poniedziałek, 30 sierpnia 2010

"Życie jest ciężkie, życie jest trudne"



Chyba każdy z nas słyszy od innych towarzyszy godziny, dnia, życia pewne narzekania. Jest ich wiele, tak wiele jak dużo jest aspektów życia. Ale oczywiście ludzie w tej całej konkluzji na temat życia i problemów do stwierdzenia że przecież to życie jest ciężkie i to ono jest trudne, skomplikowane. O ironio! Jak mnie takie myślenie wkurza! Nie wiem czy mam rację ale niejednokrotnie moja teoria okazało się prawdą. Miała magię i urzeczywistniła się w realnym świecie. Otóż jak można mówić że życie jest ciężkie? że życie jest trudne, niesprawiedliwe i ogólnie do dupy? Że źródłem naszych kłopotów jest jakaś niewidzialna siła która niejednokrotnie wgniata nas w ziemię rzeczywistości która i tak nadaje się tylko do podtarcia tyłka? Jak dla mnie te oszczerstwa pod adresem życia są nie do zniesienia.
Co nie udało Ci się? spadłeś z wysokiego progu i tyłek boli? OK. Rozbiłeś się autem? OK. Biznes się nie udał? OK...

Tak więc o co chodzi? Pomyśl. Zamknij na chwilę oczy (naprawdę!i tak nikt nie widzi- nie ma się czego wstydzić) Wyobraź sobie twój ostatni problem, przez który stwierdziłeś że jednak życie jest trudne i ciężkie. Widzisz to? Teraz? I odpowiedz sobie na to jakże ważne pytanie: Jak myślisz kto jest prowodyrem tego całego zajścia. tego że uważasz jakoby cały świat był do dupy? odpowiedź brzmi: LUDZIE. To przez nich wiele rzeczy się komplikuje, nie przez życie. Samo w sobie Życie jest proste, gra się w nie według tych samych zasad co 2000 lat temu. Tylko okoliczności się zmieniają, ludzie się zmieniają. Życie pozostaje bez zmian. Jak to powiesz? Przecież nie mamy jak zmienić tego życia! żadnego wpływu na niego nie ma!Co dopiero na innych ludzi! Hm... Nieprawda- zacznij od samego siebie. Ilekroć sam sobie szczeliłeś gola między nogi? Powiedziałeś nie da się, za trudne to jest, nie ma po co, po co się męczyć, i tak z tego nic nie będzie? itd? To właśnie jest twoja decyzja jako człowieka. Nie mieszaj do tego życia. W tych przypadkach to ty spieprzyłeś sytuację, nie życie. Ilekroć ludzie się kłócą, coś nie wychodzi innym, nie udaje się w sądzie, w urzędzie, w biznesie... To jest sprawka ludzi nie życia. My jesteśmy kowalami swojego losu. Nie życie. To inni nas rozliczają z tego co my zrobimy a nie tak naprawdę my. Ale wszystko to zgotowali Ludzie Ludziom. Życie nie ma z tym nic wspólnego.

Dlatego zawsze jak słyszę że ktoś ma problemy i mówi że życie jest ciężki i trudne, odpowiadam sobie w myślach: " Nieprawda, Chłopie nie widzisz tego że Życie nie ma nic wspólnego z problemami? Życie po prostu jest. To ludzie stwarzają między sobą problemy a później one wychodzą na światło dzienne. Życie to nie problem. To tylko środowisko dla naszej egzystencji". Ja w to wierzę. Wierzę w to że to jednak ludzie tworzą problemy wokół siebie, a później obwiniają kogoś innego, najczęściej właśnie poprzez " życie jest trudne, nie będzie cię rozpieszczać, więc uważaj i zapierdalaj jak możesz bo i tak kiedyś będzie źle i możesz się nie podnieść".

