piątek, 29 października 2010



Spotkanie było z właścicielem stacji benzynowej. I jak było? Nawet przyjemnie. ogólnie rzecz biorąc był ze mnie zadowolony. Szczególną uwagę przykuło moje doświadczenie zawodowe. Można powiedzieć iż był pod wrażeniem. Pytał także o inne moje "akcje"- mam tu na myśli projekty z monetami kolekcjonerskimi i klocki. Pochwaliłem się tym i dokładnie opisałem. Był jeszcze bardziej zaskoczony- pozytywnie. oczywiście na odchodne powiedział że jest za mną jak najbardziej "TAK". Iż będzie to praktycznie czysta formalność i zadzwoni do piątku. Dziś jest owy piątek i co? I ni chuja. Czuje się trochę oszukany. Ja jak coś obiecuje to staram się dotrzymywać umowy, a jeśli coś pójdzie jednak nie tak- dzwonię i mówię co jest. Nikt nie lubi być robiony w konia. A jednak. No ale co. NIC. Telefonu nie doczekałem się żadnego. Ani "Tak" ani "pocałuj mnie w dupę".

Dzisiaj dostałem ponownie 2 propozycje spotkań rekrutacyjnych. Na szczęście nie dotyczą one już naciągania starszych osób. Czuję ulgę z tego powodu. Wreszcie mogę spokojnie iść na spotkanie bez obawy o to że będę musiał odmówić pracy ze względu na jej charakter. Będę szczery. Nie che oszukiwać ludzi i to w tak perfidny sposób.

W ten weekend oczywiście będzie mniej czasu ze względu na wszystkich świętych. Ale nie ma co. Cały czas szukam pracy.
Co do biznesu to także mam już na oku 2 propozycje franczyzowe. Jak na razie zbieram info na ich temat, zarówno od franczyzodawców jak i od ich biorców. Nie chce wejść w żadne gówno i stracić pieniędzy. Szczególnie iż może wyjść tak że nie będzie pracy, tylko DG.
Nie wykluczona jest także działalność w ramach AIP. Wiadomo- koszty są znacznie niższe.
Ponadto gdy będę miał umowę o pracę planuje zrobić kurs na wózki widłowe w ramach UE. Jest za darmo. Tylko muszę pracować:)
Koszt zrobienia uprawnień na wózki widłowe- ok 400zł
Koszt uprawnień spawacza- 1350zł (najtańsze jakie znalazłem)
SEP- ??zł
programowanie CNC- ok 800zł.

Mniej więcej tak kształtują się ceny tych kursów. Tak więc w przyszłości pomyślę:)

Muszę także pomyśleć o jakimś projekcie na okres świąt Bożego Narodzenia. NP. myślałem o handlu choinkami. Problem w tym że musiałbym mieć auto dostawcze. A to już wyższe koszty.
Pożyjemy pomyślimy.
Pozdrawiam

wtorek, 26 października 2010

Bitwa trwa



Cały czas poszukuję pracy. Nie powiem że jest źle bo odzew czasem jest. W sumie codziennie jeżdżę na 2 rozmowy kwalifikacyjne. Oczywiście codziennie także wysyłam nowe CV w oczekiwaniu na lukratywną propozycję. A jaka ona jest? Ano na pewno nie taka jaką mi wszyscy dotychczas proponowali: czyli sprzedaż produktów przez telefon- telemarketing, sprzedaż telewizji N oraz Cyfrowy Polsat- czyli namawianie starszych babci i dziadków na najdroższe pakiety. Niestety tylko takie propozycje dostawałem dotychczas.
Od razu deklaruje że żadnych telewizji nie będę sprzedawał ponieważ nie chce oszukiwać ludzi- byłem na jedno dniowym pokazie pracy. i wiem jak oni działają. To chore. Była by to ostatnia praca jaką musiał bym podjąć. W ostateczności.
Ale są także dobre aspekty poszukiwania pracy. Mam kilka spostrzeżeń oraz czegoś (kurde naprawdę!:D ) się nauczyłem.

1. Pracodawcy nie przygotowują się na rozmowę z tobą.
Niestety to prawda. Przy rozmowie kwal. dopiero czytają moje CV, a także stwierdzają iż nie studiuję (jest napisane w CV że jednak studiuję). No niestety taka prawda. Tak więc radze się dobrze nauczyć opowiastki o samym sobie i o swoich wojażach zawodowych.

