez tego głupiego kwitka proszę o info. Będzie DG, towar z legalnego źródła na wszystko faktury, rachunki itp- wiec wszystko legalnie tylko to pozwolenie mnie martwi? A może by tak bez niego? Ile wynosi taka kara? i co z tą kasą fiskalną? Nie można bez niej? Przecież na tydzień nie będę jej kupował, a wypożyczyć się raczej nie da?
Jeśli ktoś ma już jakiekolwiek doświadczenia z tym biznesem niech coś napisze:) A ja mu podziękuję ładnie za info.
Tak więc UDA SIĘ???

czwartek, 14 października 2010

Cokolwiek myślicz, myśl odwrotnie?



Postanowiłem ponownie przeczytać tą książkę. Jest ona dla mnie niemal że biblią- świętą księgą która opisuje jak postępować w dzisiejszym zagmatwanym życiu. No i co autor miał na myśli?
Paul Arden. Niewątpliwie łebski gość. Osiągnął wiele sukcesów na różnych płaszczyznach życia. Można powiedzieć iż w świecie kreatywności i artyzmu jest nieomal że wyrocznią- zupełnie jak W. Buffet dla inwestorów. Ten człowiek opisuje zagrożenia dzisiejszego świata. Główne z nich to: banał, brak działania, podejmowanie właściwych- nudnych decyzji, myślenie liniowe itp. Czyli wszystko to co robią dzisiejsi ludzie. żyją nudno. Bez uniesień. Żyją przewidywalnie bez najmniejszej nuty spontanu, własnego zdania i braku powielania myśli innych. Ot takie życie przeciętnego Anglika, prawda? Niestety tak robi większość ludzi na całym świecie, nie tylko mieszkańcy UK. Ale do czego zmierzam...

No tak ujebałem rok z życia. Było, minęło. oczywiście na własne życzenie choć nie do końca. Zawiodłem na całej linii, zapewne i parę bliskich osób. Wstyd także będzie mi towarzyszył gdy będę musiał oznajmić "radosną" nowinę przy spotkaniu rodzinnym. Co straciłem? na pewno rok nauki, bliższą znajomość ze wspaniałymi ludźmi i parę innych. Bardziej melancholijne są moje myśli o tym wszystkim niż to co tak na prawdę się stało. Że udupiłem sprawę, że nigdy nie dostanę dobrej roboty, że będę całe życie głąbem żyjącym z małej pensji wypracowanej na taśmie produkcyjnej w jednej ze znanych mi w moim regionie mordowni. Ale nie musi przecież tak być. Czy ja naprawdę tego chce? A teraz popatrzmy co uzyskałem poprzez ta 4 miesięczną przerwę. Przez ten czas mogę przemyśleć sobie wszystko, począwszy od tego co chce robić w życiu, aż po to w jaki sposób zarobić ewentualnie na dziekankę i warunek. jestem wolny przez cztery miesiące. Mogę robić wszystko. iść do pracy, podróżować, założyć firmę, zatrudnić się w agencji reklamowej, spełniać marzenia a nawet zacząć pisać książkę. No multum rzeczy mogę robić, więc nie jest tak źle, prawda? Człowiek za bardzo przesadza z wyolbrzymianiem swoich porażek.
Muszę potraktować ten krótki czas na odnalezienie choć w części sensu mojego zawodowego życia. Tylko tak czy siak 4 miesiące to mało. Ale spróbuję.
Niestety podążając za radami Ardena jest pewien problem- konflikt- ryzyko. To co się dzieje w Wielkiej Brytanii (Bo stamtąd autor pochodzi) ma się nijak do tego co jest w PL. także rady jak "rzuć studia ponieważ wybrałeś je z powodu takiego że nie wiesz co robić w życiu, czy idź do pracy i ucz się w szkole życia", albo może to:"kręć się w pobliżu pracy/uczelni jeśli się Ci nie poszczęściło i nie dostałeś się na wymarzony etat/kierunek". To może sprawdza się w UK ale czy w PL także? Takie buntownicze życie? Warto zaryzykować? A jeśli nie zaryzykuje zawsze będę żył w przeświadczeniu że wszystko minęło i nie wykorzystałem szansy życiowej?
Ciekawe jest również to że wszystko co jest w tej książce jest prawdą. To niesamowite. To że ludzie idą na studia bo nie wiedzą co zrobić ze swoim życiem. Zapytałem się kilkunastu osób z mojej grupy na studiach czemu poszli na mechatronikę. Jak myślicie jaka była odpowiedź?
Odp. zawsze brzmiała mniej więcej tak: " bo na coś trzeba było iść, żeby mieć robotę, a to fajnie brzmiało". Kurde coś tu nie gra? To chyba na studia się szło po to by rozwijać się. No niestety to była pomyłka w myśleniu.
Także sprawdza się to iż ludzie podążają jak owce za przewodnikiem, jak żyją ekscytującym życiem innych itp. Sam jestem zdziwiony trafnością poglądów Ardena. Tylko jak to się ma do naszej polskiej rzeczywistości? Oto jest właściwe pytanie, a konia z rzędem temu kto zna na nie pełną odpowiedź.
Chyba problem naszego współczesnego świata to mnogość możliwości w naszym życiu. Można być każdym i nikim, robić wszystko i nic, mieć wiele lub strasznie mało.Jest zbyt wiele dróg i rozdroży- istny labirynt. Jeśli popełnisz kilka błędów już na początku- bardzo trudno wrócić do punktu wyjścia. Człowiek babrze się dalej w tym wszystkim.