Pamiętaj czytelniku. Życie jest jakie jest, to tylko słoik w którym my żyjemy. Powietrze którym oddychamy to jest to co zrobimy, jeśli będzie coraz więcej jadu, trucizny, oczernień, winy to powietrza będzie coraz mniej a my się podusimy. Jak widać słoik- życie, jest jakie jest- od tysięcy lat podobne, tylko my się zmieniamy, powietrze się zmienia, jeśli tego nie zrozumiemy że to ludzie stwarzają problemy zawsze znajdziemy kozła ofiarnego naszego niepowodzenia w życiu myśląc na starość jak by to było gdybym ruszył jednak dupę i zrobił odwrotnie do tego jak się potoczyło.

Dziękuję.

Oby jak najmniej ludzi którzy obwiniają życie za swoje niepowodzenia. Oby wreszcie pomyśleli że problemy to my- Populacja, że to my stwarzamy, kreujemy, obwiniamy. To my jesteśmy życiem. Więc od nas zależy jakie ono będzie.

sobota, 28 sierpnia 2010

Mała dawka demotywujących/inspirujących Demotywatorów





Tak jak w tytule:

piątek, 27 sierpnia 2010

Wysokich cen nie będzie?



Witam!
Ostatnio poinformowałem was za ile poszła aukcja z klockami LEGO (335zł). Zauważyłem jednak spadek cen w tym "biznesie". Ceny 2 kolejnych aukcji wynosiły bagatela 130zł i 172zł. Tak więc wychodzi grubo mniej niż wspomnianej powyżej rekordowej aukcji. Czym to może być spowodowane? Myślę że kasa ucieka w stronę wyprawek szkolnych dzieciaków. Wiadomo książki, ubrania, przybory, plecaki itp kosztują niemało. Drugim pomysłem jest także to iż nie ma teraz jakiejś szczególnej okazji by zakupić dzieciom owe klocki lego- np w nagrodę lub na święta, komunie, imprezy, wyniki w nauce itp. Trzecią opcją może być także to iż jest już bardzo dużo klocków na allegro i jednak podaż jest zbyt wielka w stosunku do popytu. Hm... Jednak nie wierzę w to ostatnie. Nie wydaje mi się żeby to był powód takiego obrotu sprawy. Tak więc co jeszcze może mieć wpływ na takie ceny? Aukcje ogólnie są dość podobne do siebie pod względem wyposażenia.

Zastanawiam się czy nie poczekać trochę ze sprzedażą klocków na dzień dzisiejszy na za miesiąc. Może później? Chodzi o to by ceny ponownie poszybowały w górę. Jakieś propozycje?
Pozdrawiam

niedziela, 22 sierpnia 2010

Kasę biorą! Nic nie robią... Ach Ci politycy!



Witam!
Wiele mówi się o tym że politycy polscy nic nie robią, a kasę trzepią wielką za siedzenie na dupach. Nie mówię że się z tym nie zgadzam, lub odwrotnie ale nie oto tutaj chodzi. To o co? Po przeczytaniu pewnej książki na ostatnich stronach widniał krótki tekst który odnosił się do oświadczeń majątkowych naszych posłów. Niektórzy pisali nieco enigmatycznie ale mimo tego można jakieś wnioski wysnuć z zamieszczonych na tej stronie informacji:

oświadczenia majątkowe posłów


Wiadomo iż posłowie nie zarabiają mało. Ale co robią z tą kasą? Przejadają? przepijają? Raczej nie. Oni nikomu o tym nie mówią. Oni jednak inwestują. No bo skąd by mieli takie majątki? Raczej nie tylko z tego co zarabiają. Jak mawia Kiyosaki nie najważniejsze jest to ile się zarabia ale co się robi z tymi pieniądzmi które potrafimy zatrzymać dla siebie. O co chodzi? O to że jednak Posłowie nie chwalą się co robią ze swoimi pieniędzmi. No bo i po co i dlaczego mają to robić? To ich prywatna sprawa. Ale nie zmienia to faktu iż oni jednak mają swój rozum, są wolni i robią z pieniędzmi to co chcą. A chcą je pomnażać. Jak ogólnie się sądzi idzie im to nader dobrze. Dlatego warto przekonać się co tak naprawdę oni mają w swoich portfelach? A mają naprawdę dużo. Może komuś to się nie przyda, ale wydaje mi się że niektórzy jakieś wnioski wysnują z tego. Posłowie inwestują w ziemię, w nieruchomości, w fundusze inwestycyjne. Niemałe sumy. My prawdopodobnie takich nie mamy- ale nie o to chodzi. Żeby się uczyć i inwestować nie trzeba mieć setek tysięcy jak oni. Ale to co napisali w oświadczeniach- jest prawdą i można po wnikliwym przeglądzie pomyśleć czy my też tak możemy? Ano możemy.

