piątek, 28 stycznia 2011

Zawodowy kompan do butelki czyli...



" ... Oryginalny pomysł na biznes.
Jak zawsze przeglądałem sobie witrynę www.biznes.interia.pl i natrafiłem na ten oto ciekawy artykuł. Pomysł fajny, oryginalny i ciekawy, choć mam pewne MAŁE wątpliwości do targetu usługi. Z drugiej strony patrząc pomysł narodził się na Ukrainie gdzie wiadomo iż tamtejsza ludność nie broni się rękami i nogami przed wypiciem kieliszka wódki. To nastraja optymistycznie, ponieważ jeśli tam się dało, u nas Polaków także może w pewnym stopniu zagościć ten model zarobkowania.
Myślę iż jest to naprawdę ciekawa opcja i warto się głębiej zastanowić nad wprowadzeniem jej na rynek polski. Choćby spróbować:) Bowiem powszechnie wiadomo że Wódka Connecting People oraz nastraja pozytywnie do ożywionych prawdomównych rozmów. Bo kto czasem nie potrzebuje się wyżalić? wygadać drugiej osobie? opowiedzieć o swoich problemach? Na trzeźwo nie ma co- bo głupio, co innego gdy języki się plączą i można swobodnie wydukać co nas trapi...
Oczywiście można się tu także doszukać wartości terapeutycznych, psychologicznych itp :) Co jeszcze bardziej przemawia za tego typu biznesem.

Pozdrawiam!
-------------------------------------

" Napije się z tobą, wysłucha, zabawi dowcipem, a nawet zaśpiewa na życzenie - profesjonalny kompan do butelki.

Masz ochotę się napić, ale brakuje ci towarzysza? Chciałbyś porozmawiać, ale wszyscy znajomi są zajęci? Ukraińcy już rozwiązali ten problem!

Usługę kompana do butelki promuje prywatna agencja z Dniepropietrowska, a napisała o niej kijowska gazeta "Siegodnia". Trzeba za nią zapłacić 150 hrywien (ok. 57 zł). Nowy zawód cieszy się ponoć dużym zainteresowaniem.

"Większość klientów to kobiety. Usługa najczęściej zamawiana jest w trybie pilnym (...) Istnieją pewne ograniczenia: żadnych relacji intymnych oraz długotrwałego pijaństwa" - napisała gazeta "Siegodnia". "

Redakcja "Kariera"
http://biznes.interia.pl/praca/aktualnosci/news/zawodowy-kompan-do-butelki,1570856,4204

- - - - -

sobota, 15 stycznia 2011

Co zwiększa szanse na zbicie fortuny?- Ciekawy artykuł.


" Statystyczny Polski dłużnik to 37-latek, zodiakalny byk. Mieszka na Mazowszu lub Górnym Śląsku i ma niemal 3 tys. zł długu – wynika z danych firmy windykacyjnej Kruk. Podobnych wspólnych cech można szukać także u najbogatszych ludzi naszego globu. Statystyczny miliarder mieszka w USA, zwykle w Kalifornii, ewentualnie w Nowym Jorku lub Teksasie, ma 62,2 lata i urodził się we wrześniu – podaje Forbes.com.

W sumie w Stanach miliarderów jest 272, na drugim miejscu znalazły się Chiny z wynikiem 49. Na tle tych państw nasz kraj wypadła bardzo blado – na odległych miejscach znalazło się czterech Polaków. To Jan Kulczyk, Zygmunt Solorz-Żak, Leszek Czarnecki oraz Michał Sołowow. Każdemu z nich udało się zdobyć majątek szacowany na co najmniej 1 mld dol. Możemy spodziewać się, że wkrótce dołączy do nich kolejny miliarder z polskim paszportem?

Od pucybuta do miliardera

Kto nie dostał pokaźnego majątku w spadku po bogatych przodkach, ma cień szansy na zbicie ogromnej fortuny o własnych siłach. Twoje szanse rosną, jeśli jesteś właścicielem firmy, która wyemitowała akcje i urodziłeś się we wrześniu. To właśnie w tym miesiącu na świat przyszło proporcjonalnie więcej miliarderów niż w innych (64 na 678 żyjących obecnie na całym świecie) – wynika z danych Forbes'a na temat miliarderów, którzy do majątku doszli sami. Średnia wieku na liście to 62,2 lata, więc 26-letni Mark Zuckerberg, z majątkiem szacowanym na 6,9 mld dol. (40. miejsce na świecie) wyraźnie odstaje w tym towarzystwie.

Studia niepotrzebne?

W drodze na szczyt może pomóc także dyplom wyższej uczelni, zwłaszcza Harvardu – posiada go 38 osób z listy Forbes'a. Drugie miejsce zajął Uniwersytet Stanforda, do którego uczęszczało 18 miliarderów. Okazuje się, że w niektórych przypadkach wystarczyło spędzić na szacownej uczelni tylko trochę czasu – niektórzy znani miliarderzy rzucili studia, aby błyskawicznie dojść do ogromnych pieniędzy. Są wśród nich m.in. współzałożyciele serwisu Google Sergey Brin i Larry Page, a także współzałożyciele serwisu
Yahoo David Filo i Jerry Yang, którzy nie ukończyli studiów na Stanfordzie. Mimo to wykształcenie wyższe jest istotne – szansa na dojście do miliardów po ukończeniu tylko szkoły średniej istnieje, ale jest niewielka.