"Większość ludzi żyje życiem innych
Ich myśli to cudze opinie, ich życie to imitacja,
ich namiętności to cytaty" O. Wilde
Co ty o tym myślisz?

Szkoła czy szkoła życia?- oto jest pytanie...

PS: Boję się także tego: " Jeśli chcesz wiedzieć, jak potoczy się twoje życie, musisz wiedzieć , dokąd zmierzasz"
"Problem nie polega na tym, że podejmujesz złe decyzje, tylko na tym, że podejmujesz decyzje właściwe.
Próbujemy podejmować rozsądne decyzje na podstawie otaczających nas faktów.
Sęk w tym, że wszyscy inni robią to samo".

niedziela, 10 października 2010

Wyścig szczurów



Udało mi się dostać na zajęcia z drugiego roku akademickiego, przedmiot: bazy danych. Doznałem lekkiego szoku. Czemu? Do pewnego momentu prowadzenie zajęć (sprawy organizacyjne) było ok. Do czasu gdy poruszony został temat związany z systemem oceniania i weryfikacji wiedzy studentów. Co mnie tak uraziło? parcie na wyścig szczurów. Prowadzący oznajmił iż na jego zajęciach będzie się liczyła zależność: kto pierwszy- ten lepszy. Nagradzane zostają sowicie 3 pierwsze osoby które zrobią zadanie. Oczywiście ocenami bardzo dobrymi i dobrymi. Pozostała może obejść się smakiem, jedyne co mogą liczyć to lewe zaliczenie na 3 i 3,5. Jak dla mnie jest to niesprawiedliwe. A jednak.

Dodatkowym szokiem było to w jaki sposób ten fakt oznajmił prowadzący. "Nie będzie pomagania sobie na wzajem, każdy będzie pracował tylko na siebie, nikt nie pomaga innym, nie ma do tego prawa. Każdy jest sam z zadaniem. Tak wiec na moich zajęciach będzie prawdziwy wyścig szczurów".

Poczułem się zniesmaczony tymi praktykami. Przecież nie o to chodzi w nauce. Zupełnie niepotrzebnie prowadzący stwarza atmosferę wrogą, rywalizującą, a nie pracy w zespole, pomocy i przede wszystkim nauczenia się- bo o to chodzi. No cóż. jaki to by nie był przedmiot, bardzo łatwy lub bardzo trudny. to sorry ta metoda do mnie nie przemawia. Zbyt kojarzy mi się z pogonią za pieniądzem, podpieprzaniem pracowników, rywalizacją za wszelką cenę itp.

NAPRAWDĘ POCZUŁEM ŻE UCZESTNICZĘ W DZIWNYM, NIE MAJĄCYM CELU WYŚCIGU SZCZURÓW.

Przecież tego nie musi być... przynajmniej nie teraz.
To samo tyczy się na wielu stanowiskach pracy. Z tym że ja mam jeszcze czas poczuć ten inny rodzaj wyścigu szczurów...