Dlatego jeśli już na nich narzekamy, nie mamy z nich pożytku politycznego (choć nie do końca) to chociaż na ich przykładzie nauczmy się czegoś. Róbmy podobne rzeczy co oni, wszak politycy nie są najbiedniejszą grupą społeczną. A nuż coś nam do głowy przyjdzie. Jeśli oni potrafią to My także...
Szkoda tylko że jeśli to im tak dobrze wychodzi (w przeciwieństwie do polityki) nie chcą zrobić tego dobrego dla nas i podzielić się informacją jak, co gdzie i kiedy. Albo chociaż powiedzieć na swoim przykładzie że oszczędzanie popłaca, fundusze inwestycyjne dają dość dobry zarobek, a jeśli dobrze się w tym wszystkim ustawimy- nasze emerytury które się cały czas kurczą- możemy sobie odbić naszymi małymi ale regularnymi oszczędnościami. Zapewnili byśmy sobie wtedy godne życie po pracy do tego grosze z emerytury i żyło by się lepiej. A tak to tylko słyszę że jest źle, że emerytur nie będzie ale nikt nie mówi jak pomóc tym ludziom. Oni wiedzą- pokazują to swoim majątkiem, jakoś nie potrafią nawet na bąknąć że jeśli państwo nie potrafi, to chociaż my byśmy się postarali. A jak? " A podobnie jak ja" I w tej chwili polityk lekko uświadamia Polaków jak by mogli to zrobić by nie drżeć o swoją przyszłość. Przecież to jest takie łatwe... Oczywiście nie dla wszystkich. Ale wydaje mi się że większość ludzi znajdzie u siebie (po ucięciu głupich wydatków) dodatkowe kilka złoty na oszczędzanie i inwestycje.

Chociaż tyle dobrego by zrobili. Ale nic. Może kiedyś się doczekam.

Pozdrawiam

sobota, 21 sierpnia 2010

Nowy projekt?



Ostatnio wpadłem na nowy pomysł (w sumie przez przypadek po obejrzeniu w TV materiału o second- handach) na projekt. Mianowicie plan jest taki iż będę (nie codziennie) odwiedzał Lumpeksy w poszukiwaniu ciuchów markowych produkcji. Po prostu metki D&G, Nike, Adidas, Next, Diverse, CK i wiele innych. Przede wszystkim wszystko zależy od mojej pierwszej aukcji. Czyli dokładnie za ile pójdą ciuchy. Za ubrania łącznie zapłaciłem 90zł. Do tego koszty aukcji- ok 17zł. Razem jest tego 107zł. Z tego wynika żebym w ogóle myślał o tego typy działalności aukcja musi osiągnąć równowartość ok 180-190zł. Niestety tak się złożyło iż koniec aukcji nie jest zbyt trafnym szczałem. Niedziela 22.40- normalni ludzie kładą się spać przed pracą.

Link do aukcji:

Aukcja na allegro


Tak więc podsumowując wszystko zależy od ceny którą osiągnie aukcja. Nie ukrywam że chciałbym by była ona jak najwyższa i osiągnęła zamierzony pułap. Rozwiązało by to problem braku pomysłów na projekty.

Poza tym mam w głowie od października- listopada pomysł na mały biznes. Bardziej na etat dla samego siebie. Ale do tego potrzeba mi gotówki. Jak dla mnei dużej więc trzeba działać.

Pozdrawiam!