Ważny jest zresztą powód, dla którego odchodzi się ze studiów – w przypadku Billa Gatesa, który rzucił Harvard już na pierwszym roku, był to strach, że jeśli z Paulem Allenem będą zbyt długo czekać, ktoś ich uprzedzi. Efekt: powstanie Microsoftu, 53 mld dol. na koncie
i 2. miejsce Gatesa na liście najbogatszych ludzi Forbes'a.

Umiejętność wstawania

Podobnie jak rezygnacja ze studiów, szans na sukces
finansowy nie przekreśla też wyrzucenie z pracy. Przydarzyło się to m.in. miliarderowi Michaelowi Bloombergowi, który założył swoją firmę po tym, jak zwolniono go z Salomon Brothers. Z kolei gdy Davidowi Tepperowi nie udało się zostać partnerem w Goldman Sachs, więc ruszył z własnym biznesem. I został miliarderem.

Jak podaje Forbes, porażka to element wpisany w historię wielu miliarderów. Jeden z nich, John Paul DeJoria był nawet bezdomny i spał w samochodzie w czasie rozkręcania swojego biznesu. W latach 90. Donald Trump musiał stawić czoła bankructwu, a Steve Jobs był zmuszony opuścić college, bo nie stać go było na opłacanie nauki
. Na dnie znalazł się też miliarder Mark Cuban. Jak dziś przyznaje, do wysiłku bardzo zmotywował go powrót do ciemnego domu – prądu nie było, bo Cuban nie miał pieniędzy na płacenie rachunków
. Wniosek: nie poddawać się, być pewnym siebie i mieć żądzę sukcesu niezależnie od okoliczności.

Od kamaszy do białych kołnierzyków

Po dyplomie warto było też odbyć służbę wojskową – doświadczenia
tego typu ma na swoim koncie wielu miliarderów, którzy do bogactwa doszli własną pracą. Być może armia zahartowała ich do tego stopnia, że walka z konkurentami w biznesie była już dla nich pestką? Nawet gdy zanurzali się w pełen tajemnic, skomplikowany świat finansów. To branża, na którą warto postawić – właśnie pracując w sektorze finansowym miliardów dorobiło się 80 na 678 przedsiębiorców z ubiegłorocznej listy Forbes'a.

Testosteron?

Okazuje się, że niezwykle ważnym czynnikiem jest płeć – wśród miliarderów zdecydowanie dominują mężczyźni
, kobiety właściwie się nie liczą. Na 678 światowych zaledwie 15 (nieco ponad 2 proc.) to kobiety. Z tego niemal połowa (siedem) doszła do ogromnego majątku, robiąc interesy w Chinach. Niestety, szklany sufit pokrywa niemal całą kulę ziemską – kobiety są przedsiębiorcze, ale awansują znacznie rzadziej niż mężczyźni, tylko do pewnego etapu. Drzwi do zarządów spółek i astronomicznych zarobków często są przed nimi zamknięte. Do mniejszej obecności kobiet w gronie najbogatszych może też przyczyniać się mniejsza skłonność do ryzyka, którego w drodze na szczyt nie da się przecież uniknąć.

Oczywiście takich prawidłowości i wskazówek nie należy traktować śmiertelnie poważnie. Aby znaleźć się w elitarnej, kilkusetosobowej grupie miliarderów musi spleść się mnóstwo okoliczności: ciężka praca i wytrwałość zwykle nie wystarczają. Dróg dojścia do wielkiego majątku jest bardzo wiele. Warren Buffett, drugi najbogatszy człowiek Ameryki, miał doskonałe przygotowanie teoretyczne – do 12. roku życia przeczytał wszystkie książki dotyczące inwestowania z lokalnej biblioteki w Omaha. Z kolei miliarder George Kaiser przyznał, że w dojściu do bogactwa pomogło mu przede wszystkim "durne szczęście", a nie wyjątkowe cechy charakteru czy inicjatywa."

Źródło: Forbes.com


Cris:

Oczywiście także uważam iż podobne wskazówki należy traktować z przymrużeniem oka. Niemniej jednak o czymś to świadczy i można z tego wysnuć pewne wnioski. Otóż by stać się bogatym decyduje wiele czynników, wiele zdarzeń i przypadków losu. Absolutnie żaden z nich nie przekreśla naszych szans w byciu bogatym, ani także nie gwarantuje iż do końca życia będzie się nam przelewało.
Widzimy także iż Ci którzy już doszli tam gdzie my chcemy dojść miewali lepsze czy gorsze chwile. Nie musisz urodzić się bogaty, by nim zostać. Nie musisz skończyć studiów, mieć świetnie płatnej pracy lub w ogóle jakiejkolwiek, możesz być kobietą, możesz być bezdomnym... Ale trzeba mieć ten niezidentyfikowany pierwiastek.
Akurat nikt nie potrafi go określić do końca trafnymi słowami. Czasem przypisujemy sukces wielu cechom charakteru danego człowieka. Ale każdy Miliarder ma to "COŚ" czego innym najzwyczajniej brak.