2. Pracodawcy nie czytają tego co jest w twoim CV.
(Tak jak wyżej)

3. Najważniejszy punkt twojego CV to ostatnia posada pracy.
W większości przypadków pracodawcy pytali się o ostatnią pracę. Co robiłem, czemu już tam nie pracuję, jak mi się pracowało i co mi się nie podobało w tamtej pracy. Postaraj się by była ona maksymalnie najciekawsza, najbardziej prestiżowa oraz najbardziej przychylna twojemu przyszłemu pracodawcy. Musi być po prostu NAJ!:D

4. Nie jąkaj się, nie narzekaj na byłego pracodawcę, mów płynnie i stanowczo!
(brak komentarza)

5. Przygotuj się na Bardzo głupie pytania (aż do bólu) typu po każdej wypowiedzi prowadzącego powiedz co o tym myślisz. Najlepsze jest to pytanie (usłyszałem je 5-6 razy w ciągu jednej rozmowy) " I co pan o tym myśli?"
Na jednej (telefonicznej) rozmowie kwalifikacyjnej miałem właśnie takie głupie pytania:
-Kobieta opowiada i opisuje pracę, po czym mówi iż jest to praca telemarketera, czyli umawiamy na spotkania. Co pan o tym sądzi? (odpowiedziałem ze spokojem pełnymi zdaniami)
-Kobieta opowiada i opisuje pracę, po czym mówi iż jest to umawianie klientów na spotkania handlowe a nie bezpośrednia sprzedaż produktów. Co pan o tym sądzi? (odpowiedziałem ze spokojem pełnymi zdaniami)
-Kobieta opowiada i opisuje pracę, po czym mówi iż umawiamy klientów tylko na spotkania handlowe, ale nie sprzedajemy w ogóle przedmiotów tylko usługi. Co pan o tym sądzi? (odpowiedziałem ze spokojem pełnymi zdaniami)
-Kobieta opowiada i opisuje pracę, po czym mówi iż muszę sobie sam skompletować numery telefoniczne do kogo będę dzwonił, to wszystko jest na mojej głowie. Żadnej bazy danych, bazy tel nic. I oczywiście ponownie : CO PAN O TYM SĄDZI? - Wtedy nie wytrzymałem, powiedziałem wiec iż zastanowię się nad propozycją i oddzwonię. Nie zrobiłem tego. I nigdy nie zrobię.

6. Zaciekaw, Zaskocz i Zainteresuj swojego przyszłego pracodawcę. (Zasada 3Z- wymyślona przeze mnie)
Tak opisz i skonstruuj swoje CV by było ono zgodnie z zasadą 3Z. Także swoją opowieść ku pokrzepieniu serc na swój temat musi być zgodne z tą zasadą.

7. Do szukania pracy potrzeba dużo szczęścia
(także brak komentarza)

8. Nie odpuszczaj nawet na krok.
Pojechałem na stację benzynową by zatankować auto. Dopiero przy kasie gdy płaciłem wpadłem na to by dać swoje CV, a nóż może się uda. I? Właściciel dziś zadzwonił :) Oczywiście jutro jadę na rozmowę kwalifikacyjną. Nawet nie spodziewamy się skąd praca może czyhać na nas. A jednak- warto!

9. Albo posiadasz wartość, albo potrafisz ją wytworzyć- W. Buffet.
Ta myśl pasuje do wszystkiego. Jest szalenie uniwersalna oraz trudno z nią się nie zgodzić. Przykładowo. Jeśli nie potrafisz programować, a jedynie "ugryzłeś" C++ to wiadomo że z twoją wartością jest kiepsko. Musi być ona dostosowana do rynku pracy. Nie może być tylko wartością samą w sobie. Musi być potrzebna innym. Pracodawca musi wiedzieć że będzie miał z Ciebie pożytek.

10. Zdobądź papierek potwierdzający twoje kwalifikacje. Pracodawcy to uwielbiają. A jeszcze bardziej to byś potrafił dobrze zrobić swoją robotę. Byłem w 3 firmach. I we wszystkich interesowali się tylko papierkiem i kwalifikacjami na spawacza lub stolarza. Miał bym pracę od ręki. Niestety nie potrafię spawać, choć nie sądzę że to bardzo trudne, to zamierzam jednak na przyszłość zrobić sobie takowy kurs. To taki fundusz bezpieczeństwa jeśli chodzi o pracę. A praca także nie za grosze. Zresztą nikt Ci tych kwalifikacji nigdy nie odbierze. A praca w sumie bardzo prawdopodobne że będzie dzięki takim papierkom.
- spawacz
- operator koparko-ładowarki
- kurs na wózki widłowe
- kurs księgowości
- (macie pomysły na jakieś inne?- piszcie!)
Także umiejętności kładzenia kostki brukowej, płytek, pracownicy ogólnobudowlani

11. Doświadczenie w rozmowach rekrutacyjnych jest na wagę złota.
Tak. Na pierwszej rozmowie czułem się bardzo niepewnie. Jąkałem się, suchość w ustach, brak słów- to tylko kilka z grzechów. Teraz jest o niebo lepiej. Po prostu rozmawiam z pracodawcą. Opowiadam o sobie bajkę a później odpowiadam na pytania. Oczywiście wszystko w taki sposób by pracodawca był mną zainteresowany. To jedno z najważniejszych i najlepszych plusów szukania pracy.