Niestety nie udało mi się przedrzeć na drugi rok studiów technicznych Politechniki. Czemu? To złożony problem. Na pewno dojazdy się na to złożyły, spóźnianie na niektóre zajęcia, później odsypianie w ciągu dnia po 2h żeby normalnie funkcjonować. chroniczne zmęczenie, brak systematyczności, braki z technikum, ale także myślę iż uwzięcie się jednego wykładowcy, więcej grzechów nie pamiętam. Wszystko się skumulowało. I zrobiło się co zrobiło. Niemniej jednak uważam to za totalną życiową porażkę. Inaczej nie potrafię. Jestem teraz zagubiony. Co teraz mam robić. Co ogólnie zrobić i którą drogą podążyć. W co zatopić myśli. Czy zacząć przez te pół roku realizować marzenia? Czy może rzucić studia i zacząć drogę zawodową? A może jak gdyby nigdy nic wrócić na studia za pół roku? Zmienić kierunek? uczelnie?
Presja na to by być po studiach u nas jest ogromna. To też wyścig szczurów. Ten kto nie poszedł jest piętnowany w większy lub mniejszy sposób. No bo jak na spotkaniu rodzinnym gdzie większość osób jest mgr inż. lub doktorami, albo po prostu po studiach powiedzieć że niestety to nie dla mnie i ja ich nie będę miał? Uważam że ten problem ma wielu dwudziestolatków w PL. Aż za wiele.

Dużo tych pytań a odpowiedzi jest strasznie mało. Kolejna porażka. Ale kurcze kiedyś one muszą się skończyć. Więc im więcej ich teraz w przyszłości będzie ich mniej. Oby. Choć ta mi daje w kość, i będzie pewnie dawała jeszcze przez długi czas. Temat na najbliższe tygodnie: Co teraz? A Bóg wie...

niedziela, 3 października 2010



Witam!
Niestety jeszcze nie wiem co dalej ze szkołą. Mam nadzieje że wszystko będzie ok. Ale Ale- nie o tym miałem pisać.
Jestem bardzo niezadowolony z "zysku" który został osiągnięty w czasie ostatnich 2-3 miesięcy. Nie wyszło z planów bardzo wiele. Aż za wiele. I nie mogę tego tak zostawić, gryzie mnie sumienie. Przyczyną takiego stanu rzeczy są oczywiście wielkie koszty poniesione w tym czasie. A mogło by się wydawać iż w wakacje będą one niższe (brak jakiegokolwiek dalszego wyjazdu). Było minęło. Czas myśleć o przyszłości. Tak więc na dzień dzisiejszy mam parę rozwiązań, niestety determinowane sytuacją na uczelni.
W tamtym roku uczelnianym odkładałem ok 300zł. miesięcznie. W tym roku chce powiększyć tą kwotę do min 600zł. I mam nadzieje że uda mi się tego dokonać jak najszybciej.

Tak więc dostępne mi opcje to:

1. studia na II roku + akademik
2. studia na II roku + dojazdy
3. dziekanka + praca

1. Zdecydowanie najlepszy wariant jeśli chodzi o zdobycie wiedzy która da mi pracę w przyszłości. Niestety dojazdy w tamtym roku dały mi tak w dupę że chciałbym przynajmniej na sem zimowy iść do akademika. Może dłużej. Jakie koszty? Ano wielkie... Obliczyłem że za samo życie w akademiku, dojazdy, jedzenie, ubrania itp. miesięcznie będą kosztować ok 600zł/ a to ekonomiczny wariant przecież. Dzięki mieszkaniu w akademiku będę miał dziennie + 4h więcej czasu (który poświęcałem na dojazdy) + ok 1-2h w których musiałem odsypiać zmęczenie podróżami. Razem ok 6h ZAOSZCZĘDZONYCH, które mogę z powodzeniem "zainwestować" w coś co może mi dać pieniądze. A no właśnie- kasa. jeśli pójdę tam mieszkać będę musiał dorabiać. Ile by osiągnąć zamierzone 600zł miesięcznie? Heh... Musiał bym dokładnie tyle samo dorabiać. Pewnie w weekendy ale także dobrą opcją było by praca w ciągu tygodnia ponieważ praca pewnie była by dość blisko- w mieście gdzie jest uczelnia. Ale kurcze jednak 600zł miesięcznie to dużo. bardzo dużo.
Dodatkowo można pozyskiwać pieniądze z jakiś dorywczych projektów, małego studenckiego biznesu a także poprzez kredyt studencki który umiejętnie można zainwestować (nie przejeść czy przepić!)