PS> Jednak przystaje także do stwierdzenia iż nawet największy talent gdy nie będzie rozwijany i ćwiczony nie wyda należytych plonów. Po latach zostanie jedynie ugór.

Pozdrawiam!

środa, 5 stycznia 2011

Nowy Rok


Witam!
Pierwsze urodziny Bloga przeszły bez większego odzewu. Zapewne przyczyn jest wiele pewnie najważniejsza to praca, praca i jeszcze raz praca:). No co tam. Rok minął, droga drogą a zajść gdzieś musiałem przecież prawda?
Ogólnie życzę sobie i czytelnikom by ten blog jeszcze długo, długo istniał w sieci, by był stale aktualizowany, pomagał innym a przede wszystkim podobał się czytelnikom którzy tłumnie będą do lektury powracać. Nie będę robił podsumowania tego co przez ten rok się stało, bo przecież każdy może sobie przeczytać we wszystkich postach co się działo. Powiem tylko iż było tego sporo, Były wzloty i upadki- ale nikt czytając posty nie powinien się nudzić. Tak więc zainteresowanych zapraszam do lekcji historii mojego Biegu Po MILION.

Co do pracy jestem przed kolejną już drugą "wielką" wypłatą:) Hm... Podobno i w tym miesiącu po cichu mogę liczyć na wyższą premię za dobrze odwalaną robotę i zasługi. Tere fere:D Premia podstawowa to ok 50zł <śmiech> ale zawsze to coś:)
W styczniu czyli na dniach powinienem dostać przelew, oczywiście także zgłoszę się po kasę z liczenia natężenia ruchu.

Starałem się także o wakat w ogólnopolskim spisie ludności (czy jakoś tak) ale jak to bywa w PL, niby są miejsa a jednak nas nie wybierają. Oczywiście- znajomy, znajomemu itd... Nie przejmuję się tym;]

Zauważyłem iż w moim życiu zaczyna tworzyć się pewnego rodzaju trend. Otóż pod koniec roku kalendarzowego oraz początek nowego (styczeń) jakoś pięknie wszystkie niekontrolowane wydatki kumulują się. W przyszłości prawdopodobnie bedę zmuszony ustanowić sobie fundusz awaryjny na list/gru/sty/luty :D Nie wiem jeszcze w jakiej wysokości bo takie kwoty wychodzą że głowa mała, ale na pierwszy głód jakieś 400zł powinno wystarczyć.

Ps. Auto mi się zepsuło (nic dziwnego ma swoje lata) to co potrafiłem sam to zrobiłem. Także wymianę paska klinowego na parkingu Lidla, bez jakichkolwiek narzędzi. Przeżycie niesamowite, męczarnia także. Ale udało się. Co innego to że dojechałem do domu a on się zerwał:) po oględzinach i ponownym rozpatrywaniu problemu doszłem do wniosku że albo pasek był ciut za luźny, albo co gorsza dwa koła pasowe nie są w równej linii.
Tak na marginesie: Posiadanie starszego auta, niezbyt zaawansowanego technicznie to wspaniała sprawa dla młodego kierowcy, czy człowieka. Każda usterka liczy się z kosztami, koszty z pieniędzmi a tych jak zawsze jak na lekarstwo. Tak więc co robi młody człowiek? Podwija rękawy i stara się sam naprawić jakieś drobne usterki. Przy czym oczywiście uczy się myśleć logicznie, konstruktywnie i wyciągać wnioski. Brudzi sobie rączki, ale jednak jeśli coś sam zrobi to satysfakcje ma podwójną (pieniądze + satysfakcja z dobrze wykonanej pracy).
Można by rzec same plusy...

W grudniu zmusiłem się do chodzenia na basen. Tak na prawdę to pierwsze dwa razy to było zmuszanie się na siłę. Później z górki. W styczniu gdy dostanę wielką kasę z wypłaty:) zapiszę się ponownie. Stwierdziłem iż bieganie w taką pogodę i przy takich temp jak jest u mnie to zabójstwo. Choróbsko mnie jakieś bierze więc sobie odpuszczam- tylko basen:)

Polecam książkę "Inteligencja Emocjonalna" Daniel'a Goleman'a. Super książka, dająca do myślenia o tym jak kontemplujemy, jak robimy, a co możemy zmienić. Pokazuje różnice w myśleniu obu płci, ludzi którzy różnią się właśnie int. emocjonalną oraz wyjaśnia dlaczego dzisiaj samo wysokie IQ to trochę mało by wspiąć się na wyżyny swoich możliwości.
POLECAM!

W sumie na dzień dzisiejszy to wszystko. Mam nadzieję że w tym nowym roku ponownie będę się rozkręcał. Oby tylko wszysko lepiej się potoczyło niż w 2010:)

Pozdrawiam!