Cały czas także podtrzymuje stwierdzenie iż z pracą nie jest tak najgorzej. Że ona jest. Że nie jest o nią tak trudno jak większość mówi. Niestety to wszystko prawda. Tylko kupę pracy jest ale za 1000zł na miesiąc, lub naciąganie ludzi itp. Jednakże szukam jej od niedawna więc nadal podtrzymuję swoje pierwsze stwierdzenie!
Jeśli ktoś chce pracować! to pracę znajdzie! i nie najgorzej płatną:)

PS: Jeśli macie pomysł na rodzaje "papierków" i umiejętności które są dobrze płatne, oraz będzie na nie popyt niezależnie od regulacji rynku- PISZCIE :)

Mam nadzieję iż komuś moje spostrzeżenia i rady pomogą. Przede wszystkim zasada 3Z:D Jutro także kolejny monotonny dzień z życia bezrobotnego- szukanie pracy:) Mam nadzieje że już niedługo!
Pozdrawiam!

sobota, 23 października 2010

The Social Network



Tak, bardzo chciałem iść na ten film do kina. Nie po to że nie miałem na co już wydać pieniędzy (bo mogłem poczekać chociażby miesiąc) ale dlatego iż chciałem BARDZO obejrzeć historię facebook.pl. Dokładniej jak przebiegało jego stworzenie, charakter i cechy Zuckerberga oraz emocje jakie towarzyszyły temu przedsięwzięciu. Pociągają mnie tego typu historie. Uwielbiam je słuchać, czytać i oglądać. Nie ukrywam że wiele bym dał by mieć choć w połowie tak "piękny umysł" jak bohaterzy ówczesnych wielkich korporacji. Ich historie zawsze mnie zmuszają do rozmyślań- i to różnych. Pięknie myślą, pięknie tworzą oraz pięknie marzą.
Nie będę oceniał filmu w kategoriach poprawnej reżyserii, gry aktorskiej. itp... nie o to mi chodzi w tym wpisie.
Zresztą kto jeszcze nie widział filmu i nic nie wie o nim i o historii twórcy facebooka odsyłam chociażby na stronę wiki:

The Social Network



Według mnie twórca portalu ociera się o geniusz. To w jaki sposób myśli, konstruuje i tworzy program- www jest dla mnie czymś niezwykłym. Ponadto jest aspołecznym człowiekiem co wydawało by się nieprawdopodobne w stworzeniu portalu społecznościowego na tak dużą skalę. Niestety jak to bywa z ludźmi z wizją wiele ważnych życiowych zdarzeń umyka mu pomiędzy palcami. Można powiedzieć że dla niego cel uświęca środki. Co pokazał chociażby bezgranicznie ufając Sean'owi Parker'owi który bądźmy szczerzy wdarł się do biznesu z buciorami (choć z siebie później także wiele dał- głównie znajomości i pozyskanie inwestorów).
Ogólnie postać Zuckerberga jest pokazywana nieco negatywnie. Powiem szczerze że wydaje mi się iż nie jest do końca czysty. Takie jest moje odczucie. Każdy może mieć inne zdanie. Jest bardzo inteligentnym człowiekiem, który jednak zalążek (esencje) pomysłu ukradł pierwotnym pomysłodawcom. Niemniej uważam go za pewnego rodzaju wizjonera który ma tęgi umysł. Też tak bym chciał.
Film także mi ukazał to co się dzieje z ludźmi którzy pragną wielkich pieniędzy. Po prostu zmieniają się. Może warto także nad tym się głębiej zastanowić, jak my będziemy się zachowywać gdy osiągniemy swoją niezależność finansową?

Tak czy inaczej, film mi się podobał, choć nie szczególnie. Bardziej kręciła mnie idea sama w sobie stworzenia portalu, umysł i sposób myślenia Zuckerberga oraz emocje z tym związane. Także proces tworzenia samej otoczki wokół facebooka oraz pozyskiwanie inwestorów i pieniędzy.
Nie ukrywam że chciałbym być tak wybitny jak ci ludzie. Zazdroszczę im i motywuje się do tego by moja historia sukcesu i życia także kiedyś była równie ekscytująca i bym mógł na starość siąść w fotelu i obejrzeć o sobie emocjonujący film. By ludzie mnie także podziwiali.
Także chciałbym w przyszłości zmienić oblicze biznesowego świata. Zadziwić ich. O tak!

Pozdrawiam wszystkich. Także Zuckerberga.

czwartek, 21 października 2010

Plan na najbliższe 4 mieś +( ewentualnie 6mieś)



Witam!
W związku z tym że mam 4 miesiące (nie całkiem)wolne od szkoły mam trochę więcej czasu na zagadnienia związane z niezależnością finansową i rozwojem. Poniżej spisałem 11 punktów które POSTARAM się zrobić w ciągu najbliższych 4 (+6) miesięcy. Nie są one ułożone w jakikolwiek sposób. Najważniejsze by były w jak największym stopniu wykonane.