2. Opcja podobna do pierwszej z tym że na dojazdy wydaje ok 100zł. Na jakieś jedzenie, ksera i książki też koło 50-100zł. Z tym iż mam w dupę 4-6h dziennie. W których nic nie zrobię (dojazd jest z przesiadkami, jestem tak zmęczony w pociągach i busach że nic mam nawet zamiaru czytać nic na uczelnie). Jeśli chodzi o osiągnięcie 600zł miesięcznie to... no zostały by te projekty, kredyt S, no i praca w weekendy. Ale ile bym mógł zarobić w te weekendy? Nie oszukujmy się MAX 400zł. Tylko paradoksalnie te 400zł + 300zł zaoszczędzone z budżetu to 700zł. W tej opcji powyżej będzie ciężej zdobyć taką sumę!

3. Noo... Jak chodzi o naukę katastrofa. Dla mnie, dla rodziców dla moich ambicji. Oczywiście rok do tyłu ze wszystkim. Ale i rok przemyśleń nad tym czy warto to studiować, uczyć się dalej, brnąć... Czy zmienić kierunek studiów. Kurcze mam 20 lat jeszcze nie potrafię dokładnie sprecyzować tego czym będę się zajmował przez najbliższe 30lat! Jestem zagubiony- wiem. Ale nie potrafię z tym sobie na razie poradzić.
Co do finansów. Hm... warunek jest z I sem. więc musiał bym uczęszczać na te zajęcia w tygodniu. Kto mnie zatrudni na 6 miesięcy na pełen etat i do tego będę musiał się urywać 1-2 razy w tyg na zajęcia? Raczej nikt. To samo z II semestrem. Tak więc nie wiem jak by to wyglądało. Ale powiedzmy że tą pracę za 1200-1400zł zdobędę. I tak przez 12 mieś. daje nam ponad 15 tys zł. Hm. Brzmi nieźle. Do tego w weekendy nauka na te przedmioty. Jakieś moje projekty, może kredyt studencki i inwestycja jego środków, może mały biznes. Opcji jest wiele, ale nie są one w kolorach tęczy.



Tak więc planów trochę jest. Każdy ma swoje mocne strony jak i te słabe- Czemu tak zawsze musi być!:) Wszystko w sumie będę wiedział w tygodniu który teraz nastanie. Wszystko się jakoś ułoży. Mam tylko nadzieję że szczęście mi dopisze i wyjdę z każdej sytuacji obronną ręką. Z tarczą a nie na tarczy.

Ale walczył będę ze wszystkim do końca- przynajmniej tego nauczyła mnie Politechnika:) Bo szanse są zawsze, nawet gdy okoliczności na to nie wskazują...
Pozdrawiam

sobota, 2 października 2010

Podsumowanie portfela BiegPoMilion



Stan mojego portfela nie był aktualizowany od końcówki lipca czyli przeszło 2 miesiące temu. Ówcześnie saldo wynosiło na plusie ok 10 tys zł. Czas zrobić aktualizacje, i dowiedzieć się co się zmieniło przez te 2 miesiące. Niestety ten czas był dla mnie burzliwy i pełen wydatków. Nie tylko pieniądze szły na szkołę ale także na dojazdy na praktyki, niejednokrotne jedzenie na mieście, częste dojazdy do sąsiedniego miasta no i także koszty związane z kupnem 2 par nowych spodni,
jednej pary butów, wydatków na dentystę, na leki ponieważ jestem chory na dzień dzisiejszy...
Nie mogę powiedzieć bo sporo tego było. A będzie znacznie więcej. No cóż. jakoś trzeba sobie radzić. No więc zaczynamy.




Bilans:

Przychody:
-działalność związana z klockami- jeszcze nie skończyłem tej działalności.
-Bank WBK- 200zł
-oprocentowanie konta mocno oszczędzającego w Polbanku- 5%
-pieniądze z pomiarów natężenia ruchu- 240zł
-sprzedaż auta-1500zł
RAZEM: 1940zł

Rozchody:
-dojazdy- ok 200zł
-szkoła- 100zł
-buty- 75zł
-2 pary spodni- ok 150zł
-koszty związane z autem- 1100zł (nie wliczając kupna auta)
-koszty leków i dentysta- 90zł
-jedzenie na mieście, kino, małe wyjazdy, itp.- ??
RAZEM: 1715zł + wspomniane koszty życia w mieście.

Rozchody przewidziane w niedalekiej przyszłości:

-warunek na uczelni- 500zł
-koszty życia w akademiku- 600-700zł/mieś
-koszty związane z zamknięciem rachunków w WBK- 1konto= 7-14zł.

