czwartek, 16 września 2010

Koszty auta/ wreszcie sprzedaż :)



Witam!

Wreszcie udało mi się sprzedać zgrzyta. Na prawdę było mi z nim źle. Za błędy się płaci. Tym bardziej finansowe. Przykład? np. kupno auta które było po wypadku niestety. Wiadomo: młody kierowca, praca w wakacje i zarobione pieniądze- bardzo chciałem mieć auto swoje, własne wymarzone. I do pewnego dnia ono także takie było... Niestety rzeczywistość zweryfikowała mój błąd za który sowicie zapłaciłem. Niestety z własnej kieszeni. Ale była to na prawdę dobra lekcja.
Mam tylko nadzieję iż takiego błędu już nie popełnię i nauczyłem się czegoś...

Koszty:
auto: 2,200zł
OC: 600zł + 250zł= 850zł
podatki, naprawy, części itp= 250zł
Razem auto mnie kosztowało 3300zł. Za taką kasę mogłem kupić porządne auto trochę starsze i mniej "wypasione"
Ale oczywiście tak się nie stało. A szkoda;)
Zysk ze sprzedaży auta? 1500zł.
W podsumowaniu jestem w plecy na tej pięknej transakcji ok 1800zł. Hm... jak by tak pomyśleć co mógłbym zrobić z tą kasą w ciągu roku a nie zaciskać pasa i non stop oszczędzać, inwestować itp... to aż mnie krew zalewa. Ale tak jak powiedziałem, za naukę się płaci, za błędy także.
A to był mój błąd.

Pozdrawiam:)

11 komentarzy:

  1. 1800 straty to nie fajnie a kiedy kupisz nowy samochód ? Może taki na którym uda cię się choć nie stracić na sprzedaży.

    OdpowiedzUsuń
  2. kupno auta które było po wypadku - rozumiem to był ten błąd który teraz nigdy nie popełnisz? Dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm ale o co chodzi? przeciez OC czy naprawy to chleb powszedni jak się posiada samochod, szkoda, że jeszcze kosztów benzyny nie doliczyłes :P wszystkie samochody sie psuja, a przez rok 250zl na naprawy to naprawdę mało... nie wiem o co ten cały płacz. Samochod to niestety luksus i odpowiednio kosztuje.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, popełniłem błąd. Chyba największy finansowy błąd w moim dotychczasowym życiu. Auto zostało kupione przeszło rok temu. Miało być do zrobienia tylko końcówka tłumika i 1 mała dziura w podłodze. Wyszło o wiele więcej. Po konsultacji ze znajomym mechanikiem otworzył mi oczy na ogrom usterek tego auta- wtedy zrozumiałem że był to zły zakup. Jak powiedział koszt napraw wynosił by mniej więcej tyle ile dałem za to auto- nie miałem takich pieniędzy. On sam powiedział że auta nie opłaca się naprawiać ponieważ i tak za rok znowu coś poważnego pójdzie i tak w kółko. W między czasie trzeba było opłacić OC. Zarejestrować auta nie mogłem bez przeglądu. Do przeglądu trzeba było auto przygotować. Wszystko wydłużało się w czasie bo mechanik miał inne auta do zrobienia a mój stał nietknięty. Dramat. W wyniku tego auto było używana sporadycznie, stało przeszło rok, a opłacić go musiałem. Dlatego piszę o tym jak by to nie był chleb powszedni. Nie płaczę ale mam świadomość że był to zły wybór.
    A co do stwierdzenia że auto to luksus- nie zgodzę się z nim. Zależy od sytuacji, każdą trzeba rozpatrzyć indywidualnie.
    Co do kupna następnego wozidełka poważnie na wstępie się zastanowię. Będzie to już przemyślany zakup, najlepiej pojadę na Stacje D. sprawdzić stan przed kupnem. Tylko nie wiem kiedy, i w ogóle. Na razie jeszcze auto nie jest mi potrzebne tak bardzo. Ale w każdej chwili może się to zmienić.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Żeby popełnić taki finansowy błąd wcale nie potrzeba kupować samochodu. Głupia konsola w dzień premiery i straty większe. Samochód to luksus tak jak i konsola, komputer, dobry telewizor 3D dziś. Każdy musi się z tym liczyć, i skalkulować czy to mu się opłaca.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dla każdego luksusem będzie coś innego. I każdy uczy się na swoich przykładach. Ja na kupnie auta, ty na konsoli. Nauka płynąca z tych dwóch sytuacji jest podobna tylko przedmiot który kupiliśmy jest różny. A taka prawda że elektronikę. nowe z salonu samochody itp nie musimy wcale kupować nówek, i tak to straci solidnie na wartości już w ciągu pierwszego roku użytkowania.

    OdpowiedzUsuń
  7. To jest luksus. Poczytaj sobie o dobrach luksusowych (mikroekonomia).