środa, 18 sierpnia 2010

Ludzie są Popierd***** / Czyli o wartości przedmiotów materialnych



Witam!
Na początku chciałem przeprosić za chwilową absencje na blogu, oraz wytłumaczyć się iż w 100% nie jest ona spowodowana tylko i wyłącznie przeze mnie:)- niestety mam problemy w domu i chroniczny brak czasu.

Chciałem dziś tylko napisać że ludzie są dziwni. I to bardzo. Za coś co im się podoba, co cenią bardziej niż inne przedmioty są skłonni zapłacić na prawdę olbrzymi kwoty pieniędzy. Weźmy takie diamenty, złoto itp. Jakoś nie mają wielkiego znaczenia gospodarczego jeśli chodzi o przydatność w społeczeństwie. Mają tylko i wyłącznie wartość taką jaką sami ludzie ją wykreują w głowie. Przecież ogólnie jest to kawałek żółtego metalu oraz kamień węgielny. Ot. niby nic a jednak wiele...
To siedzi w naszych głowach, to że jesteśmy skorzy zapłacić za to wiele pieniędzy a np. chleb kosztuje już 4zł. A teraz pomyśl co by Ci było z tych diamentów, złota i Bóg wie jeszcze gdybyś wylądował na bezludnej wyspie? Nie ma na niej nic, tylko piasek, drzewo i Ty sam. Aha jeszcze sztabka złota i jeden mały diament. Czy Ci są one tak potrzebne? Raczej nie. Przydał by się w tej sytuacji ten bochenek chleba, co? I jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki chleb jest warty miliony a złoto i diament grosze. A czemu? Bo nie są już wam tak potrzebne. Najpierw musimy zaspokoić swoje najważniejsze potrzeby, musimy przeżyć. Po co nam ta sztabka złota? Bynajmniej nie zabijemy nią rekina którego później upieczemy. Złoto samo w sobie to tylko metal który ludziom się bardzo podoba i dlatego jest w cenie, z diamentami tak samo. A ceny zbóż, chleba, produktów spożywczych, ziemniaków? W jakiej są? W relatywnie niższej niż owe dwa dobra wspomniane powyżej. Tak to się kręci. Tak się dzieje. Że ludzie jeśli dostają coś łatwo, w dużych ilościach i jest to odnawialne w pewnym stopniu nie szanują tego, nie jest to tyle warte dla nich- a powinno. Ponieważ dzięki temu żyją. Jednak tak nie jest. Czemu dziś tyle kosztuje złoto? Ponieważ cały czas jest ktoś kto da większą kasę za ten metal. Bo zawsze ktoś jest na tyle zachłanny i chce się przypodobać innym że kupi za więcej to złoto- byle je mieć na własność. Wszystko jest w naszych głowach- wartość złota, diamentów, jedzenia- także.

Coś z mojego podwórka:
aukcja allegro



Poznajecie? Tak to moja aukcja. A teraz zobacz za jaką Kasę poszły te klocki. Wychodzi ok 78zł za 1KG. Masakra, dla mnie to przegięcie w biały dzień. Jak można za kawałek plastiku dawać taką kasę? W imię czego? Nie lepiej iść do teatru, na kolację z bliską osobą? albo zafundować cały dzień dziecku w wesołym miasteczku, ZOO lub innych miejscach? Ja wiem że to jest trwalsze i w ogóle. No ale bez przesady za jaką cenę? Powiedzmy że dla dzieci... No to przecież można na innych aukcjach kupić tyle klocków za 200zł. Dziecko się pobawi. Nie trzeba mu kupować oryginalnych- i tak nie pozna. Cobi są warte grosze, a zabawa taka sama. Jak dla mnie jest to ewidentna bańka spekulacyjna. Oczywiście cieszę się z tego że zarabiam na tym, ale do czego to prowadzi? Kawałek plastiku to jest!? tak samo Złoto, diamenty i inne! to tylko przedmioty warte tyle ile kosztuje ich wyprodukowania. Niestety marżę ustalamy już w naszych głowach- my sami.
Na koniec chciałbym poinformować iż ta aukcja jest niesamowita, ta cena jest szalona. Nie wiem czemu ludzie za tak wiele je kupują. Może wiedzą czegoś co ja nie wiem? Może sprzedają po 100zł za 1 Kg gdy kupią ode mnie? Gdzie tego się dowiedzieć do cholery?:) Ja nie wiem, dlatego na razie zostaje przy swoim. Bądź co bądź wydaje mi się że jest to jedyna taka aukcja z tak wysoką ceną. Biło się o nią do końca dwóch użytkowników i nikt nie chciał popuścić. Cenę więc także podbiła zacięta rywalizacja. Ciekaw jestem czy to był tylko wyjątek od reguły...
Pozdrawiam