Bieżący skład portfela na dzień 02.10.2010r:

konta WBK: 1180,95zł
2 konta Polbank: 9,51zł i 1901,20zł
konto ING: 2470,87zł
Ilość pozostałych klocków za cenę zysku: ok 1000zł
w monetach: 3600zł
pożyczka: 150zł
w gotówce: 130zł

RAZEM: 10442,53zł

czwartek, 30 września 2010

Żadna praca nie hańbi...



Trochę się wahałem przed napisaniem tego posta. No ale przecież żadna praca nie hańbi tak więc...

Ostatnio przypomniało mi się że jak byłem mały to dorabiałem sobie do kieszonkowego (a jego zawsze było mi mało mimo iż prawie wszystko oszczędzałem) poprzez zbieranie puszek aluminiowych po piwie. Tak. Prawie jak menel wiem... Ale tak to już było. Niby jak inaczej miałem zarabiać w wieku 10 lat? No więc wtedy byłem w tym dobry. W domu wiele się nie piło alkoholu- ale zawsze na tydzień kilka puszek wpadło. A to i do sąsiadów się poszło. I w sumie inne akcje marketingowe także były. Ostatnio porządkując piwnicę pozbierałem puszki, pozgniatałem je i wsadziłem do dużego pojemnika.



Czemu bym nie miał tego zrobić także dzisiaj? Co uwłacza mi to? Nie wypada? Jeśli mogę sobie za te parę groszy kupić bilet do kina i iść z dziewczyną, albo wydać na bilety na przejazd to czemu nie? To tak jak darmowe kino? przejazd? Przecież duże zrobić nie muszę? tylko wrzucić każdą puszę do pojemnika;]
Sprawdzałem ilość puszek, ważyłem ją i wyszło ok 3kg. Ale spokojnie- to jest początek;]
Cena za 1KG puszek aluminiowych to ok 4zł. tak więc na dzień dzisiejszy "mam" AŻ 12zł :) Niby nic a cieszy. Chyba każdy chciałby na ulicy znaleźć 12 zł.
Utwierdzam się przy tym w przekonaniu że żadna praca nie hańbi, jeśli mogę zarobić na tym to ok, mogę także pomóc w pewien sposób naszej planecie- segregując te puszki i wprowadzać je w dalszy obieg:) Tak wiec jeśli nadejdzie jakieś piwko z puszki- dalej będę wsadzał je do pojemnika.

Ziarnko do ziarnka...

niedziela, 26 września 2010

Miedziany Kubek- Twój złoty Gral?



Założyłem sobie kubek oszczędnościowy. Nie jest on zwyczajną skarbonką na pieniądze. Wsadzam do niego tylko i wyłącznie "miedziaki"- stąd jego dźwięczna nazwa:) Miedziany Kubek. Ogólnie nie posiadam jeszcze jego zdjęć. Ale nic straconego. Będę miał chwile czasu to porobię sesję zdjęciową jego zewnętrznej jak i wewnętrznej okazałości. Mogę się tylko pochwalić iż na dzień dzisiejszy kupek wraz z zawartością waży ok 1,5 KG!!! Docelowo miały siew nim znajdować tylko monety o nominale 1GR ale wyszło na to iż są 1, 2, 5 GR. I dobrze- różnorodność musi być.
Jaki jest niby cel tego wszystkiego???
Często gęsto nawet nie wiemy co robimy z "miedziakami". Albo wyrzucamy albo rzucamy w kąt lub inne dziwne miejsca zapominając o nich na długi czas. Uważając poniekąd za pieniądze drugiej kategorii... Miedziane pieniądze. A przecież jest to pełnoprawny środek płatniczy. Dlatego zobacz, poszukaj ile masz "pochowanych" tych miedziaków po kątach. Jest ich mnóstwo. Aż sam się zdziwiłem jak szybko uzbierałem te 1,5 KG groszy. A przecież to też pieniądze, one są wartościowe jak każde inne papierowe, czy monety o wyższych nominałach.



Tak więc już teraz rusz dupę i poszukaj swoich ZŁOTYCH miedziaków. Wystarczy tylko taki prosty nawyk: każdy grosz miedziakowy w twoim portfelu odkładaj do kubka- a w ciągu krótkiego czasu uzbierasz pokaźną sumkę z tych groszy. Męczysz się by lokaty, konta oszczędnościowe dały dziennie te 10GR, 20, 50 GR... A masz je przecież w zasięgu ręki. Wystarczy tylko je odkładać w Kubeczku a reszta sama się robi. Bez tysięcy złotych zdeponowanych na lokatach czy rachunkach kont oszczędnościowych.
Może jest to nowy projekt? Kto wie, zwał jak zwał cel jest jeden: oszczędność pieniędzy, późnej przetwarzanie i reinwestowanie.