    OdpowiedzUsuń
  8. Dla mnie luksus to nabywanie dóbr, usług itp. na które może sobie pozwolić wąska grupa społeczna- czyli bogaci i najbogatsi. Koszt zakupu auta jest zróżnicowany. Są samochody które można kupić za 1000zł a są i takie za 1000000zł. Jeśli biorąc pod uwagę koszty zakupu, utrzymania auta które jest dość sporadycznie używane- kilka razy w tyg. przy obecnej średniej krajowej (ok 3 tys brutto) to nie jest to dobro luksusowe i w mojej definicji nie jest on luksusowym. Jeśli na taki "luksus" może sobie pozwolić przeciętny 18-19-20 latek który jeszcze się uczy w szkole średniej, a auto utrzymuje tylko z pieniędzy które zarobił podczas wakacji to o jakim my mówimy luksusie?
    A co teraz gdy kupiliśmy owe auto by więcej zarabiać? gdy dostaniemy pracę dzięki temu środkowi transportu który jest niezbędny do wykonywania lepszej, wygodniejszej, lepiej płatnej pracy? Też jest luksusem? Raczej nie...A co gdy powiemy że kupiliśmy auto bo założymy firmę kurierską? Też jest luksus? no nie za bardzo, dlatego twierdzę że czasem to co pisze w książkach (które de facto napisano kilkadziesiąt lat temu a teraz są tylko nowe wydania) jest dość mocno przestarzałe a świat idzie do przodu. Co innego Lexus, a co innego poczciwy Maluch. Mówię o ROZSĄDKU nie o sztywnych definicjach książkowych z których wynika jednak że jest to dobro luksusowe. To tak jak by powiedzieć że osoba która zarabia rocznie powyżej 100 tys zł jest zaliczana do grupy tzn. bogatej. Nic bardziej mylnego ponieważ może ona na życie wydawać więcej niż zarabia a do tego jeszcze się zadłużać. I co ona jest bogata? Nie ona jest tylko MAJĘTNA. A z definicji książkowej wynikało by że jest bogata.

    Dla mnie Luksus to coś co jest tylko dla wąskiej grupy ludzi. Z biegiem czasu pojęcie luksusu zmienia się. Kiedyś luksusem było mięso ponieważ tylko nieliczni mieli na tyle pieniędzy by w PRL kupić takowe, kiedyś poczciwy golf był rarytasem, ponieważ nielicznych stać było na niego. Dziś każdy mówi o tych autach że to złomy- ponieważ standard życia, zarobki i poziom życia się "nieco" zmienił od tamtych czasów.
    Dlatego pojęcia książkowe,prawne itp czasem mają się nijak do rzeczywistości. Tak to już jest...

    OdpowiedzUsuń
  9. Widać, że nadal nie znasz definicji dobra luksusowego. Nigdzie nie tam nie jest napisane, że jest to samochód czy jacht. W skrócie: jeżeli wraz ze wzrostem dochodu rośnie popyt na dane dobro, jest to dobro luksusowe. I dokładnie tak samo zdrowy rozsądek podpowiada. Samochód jako pewna grupa dóbr jest luksusem. Zarabiasz 2 tys., masz 10-letniego Suzuki Swifta, zarabiasz 10 tys. masz nowego Merca. Tak to już jest z dobrami luksusowymi.

    A ten przykład z osobą zarabiającą >100 tys. rocznie nie wiem, co ma udowodnić. Zwłaszcza, że nietrafiony, bo wg PWN "majętny" jest synonimem "bogaty". Zresztą ten słownik PWN mówi, że "luksus" to "3. «drogi przedmiot ułatwiający lub uprzyjemniający życie»". I w tę definicję doskonale wpasowuje się telewizor czy samochód.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja dla tego poważnie myślę o leasingu samochodu - kupowanego na własną firmę oczywiście. \

    Jak na razie wszyscy znajomi mi odradzają (tak jak odradzają mi budowy domu z "drewna") bo mówią, że to za drogie itp, ale jak patrze ile kosztują naprawy, ile trzeba się namęczyć ze starymi rzęchami itp to mnie odpycha wizja kupowania używanego samochodu.

    Przy 5 letnim leasingu i z odliczeniem VAT mam pierwsze 2 lata gwarancję, może i koszty utrzymania większe (planowane) ale o wiele mniej albo wcale tych nieplanowanych.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zgadzam się z Szymonem. To jest dobro luksusowe. To, że czasem staje się narzędziem pracy, to już inna sprawa. Wtedy powinno generować przychód większy niż koszty eksploatacji.
    Jeśli kupujesz auto do użytku prywatnego, to musisz się liczyć z kosztami. Ja powstrzymywałem się długo przed tym zakupem, bo wychodziłem z założenia, że wszędzie mogę dojechać komunikacją publiczną. Dopiero jak zacząłem więcej zarabiać, to kupiłem samochód i teraz co roku jestem lżejszy o kilka tysięcy. Nie wspominając o utracie wartości auta. Uważam, że powstrzymywanie się jak najdłużej przed tym zakupem było dobrym ruchem.

    Do Pawła Choińskiego: plusem leasingu jest możliwość wrzucenia go w koszty, ale koszty eksploatacji nowego auta (przeglądy w autoryzowanych serwisach, duża utrata wartości na początku itd.) przewyższają często koszty eksploatacji kilkuletniego auta nawet jeśli wliczysz w to koszty napraw.

    OdpowiedzUsuń