środa, 11 sierpnia 2010

Klocki + Ciuchy



Dziś zakończyła się aukcja pierwszej tury klocków LEGO. Ogólnie poszły za 212,50zł za 4,3 KG.

Aukcja tutaj:

aukcja LEGO


Daje mi to ok 50zł za 1 KG czyli niby o 10 zł więcej niż zamierzałem sprzedać. Do tego niestety dochodzą koszty związane z wystawieniem aukcji i prowizja od sprzedaży (zdziercy!!!) w sumie ok 11zł po to żeby w ogóle Lego sprzedać. Pozostaje mi zysk na poziomie ok 26,80 na 1 KG klocków. Niestety od tego trzeba by było odjąć jeszcze koszty dojazdu na rewir do roznoszenia ulotek, koszt kleju oraz taśmy klejącej.
Ogólnie nie prowadziłem skrupulatnie kosztów związanych z roznoszeniem ulotek ale na sam klej i taśmę wydałem ok 60zł.
No ale jak na razie liczmy za ten 1KG 26,80:) Dobra cena. Choć bałem się że nie będzie ona aż tak wysoka (allegrowicze czekający do ostatnich sekund aukcji).

Trzeba kuć żelazo póki gorące dlatego wystawiłem kolejną aukcję z klockami. Ten projekt raczej będzie już działał na zasadzie tylko i wyłącznie sprzedaży. Nikt już nie zgłasza się do mnie z nowymi dostawami mimo iż ulotki se roznoszone. Nie wiem co z tym zrobić. Jeśli ktoś ma pomysł to proszę o wykazanie się:)

Nowa aukcja klocków poniżej:

NOWA aukcja LEGO




Ostatnio zauważyłem u siebie problem z brakiem pomysłów na robienie pieniędzy. Nie wiem czemu tak się dzieje bo zawsze pomysły mi wpadały do głowy- gorsze czy lepsze ale zawsze. Teraz mam stagnacje. Nie wiem czemu. Ale na szczęście to SZCZĘŚCIE mnie nie opuszcza i dziś rano ok 8.00 obejrzałem program który opisywał zakupy w secondhandach (ja to pieszczotliwie nazywam w "lumpach"). Mówili o tym co można w nich kupić, za jakie ceny, że są perełki i takie tam pierdoły. Pomyślałem czemu nie? Czemu by nie zrobić z tego jakiegoś użytku? Od razu zadzwoniłem do mojej dziewczyny i opowiedziałem o pomyśle. Miałem kupić bardzo tanio markowe ciuchy w secondhandzie i sprzedać je z jakimś tam zyskiem na allegro. Ogólnie nie wiem jaki z tego może być ten zysk- ale wszystko co będzie wynosiło więcej niż wydałem na ciuchy będzie mnie cieszyło. Moja zasada brzmi: Byle tylko na tym nie stracić!
Tak więc mniej więcej po 15 min byłem już w drodze do swojego pierwszego celu- sklepu z odzieżą na wagę. Dziś wydałem na ciuchy ok 85zł. Kupiłem parę podkoszulek, spodnie, jakieś swetry itp. Ogólnie gdybym chciał się tak ubierać scyzoryk nie otwierał by się w kieszeni na myśl o tym że znowu potrzebuje kolejne spodnie bo tamte popruły któryś raz z kolei.
Tak więc co nieco kupiłem czy tam zainwestowałem. Wszystko zależeć będzie od pierwszej partii. Jeśli na tym zarobie cokolwiek czyt. z wydanej stówy będę miał 140-150zł będzie to mój nowy projekt. Zresztą zobaczymy jak będzie. Może być tak (bardzo prawdopodobne) że wtopie te 85zł i nic z tego nie wyjdzie. Ale za to ciuchy na przyszłość będą??? :D Tak więc zajmę się tym co mi najlepiej wychodzi- handlem, sprzedażą, marketingiem, psychologią i wszystkim co związane jest z zarabianiem kasy.
Pozdrawiam!