Postanowienia na najbliższe miesiące:

1. praca + dorabianie, praca + biznes, biznes + dorabianie;
2. nauka (nadrobienie) matematyki i ewentualnie mechaniki;
3. podwojenie comiesięcznej kwoty którą oszczędzam (z 300 do 600zł);
4. uczestnictwo w kursach/projektach/seminariach dotyczących biznesu, finansów, pieniędzy i inwestycji;
5. przeczytać książki które zakupiłem już jakiś czas wcześniej;
6. pójść na wykłady prowadzone na Uniwersytecie Ekonomicznym;
7. zacząć uczyć się języka obcego (jednak angielski to już za mało);
8. przerobić 2 tomy ekonomi Begga;
9. schudnąć 15 KG (OMG- niestety tym was na blogu trochę pomęczę);
10. zacząć pisać książkę (jedno z marzeń które są opisane na podstronach bloga);
11. stworzyć www/e-gazetę/e-magazyn dotyczącą zagadnień finansowych


To chyba wszystko. Mam świadomość że tego jest tak dużo iż mogę się dosłownie nie wyrobić. Ale wychodzę z założenia iż im wyżej postawie poprzeczkę, to pomimo porażki i tak więcej osiągnę. Każdy punkt niestety jest trudny do zrealizowania, tak więc dopuszczam myśl o ewentualnej obsuwie, co nie znaczy że tanio skórę sprzedam.
Oczywiście co pewien czas będę rozliczał się tutaj na moim blogu z tego co już zrobiłem, z przemyśleń z tym związanych itp. Mam nadzieje że się uda.

ps.
Już zapisałem się na dwa kursy dotyczące "negocjacji w biznesie" oraz "finansowanie bez tajemnic". Niby mógłbym po ich odbyciu już odhaczyć sobie pkt. 4 ale nie. Niech będą 3 szkolenia. I dopiero uznam iż punkt jest należycie wykonany.

Tak samo z punktem pierwszym. Od 3 dni szukam pracy. Obliczyłem że codziennie wysyłam ok 23 CV. Z czego oczywiście miałem 2 propozycje czy też zaproszenia na rozmowę. Jak się później okazywało praca miała charakter akwizycji. Co mnie akurat zbytnio nie podnieca i nie chciałbym tak pracować. Poczekam co się stanie do końca października. Jeśli nie będzie lepszej oferty. To będę zmuszony się zgodzić i na to.
Co mam nadzieje nie nastąpi.

Pozdrawiam!

wtorek, 19 października 2010

Czas na akcje Znicz? cz.2



Byłem dzisiaj w urzędzie miasta. Miejsce niby jest w mieście. 18zł za 1m2. W sumie nie dużo choć jest trochę od cmentarza. Problem w tym że nie wiadomo czy zdążę przed 30 października uzyskać to pozwolenie. DG miałbym bez problemu wczoraj komunikowałem się z AIP i nie ma problemu. Więc działalność by była. Co do zatowarowania, byłem także w hurtowni. Znicze są. I to nadmiar. Tylko by kupić w ilości hurtowej muszę mieć zarejestrowaną DG. Tak więc problem jest tylko z tym pozwoleniem na handel. i tu jest moje pytanie. Co mi grozi za to że bez tego papierka będę sprzedawał znicze? Będzie oczywiście towar legalnie, będzie DG. wszystko legalnie. Tylko chodzi o to że mogę nie wyrobić się z papierkiem. Tak wiec co mi grozi za to?

Co do myślenia nad firmą w AIP. Niby miała by być ona multi-usługowa. Czyli miało się zacząć od sprzedaży zniczy, potem w okresie świat choinki, w okresie zimy równolegle do choinek miało być odśnieżanie podjazdów, dachów itp. Niestety ze sprzętem przecież nie będę jeździł autobusem- czyli auto: następny koszt. potem sprzęt do odśnieżania, koszty AIP- 200-250zł/mieś. Co do handlu choinek trzeba by było mieć busa. No bo czym innym wozić choinki.
Macie jakieś propozycje odnośnie pierwszej firmy w AIP?:) Czy może wiecie jak rozwiązać problemy z autami?

Jest także opcja wejścia we franczyzę. System odnosi się do produkcji książeczek dla dzieci gdzie to właśnie one są głównymi bohaterami. Przemawia za tym sposobem koszt. ok 3,500zł na wejście. To nie dużo. Ale biorąc pod uwagę AIP a franczyzę to różnica miażdżąca. Tak wiec sam nie wiem. Może trzeba by jeszcze pomyśleć nad różną działalnością w AIP. Musi to być coś co mogę także wykonywać w czasie studiów, jednocześnie dające pieniądze. Może być trudne- pracy się nie boję:) Ale pieniądze na start nie mogą być duże.
Jakieś propozycje?

Pozdrawiam:)

poniedziałek, 18 października 2010

Reklama bloga Bieg po MILION


Postanowiłem trochę rozhulać ilość odwiedzających mojego bloga. Na dzień dzisiejszy liczba ta oscylowała w granicach 50-60 unikalnych odwiedzających. Chciałbym podwoić tą liczbę ale nie za wszelką cenę. Przede wszystkim chodzi mi o komentowanie postów. Chciałbym by przy każdym poście było chociaż 4-5 komentarzy. Chce by była ta komunikacja między mną a czytelnikami.
W takim razie zainwestowałem troszkę w reklamę bloga na innych stronach. Przede wszystkim reklama AdTaily na stronach: blog inwestora, portfele inwestorów, polskie blogi finansowe.
W sumie na ten rodzaj reklamy wydałem ok 25zł. Reklamy są na 60 i 90 dni. Mam nadzieje że choć trochę dzięki tej reklamie blog rozbuja się na dobre. Do tego dochodzą komentarze z forów internetowych np z www.O2.PL. Zawsze przy komentarzu na końcu dodaje link do bloga.