A właśnie, Co Ty byś zrobił z tymi odłożonymi pieniędzmi??? Pomyśl, zrób to...

TO TAKIE PROSTE!!!



ps. Dołączone zdjęcia do wpisu nie są zdjęciami mojego Miedzianego kubka :)

środa, 22 września 2010

Inspiracja do życia

Poniżej zamieszczam krótki inspirujący film. Bohaterem jest Nick Vujicic. Film nie wymaga dalszego komentarza z mojej strony. Tak więc nic już nie piszę. Po prostu warto zobaczyć.

poniedziałek, 20 września 2010

Pomiar ruchu- wynagrodzenie



Wreszcie wpłynęło wynagrodzenie na moje konto z tytułu pomiarów natężenia ruchu. Niby nic a jednak morda się cieszy ponieważ długo, długo nic nie zarobiłem. Całe 241zł. Szkoda tylko że na dniach jest kolejny pomiar a ja w nim nie mogę uczestniczyć. Praktyki, szkoła i inne "pierdoły" skutecznie ograniczają mi czas. No cóż nie ma co się załamywać, następny pomiar będzie UWAGA! w grudniu :D tak więc poczeka się trochę, wymarznie i zarobi kolejne pieniądze.
Aktualizację portfela planuje na początek października gdy sprawa z uczelnią będzie rozwiązana. Teraz nie mam ani chęci ani głowy do tego by to wszystko ocenić, obliczyć i napisać. Mam tylko nadzieję że jednak znajdę się na tym 2 roku i będzie mi lżej.
Zobaczymy, walczyć trzeba.

Co do takich "fuch" to niestety przespałem robotę w Powszechnym Spisie Rolnym- za późno się o nim dowiedziałem.

Zatem zostaje mi jeszcze:

1. pomiar ruchu (grudzień) ok 240zł
2. praca w komisjach wyborczych (listopad) ??zł
3. Narodowy Spis Powszechny Ludności i Mieszkań (kwiecień-czerwiec) ?? zł

To na razie 3 znane mi "fuchy" w ciągu roku w których mogę zarobić szybko, zwięźle i na temat. Mam nadzieję tylko że nie zapomnę się zgłosić do każdego z nich:)

Pozdrawiam

czwartek, 16 września 2010

Koszty auta/ wreszcie sprzedaż :)



Witam!

Wreszcie udało mi się sprzedać zgrzyta. Na prawdę było mi z nim źle. Za błędy się płaci. Tym bardziej finansowe. Przykład? np. kupno auta które było po wypadku niestety. Wiadomo: młody kierowca, praca w wakacje i zarobione pieniądze- bardzo chciałem mieć auto swoje, własne wymarzone. I do pewnego dnia ono także takie było... Niestety rzeczywistość zweryfikowała mój błąd za który sowicie zapłaciłem. Niestety z własnej kieszeni. Ale była to na prawdę dobra lekcja.
Mam tylko nadzieję iż takiego błędu już nie popełnię i nauczyłem się czegoś...

Koszty:
auto: 2,200zł
OC: 600zł + 250zł= 850zł
podatki, naprawy, części itp= 250zł
Razem auto mnie kosztowało 3300zł. Za taką kasę mogłem kupić porządne auto trochę starsze i mniej "wypasione"
Ale oczywiście tak się nie stało. A szkoda;)
Zysk ze sprzedaży auta? 1500zł.
W podsumowaniu jestem w plecy na tej pięknej transakcji ok 1800zł. Hm... jak by tak pomyśleć co mógłbym zrobić z tą kasą w ciągu roku a nie zaciskać pasa i non stop oszczędzać, inwestować itp... to aż mnie krew zalewa. Ale tak jak powiedziałem, za naukę się płaci, za błędy także.
A to był mój błąd.

Pozdrawiam:)

poniedziałek, 13 września 2010

Każdy orze jak może




Witam!

Parę faktów z ostatnich tygodni mojego życia.
Co do umówionego planu i jego wykonania do końca września 2010. Niestety i on nie będzie osiągnięty. Szkoda. No ale cóż. Klocki co prawda idą, mają się dobrze ale nie jest to ta skala która planowałem. Zauważyłem iż teraz ceny na allegro klocków spadły- przyczyną raczej jest wrzesień- miesiąc wyprawek do szkoły i ekstra wydatków. Zostało mi ok 15 KG klocków które będę sprzedawał stopniowo. Czyli spróbuję upalić najlepszy czas do sprzedaży. Najlepiej było by na święta czyli listopad- grudzień. Ale kurcze tyle czekać?? To jednak teraz nie dla mnie.