Co do swojego bloga także dodałem możliwość reklamy innych u siebie. A nuż może ktoś się skusi. Choć nie sądzę- to jeszcze nie ten czas. Warto by jednak czytelnicy przyzwyczajali się do tego typu reklamy na moim blogu.

Jak na razie mam nadzieje że te zabiegi pozwolą na wejście w liczbie 120-130 osób dziennie oraz 4-5 komentarzy przy postach.
Czego sobie oczywiście życzę a i innym także (tylko więcej) :)
Pozdrawiam

niedziela, 17 października 2010

Czas na akcje Znicz?



Coraz bardziej zastanawiam się nad handlem (ok 1 tygodnia) zniczami w okresie wszystkich świętych. Pieniądze można oczywiście zebrać. Auto jest choć pali niestety dużo (11l na 100km PB) osobowe- ale zawsze zniczy cała paka wejdzie. I w sumie podstawa jest by można było handlować. Chciałbym zrobić to oczywiście legalnie. Czyli musi być działalność gospodarcza (na tydzień! sic!) zezwolenie na handel przed cmentarzem, najlepiej jeszcze kasa fiskalna. No wszystko ok ale przecież zakładanie działalności gospodarczej na te kilka dni to absurd. Zresztą nigdy nie wiadomo ile się zarobi do US trzeba zapłacić. Podatki, koszty działalności, pozwolenia handlu, kasa itp. No masakrycznie dużo wychodzi. A konkretów brak- bo skąd mam wiedzieć czy działalność pokryje te wszystkie koszty? Dla mnie to wszystko jest trochę od dupy strony pomyślane. Ale tego się nie przeskoczy- trzeba z tym żyć i kombinować.
No to kombinujmy.
DG założę- dam rade. Uda się. Załatwię towar- znicze, może jakieś kwiaty, wiązanki. Auto załatwię, benzynę też. Hurtowni poszukam, albo producenta. Ale na tym wszystkim prościzna się kończy. Co z pozwoleniem na handel w pobliżu cmentarza??? UM już nie sprzedaje pozwoleń, zresztą one podobno są bardzo drogie. I co bez tego ani rusz? Koniec pomysłu i biznesu? Jeśli ktoś się orientuje ile może wynosić kara bez tego głupiego kwitka proszę o info. Będzie DG, towar z legalnego źródła na wszystko faktury, rachunki itp- wiec wszystko legalnie tylko to pozwolenie mnie martwi? A może by tak bez niego? Ile wynosi taka kara? i co z tą kasą fiskalną? Nie można bez niej? Przecież na tydzień nie będę jej kupował, a wypożyczyć się raczej nie da?
Jeśli ktoś ma już jakiekolwiek doświadczenia z tym biznesem niech coś napisze:) A ja mu podziękuję ładnie za info.
Tak więc UDA SIĘ???

czwartek, 14 października 2010

Cokolwiek myślicz, myśl odwrotnie?



Postanowiłem ponownie przeczytać tą książkę. Jest ona dla mnie niemal że biblią- świętą księgą która opisuje jak postępować w dzisiejszym zagmatwanym życiu. No i co autor miał na myśli?
Paul Arden. Niewątpliwie łebski gość. Osiągnął wiele sukcesów na różnych płaszczyznach życia. Można powiedzieć iż w świecie kreatywności i artyzmu jest nieomal że wyrocznią- zupełnie jak W. Buffet dla inwestorów. Ten człowiek opisuje zagrożenia dzisiejszego świata. Główne z nich to: banał, brak działania, podejmowanie właściwych- nudnych decyzji, myślenie liniowe itp. Czyli wszystko to co robią dzisiejsi ludzie. żyją nudno. Bez uniesień. Żyją przewidywalnie bez najmniejszej nuty spontanu, własnego zdania i braku powielania myśli innych. Ot takie życie przeciętnego Anglika, prawda? Niestety tak robi większość ludzi na całym świecie, nie tylko mieszkańcy UK. Ale do czego zmierzam...