Wrzesień to czas w którym chce bardziej poświęcić się nauce ponieważ mam nieciekawą sytuację na uczelni. Znaczy mogę nie zdać na następny rok, a dla mnie to jednak porażka życiowa. Muszę poprawić Robotykę, mechanikę, matę, Grafikę inż. Jest tego w ciul i jeszcze trochę tak więc dlatego większość swoich sił poświęcę na walkę o promocję na wyższy sem. Do tego od 17.09 (ten piątek!) mam praktyki... więc będzie kolidowało wszystko z poprawkami... Nie wiem jak to pogodzę wszystko. Mam nadzieje że się ułoży- ale widać że na zarabianie kasy czasu nie będzie.

Jeśli chodzi o jako takie podsumowanie finansowe wakacji, to zrobię je ale na początku października. Nie będzie ono opisywało niczego dokładnie. Bo wydaje mi się że nie o to chodzi. Tylko o zwrócenie uwagi co i ile dało mi kasy w jakim wymiarze czasu.

Mam także pomysł co do małego projektu. Dotyczy on handlu zniczami we Wszystkich Świętych. Doszły mnie jednak słuchy iż trzeba mieć nawet na taką działalność zgłoszenie do US. Że jak? Przecież to tylko max 2 dni roboty. I zysku też wiele nie będzie jakieś grosze. Bo nie mam 50 tys zł na taką inwestycję. Oczywiście także słyszałem że trzeba wykupić w Urzędzie Miasta miejsce po to by handlować zniczami! Co to w ogóle ma być? Co gorsza podobno takie transakcje są drogie i są robione min 3 mieś przed świętem. Czyli nie mogę już nic z tym zrobić? Jeśli ktoś coś wie, cokolwiek na ten temat proszę o info w komentarzach. Poważnie się nad tym zastanawiam i chce w to wejść. Jeśli ktoś wie jaka kara grozi za nie zgłoszony handel w tych 2 dniach przed cmentarzem zniczami to także proszę się tą wiedzą podzielić. Może jest ona tak niska że warto zaryzykować? Jestem tego ciekawy.. .byle do przodu prawda? :)

W związku z tym że jednak będzie mało czasu na projekty postanowiłem się przyjrzeć bardziej tym zniczom. Co więcej jeśli nadarzy się okazja dorobienia w jakikolwiek sposób będę się rzucał na takie okazje!:) Bo cienko mi idzie oj cienko...

Niestety planów które sobie narzuciłem nie wypełniłem, no może jedynie ten pierwszy ale także nie do końca ponieważ spóźniłem się znacznie z terminem osiągnięcia 10 tys zł.
Tak więc pełen ochoty do roboty zgłaszam swoją kandydaturę! choć we wrześniu muszę się maksymalnie skupić na uczelni i praktykach... to nie wytrzymam jak czegoś nie zrobię w kierunku finansów...

Pozdrawiam!

wtorek, 7 września 2010

Nowe książki:)



Zakupiłem całkiem niedawno 3 nowe książki, oczywiście nie byłbym sobą gdybym nie nabył ich po okazyjnych cenach. Świetnie do tego nadaje się allegro.pl gdzie można przy odrobinie szczęścia nabyć fajne książki o tematyce biznesowej i motywacyjnej za 1/4 ceny. I tak zakupiłem 2 tomy podręcznika Ekonomii pana Begg'a za 20zł+ przesyłka 10zł. Do tego także "Inwestycyjny poradnik Bogatego Ojca"- wiadomo kto jest autorem:).
Ponadto pożyczyłem "Sztukę wojny" Sun Tzu od znajomego. Nie wiem jak z czasem, ale postaram się je przeczytać w ciągu września i października. Z tego co wiem książki są wartościowe więc zapewne wyniosę jakąś motywującą myśl po ich przeczytaniu:)
Pozdrawiam

niedziela, 5 września 2010

Oszczędzaj, mniej wydawaj a więcej inwestuj zarobione pieniądze




Spójrz jeszcze raz na tytuł tego wpisu. I co? Złota reguła zostania milionerem? W sumie czemu nie. Bo tak na prawdę jest ona złota. Jest świetna i chociaż dość trudna do przestrzegania i realizacji... jest naprawdę ZŁOTA.
Ale zaraz, zaraz. Przecież to tylko złoto. Czy jest coś bardziej cennego od złota? czyli od złotej reguły? TAK... No przecież jest: platyna, diamenty itp. Jak myślisz jaka to może być Platynowa reguła? Według mnie to taka która jest dostosowana do indywidualnych predyspozycji człowieka. Top taka z którą osoba się zgadza i utożsamia się z nią. Człowiek musi ją czuć, nie tylko posiadać.
Myślę iż taką platynową regułą jest to iż nie powinno się oszczędzać pieniędzy, nie powinno się zaciskać pasa w wydawaniu ich. Ale uwaga. Spokojnie. To śmierdzi rozrzutnością w życiu, zabawą i wydawaniem na pierdoły wielkiej kasy. I w pewnym sensie tak jest. Przeanalizujmy. Gdy oszczędzamy możemy trochę zarobić. Ile? ano na koncie oszczędnościowym jakieś 4-5% netto, na lokatach bardzo podobnie, fundy Inwestycyjne PODOBNO 10-20%. No to spoko. Przepis na milionera jest prosty przecież: zarabiamy na kasie w biedronce 1500zł miesięcznie tak? Jeśli mieszkamy jeszcze z rodzicami to miodzio. 500zł dajemy na mieszkanie, jedzenie i rachunki rodzicom. Reszta nasza. Powiedzmy że 500zł wydajemy na ciuchy, auto, i inne "niezbędne" nam do życia zachcianki. Zostaje kolejne 500zł. Co robimy? Ano przecież najwięcej dają nam zarobić fundusze. Czyli zapieprzamy 10-15 lat w biedronce, zaciskając coraz więcej pasa, oszczędzamy, klniemy ale wiemy- to na przyszłość, Kurde będziemy MILIONERAMI! to jest to!!! Wszystkie pieniądze dajemy jakże rozgarniętym zarządcom funduszy i czekamy. Ile? Jakieś 30-40 lat... Jak się poszczęści to na emeryturze mamy to co państwo nam zwróciło + to co my odłożyliśmy. Ale jakoś nie jest tak różowo czemu? Mimo to że zapieprzamy te 15 lat odbierając sobie od ust to jednak są także podatki, inflacja, opłaty za zarządzanie fundami...Dużo tego? no trochę... Czyli jednak "bidujemy" 30 lat (jeśli zaczynamy prace w wieku 20l to kończymy "inwestować" w wieku 50-55l)po to by w wieku 65 lat móc normalnie usiąść na dupie, napić się lampki normalnego nieco ekskluzywnego wina, potem pójść z żoną do restauracji na kolację i do mieszkania wziętego na kredyt którego przynajmniej spłacanie za niedługo się skończy. ej ile my to już mamy? 65lat? No to chyba już nie jesteśmy pierwszej świeżości. Teraz mamy kasę, spłacamy do końca mieszkanie, dzieci nam już nie zrzędzą bo mają własne rodziny, ale ile mamy życia? Bądźmy szczerzy. W takim wieku, styrani życiem ani nie mamy ochoty ani siły na podróże, na teatr, na szaleństwa, po prostu na życie pełną parą. No i po co to wszystko? Tylko po to by na emeryturze mieć za co godnie żyć. Ale to wszystko... Na więcej nie licz, za późno na te piękne chwile które cię ominęły. Byłeś tak blisko tego wszystkiego i nie zauważyłeś swojego skrętu w boczną uliczkę. Ona była "ślepa". Już z niej nigdy nie wyjechałeś, ba- nawet nie spostrzegłeś się w porę że nią podążałeś. Nie było by tak źle gdyby nie fakt że poprzez jedno złe posunięcie, decyzje nasz świat kształtuje się na dobre przez kolejne 10 lat lub więcej. Po środku już mało możemy z tym zrobić. To smutne... I ja tak nie chce skończyć. Chce walczyć o te piękne chwile, wiem że da się bo przecież gdyby wszyscy mieli takie tęgie życie nie było by nadziei w ludziach, nie było by uśmiechu i radości. Więc jakoś się da. Tylko jak?...

(ciąg dalszy nastąpi)


Nie uważasz że życie to jedna wielka pajęczyna dróg? Gdy popełnisz błąd przy wyborze kierunku dalsza droga wiedzie w coraz głębszą sieć z której coraz trudniej wyjść do punktu w którym popełniliśmy pierwotny błąd.