No tak ujebałem rok z życia. Było, minęło. oczywiście na własne życzenie choć nie do końca. Zawiodłem na całej linii, zapewne i parę bliskich osób. Wstyd także będzie mi towarzyszył gdy będę musiał oznajmić "radosną" nowinę przy spotkaniu rodzinnym. Co straciłem? na pewno rok nauki, bliższą znajomość ze wspaniałymi ludźmi i parę innych. Bardziej melancholijne są moje myśli o tym wszystkim niż to co tak na prawdę się stało. Że udupiłem sprawę, że nigdy nie dostanę dobrej roboty, że będę całe życie głąbem żyjącym z małej pensji wypracowanej na taśmie produkcyjnej w jednej ze znanych mi w moim regionie mordowni. Ale nie musi przecież tak być. Czy ja naprawdę tego chce? A teraz popatrzmy co uzyskałem poprzez ta 4 miesięczną przerwę. Przez ten czas mogę przemyśleć sobie wszystko, począwszy od tego co chce robić w życiu, aż po to w jaki sposób zarobić ewentualnie na dziekankę i warunek. jestem wolny przez cztery miesiące. Mogę robić wszystko. iść do pracy, podróżować, założyć firmę, zatrudnić się w agencji reklamowej, spełniać marzenia a nawet zacząć pisać książkę. No multum rzeczy mogę robić, więc nie jest tak źle, prawda? Człowiek za bardzo przesadza z wyolbrzymianiem swoich porażek.
Muszę potraktować ten krótki czas na odnalezienie choć w części sensu mojego zawodowego życia. Tylko tak czy siak 4 miesiące to mało. Ale spróbuję.
Niestety podążając za radami Ardena jest pewien problem- konflikt- ryzyko. To co się dzieje w Wielkiej Brytanii (Bo stamtąd autor pochodzi) ma się nijak do tego co jest w PL. także rady jak "rzuć studia ponieważ wybrałeś je z powodu takiego że nie wiesz co robić w życiu, czy idź do pracy i ucz się w szkole życia", albo może to:"kręć się w pobliżu pracy/uczelni jeśli się Ci nie poszczęściło i nie dostałeś się na wymarzony etat/kierunek". To może sprawdza się w UK ale czy w PL także? Takie buntownicze życie? Warto zaryzykować? A jeśli nie zaryzykuje zawsze będę żył w przeświadczeniu że wszystko minęło i nie wykorzystałem szansy życiowej?
Ciekawe jest również to że wszystko co jest w tej książce jest prawdą. To niesamowite. To że ludzie idą na studia bo nie wiedzą co zrobić ze swoim życiem. Zapytałem się kilkunastu osób z mojej grupy na studiach czemu poszli na mechatronikę. Jak myślicie jaka była odpowiedź?
Odp. zawsze brzmiała mniej więcej tak: " bo na coś trzeba było iść, żeby mieć robotę, a to fajnie brzmiało". Kurde coś tu nie gra? To chyba na studia się szło po to by rozwijać się. No niestety to była pomyłka w myśleniu.
Także sprawdza się to iż ludzie podążają jak owce za przewodnikiem, jak żyją ekscytującym życiem innych itp. Sam jestem zdziwiony trafnością poglądów Ardena. Tylko jak to się ma do naszej polskiej rzeczywistości? Oto jest właściwe pytanie, a konia z rzędem temu kto zna na nie pełną odpowiedź.
Chyba problem naszego współczesnego świata to mnogość możliwości w naszym życiu. Można być każdym i nikim, robić wszystko i nic, mieć wiele lub strasznie mało.Jest zbyt wiele dróg i rozdroży- istny labirynt. Jeśli popełnisz kilka błędów już na początku- bardzo trudno wrócić do punktu wyjścia. Człowiek babrze się dalej w tym wszystkim.



"Większość ludzi żyje życiem innych
Ich myśli to cudze opinie, ich życie to imitacja,
ich namiętności to cytaty" O. Wilde
Co ty o tym myślisz?

Szkoła czy szkoła życia?- oto jest pytanie...

PS: Boję się także tego: " Jeśli chcesz wiedzieć, jak potoczy się twoje życie, musisz wiedzieć , dokąd zmierzasz"
"Problem nie polega na tym, że podejmujesz złe decyzje, tylko na tym, że podejmujesz decyzje właściwe.
Próbujemy podejmować rozsądne decyzje na podstawie otaczających nas faktów.
Sęk w tym, że wszyscy inni robią to samo".

niedziela, 10 października 2010

Wyścig szczurów



Udało mi się dostać na zajęcia z drugiego roku akademickiego, przedmiot: bazy danych. Doznałem lekkiego szoku. Czemu? Do pewnego momentu prowadzenie zajęć (sprawy organizacyjne) było ok. Do czasu gdy poruszony został temat związany z systemem oceniania i weryfikacji wiedzy studentów. Co mnie tak uraziło? parcie na wyścig szczurów. Prowadzący oznajmił iż na jego zajęciach będzie się liczyła zależność: kto pierwszy- ten lepszy. Nagradzane zostają sowicie 3 pierwsze osoby które zrobią zadanie. Oczywiście ocenami bardzo dobrymi i dobrymi. Pozostała może obejść się smakiem, jedyne co mogą liczyć to lewe zaliczenie na 3 i 3,5. Jak dla mnie jest to niesprawiedliwe. A jednak.

Dodatkowym szokiem było to w jaki sposób ten fakt oznajmił prowadzący. "Nie będzie pomagania sobie na wzajem, każdy będzie pracował tylko na siebie, nikt nie pomaga innym, nie ma do tego prawa. Każdy jest sam z zadaniem. Tak wiec na moich zajęciach będzie prawdziwy wyścig szczurów".

Poczułem się zniesmaczony tymi praktykami. Przecież nie o to chodzi w nauce. Zupełnie niepotrzebnie prowadzący stwarza atmosferę wrogą, rywalizującą, a nie pracy w zespole, pomocy i przede wszystkim nauczenia się- bo o to chodzi. No cóż. jaki to by nie był przedmiot, bardzo łatwy lub bardzo trudny. to sorry ta metoda do mnie nie przemawia. Zbyt kojarzy mi się z pogonią za pieniądzem, podpieprzaniem pracowników, rywalizacją za wszelką cenę itp.

NAPRAWDĘ POCZUŁEM ŻE UCZESTNICZĘ W DZIWNYM, NIE MAJĄCYM CELU WYŚCIGU SZCZURÓW.

Przecież tego nie musi być... przynajmniej nie teraz.
To samo tyczy się na wielu stanowiskach pracy. Z tym że ja mam jeszcze czas poczuć ten inny rodzaj wyścigu szczurów...

Niestety nie udało mi się przedrzeć na drugi rok studiów technicznych Politechniki. Czemu? To złożony problem. Na pewno dojazdy się na to złożyły, spóźnianie na niektóre zajęcia, później odsypianie w ciągu dnia po 2h żeby normalnie funkcjonować. chroniczne zmęczenie, brak systematyczności, braki z technikum, ale także myślę iż uwzięcie się jednego wykładowcy, więcej grzechów nie pamiętam. Wszystko się skumulowało. I zrobiło się co zrobiło. Niemniej jednak uważam to za totalną życiową porażkę. Inaczej nie potrafię. Jestem teraz zagubiony. Co teraz mam robić. Co ogólnie zrobić i którą drogą podążyć. W co zatopić myśli. Czy zacząć przez te pół roku realizować marzenia? Czy może rzucić studia i zacząć drogę zawodową? A może jak gdyby nigdy nic wrócić na studia za pół roku? Zmienić kierunek? uczelnie?
Presja na to by być po studiach u nas jest ogromna. To też wyścig szczurów. Ten kto nie poszedł jest piętnowany w większy lub mniejszy sposób. No bo jak na spotkaniu rodzinnym gdzie większość osób jest mgr inż. lub doktorami, albo po prostu po studiach powiedzieć że niestety to nie dla mnie i ja ich nie będę miał? Uważam że ten problem ma wielu dwudziestolatków w PL. Aż za wiele.

Dużo tych pytań a odpowiedzi jest strasznie mało. Kolejna porażka. Ale kurcze kiedyś one muszą się skończyć. Więc im więcej ich teraz w przyszłości będzie ich mniej. Oby. Choć ta mi daje w kość, i będzie pewnie dawała jeszcze przez długi czas. Temat na najbliższe tygodnie: Co teraz? A Bóg wie...

niedziela, 3 października 2010



Witam!
Niestety jeszcze nie wiem co dalej ze szkołą. Mam nadzieje że wszystko będzie ok. Ale Ale- nie o tym miałem pisać.
Jestem bardzo niezadowolony z "zysku" który został osiągnięty w czasie ostatnich 2-3 miesięcy. Nie wyszło z planów bardzo wiele. Aż za wiele. I nie mogę tego tak zostawić, gryzie mnie sumienie. Przyczyną takiego stanu rzeczy są oczywiście wielkie koszty poniesione w tym czasie. A mogło by się wydawać iż w wakacje będą one niższe (brak jakiegokolwiek dalszego wyjazdu). Było minęło. Czas myśleć o przyszłości. Tak więc na dzień dzisiejszy mam parę rozwiązań, niestety determinowane sytuacją na uczelni.
W tamtym roku uczelnianym odkładałem ok 300zł. miesięcznie. W tym roku chce powiększyć tą kwotę do min 600zł. I mam nadzieje że uda mi się tego dokonać jak najszybciej.

Tak więc dostępne mi opcje to:

1. studia na II roku + akademik
2. studia na II roku + dojazdy
3. dziekanka + praca

1. Zdecydowanie najlepszy wariant jeśli chodzi o zdobycie wiedzy która da mi pracę w przyszłości. Niestety dojazdy w tamtym roku dały mi tak w dupę że chciałbym przynajmniej na sem zimowy iść do akademika. Może dłużej. Jakie koszty? Ano wielkie... Obliczyłem że za samo życie w akademiku, dojazdy, jedzenie, ubrania itp. miesięcznie będą kosztować ok 600zł/ a to ekonomiczny wariant przecież. Dzięki mieszkaniu w akademiku będę miał dziennie + 4h więcej czasu (który poświęcałem na dojazdy) + ok 1-2h w których musiałem odsypiać zmęczenie podróżami. Razem ok 6h ZAOSZCZĘDZONYCH, które mogę z powodzeniem "zainwestować" w coś co może mi dać pieniądze. A no właśnie- kasa. jeśli pójdę tam mieszkać będę musiał dorabiać. Ile by osiągnąć zamierzone 600zł miesięcznie? Heh... Musiał bym dokładnie tyle samo dorabiać. Pewnie w weekendy ale także dobrą opcją było by praca w ciągu tygodnia ponieważ praca pewnie była by dość blisko- w mieście gdzie jest uczelnia. Ale kurcze jednak 600zł miesięcznie to dużo. bardzo dużo.
Dodatkowo można pozyskiwać pieniądze z jakiś dorywczych projektów, małego studenckiego biznesu a także poprzez kredyt studencki który umiejętnie można zainwestować (nie przejeść czy przepić!)

2. Opcja podobna do pierwszej z tym że na dojazdy wydaje ok 100zł. Na jakieś jedzenie, ksera i książki też koło 50-100zł. Z tym iż mam w dupę 4-6h dziennie. W których nic nie zrobię (dojazd jest z przesiadkami, jestem tak zmęczony w pociągach i busach że nic mam nawet zamiaru czytać nic na uczelnie). Jeśli chodzi o osiągnięcie 600zł miesięcznie to... no zostały by te projekty, kredyt S, no i praca w weekendy. Ale ile bym mógł zarobić w te weekendy? Nie oszukujmy się MAX 400zł. Tylko paradoksalnie te 400zł + 300zł zaoszczędzone z budżetu to 700zł. W tej opcji powyżej będzie ciężej zdobyć taką sumę!

3. Noo... Jak chodzi o naukę katastrofa. Dla mnie, dla rodziców dla moich ambicji. Oczywiście rok do tyłu ze wszystkim. Ale i rok przemyśleń nad tym czy warto to studiować, uczyć się dalej, brnąć... Czy zmienić kierunek studiów. Kurcze mam 20 lat jeszcze nie potrafię dokładnie sprecyzować tego czym będę się zajmował przez najbliższe 30lat! Jestem zagubiony- wiem. Ale nie potrafię z tym sobie na razie poradzić.
Co do finansów. Hm... warunek jest z I sem. więc musiał bym uczęszczać na te zajęcia w tygodniu. Kto mnie zatrudni na 6 miesięcy na pełen etat i do tego będę musiał się urywać 1-2 razy w tyg na zajęcia? Raczej nikt. To samo z II semestrem. Tak więc nie wiem jak by to wyglądało. Ale powiedzmy że tą pracę za 1200-1400zł zdobędę. I tak przez 12 mieś. daje nam ponad 15 tys zł. Hm. Brzmi nieźle. Do tego w weekendy nauka na te przedmioty. Jakieś moje projekty, może kredyt studencki i inwestycja jego środków, może mały biznes. Opcji jest wiele, ale nie są one w kolorach tęczy.



Tak więc planów trochę jest. Każdy ma swoje mocne strony jak i te słabe- Czemu tak zawsze musi być!:) Wszystko w sumie będę wiedział w tygodniu który teraz nastanie. Wszystko się jakoś ułoży. Mam tylko nadzieję że szczęście mi dopisze i wyjdę z każdej sytuacji obronną ręką. Z tarczą a nie na tarczy.

Ale walczył będę ze wszystkim do końca- przynajmniej tego nauczyła mnie Politechnika:) Bo szanse są zawsze, nawet gdy okoliczności na to nie wskazują...
Pozdrawiam

sobota, 2 października 2010

Podsumowanie portfela BiegPoMilion



Stan mojego portfela nie był aktualizowany od końcówki lipca czyli przeszło 2 miesiące temu. Ówcześnie saldo wynosiło na plusie ok 10 tys zł. Czas zrobić aktualizacje, i dowiedzieć się co się zmieniło przez te 2 miesiące. Niestety ten czas był dla mnie burzliwy i pełen wydatków. Nie tylko pieniądze szły na szkołę ale także na dojazdy na praktyki, niejednokrotne jedzenie na mieście, częste dojazdy do sąsiedniego miasta no i także koszty związane z kupnem 2 par nowych spodni,
jednej pary butów, wydatków na dentystę, na leki ponieważ jestem chory na dzień dzisiejszy...
Nie mogę powiedzieć bo sporo tego było. A będzie znacznie więcej. No cóż. jakoś trzeba sobie radzić. No więc zaczynamy.




Bilans:

Przychody:
-działalność związana z klockami- jeszcze nie skończyłem tej działalności.
-Bank WBK- 200zł
-oprocentowanie konta mocno oszczędzającego w Polbanku- 5%
-pieniądze z pomiarów natężenia ruchu- 240zł
-sprzedaż auta-1500zł
RAZEM: 1940zł

Rozchody:
-dojazdy- ok 200zł
-szkoła- 100zł
-buty- 75zł
-2 pary spodni- ok 150zł
-koszty związane z autem- 1100zł (nie wliczając kupna auta)
-koszty leków i dentysta- 90zł
-jedzenie na mieście, kino, małe wyjazdy, itp.- ??
RAZEM: 1715zł + wspomniane koszty życia w mieście.

Rozchody przewidziane w niedalekiej przyszłości:

-warunek na uczelni- 500zł
-koszty życia w akademiku- 600-700zł/mieś
-koszty związane z zamknięciem rachunków w WBK- 1konto= 7-14zł.

Bieżący skład portfela na dzień 02.10.2010r:

konta WBK: 1180,95zł
2 konta Polbank: 9,51zł i 1901,20zł
konto ING: 2470,87zł
Ilość pozostałych klocków za cenę zysku: ok 1000zł
w monetach: 3600zł
pożyczka: 150zł
w gotówce: 130zł

RAZEM: 10442,53zł