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

A może "jakiś" biznes?



Ostatnio chodzi mi po głowie nie tyle projekt co tak naprawdę prawdziwy biznes. Firma która ma ręce i nogi. Która będzie zarejestrowana, opłacana i zarządzana. Nie kolejny projekt. Pierwszy OFICJALNY biznes- firma. Jakie założenia dotyczące tych planów? Musi być tani w realizacji, elastyczny czasowo ponieważ (na stan dzisiejszy) studiuję, musi oczywiście być legalny i dawać dochód nie straty:), dochód powinien być adekwatny do ilości czasu poświęconego pracy, górna granica zarobków powinna być zależna od mojej pracy i fajnie gdyby nie był stresujący.
No ok ale gdzie pomysł na ten biznes? Ja mam problem z tym, przynajmniej na razie. Na dzień dzisiejszy nie mam żadnych pomysłów, co gorsza boje się że długo jeszcze nie przyjdą mi do głowy. Co najwyżej mogę wymyślić parę projektów ale teraz nie o to mi chodzi. Chce coś porządniejszego. Na ratunek w pewien sposób przychodzi mi franczyza. Ale ale... To jest drogie! na dodatek trochę śmierdzi mi to inną formą pracowniczego niewolnictwa która trochę się różni od etatu. No bo niemal wszystko co robisz musi być skonsultowane z centralą. Yhh trochę tak jak S: Samo-zatrudniony, tylko na zasadach firmy franczyzowej. Co powiedzą tak trzeba zrobić... ale można na tym jednak zarobić więcej niż na etacie. No i ok. jak na razie mogę to wszystko akceptować (nie mówię że bez zgrzytu zębów). Chce i to naprawdę jest ważne: żeby zarobki były uzależnione od mojej pracy, od mojego poświecenia a on żeby był zależny od czasu który posiadam. Koszty firmy nie mogą być duże, toteż fajnie by było żeby nie wynajmować lokalu, po prostu nie mieć siedziby.
Poczytałem trochę o ofertach franczyzowych. Wpadło mi w oko kilka. Ale ceny są bardzo różnorodne, tak więc z tego powodu zastanawiam się nad jedną ofertą.
Sieć "Niebieski Słoń". Firma która produkuje i sprzedaje książeczki dla dzieci w których bohaterami są dzieci dla których książeczki są kupione. Cena? ok 3,5 tys zł. Znośnie. Jestem gotów ponieść taką cenę. Myślę że pomysł ma rację bytu choć innowacyjny i wspaniały nie jest. Mocną jego stroną jest fakt że jest tani, ode mnie zależy ile zarabiam (w granicach rozsądku) mogę to robić w elastycznych godzinach.
Tak sobie myślę... Czy nie dało by się tego zrobić bez franczyzy? na własną rękę jak myślicie?


Także myślę o sprzedaży ubezpieczeń i innych produktów ubezpieczeniowych danej firmy z założoną działalnością gospodarczą. Tyle ile sprzedam- tyle moje. Ponownie jak się narobię tyle zarobię, czas jest elastyczny i dużo zależy ode mnie. Kasa na wejście? tyle ile kosztuje założenie i prowadzenie firmy.

Tak czy inaczej to na razie tylko chęci i myślenie. Fajnie by było coś zrobić. Coś gdzie bym mógł studiować i zarabiać- to jest to czego chciałbym najbardziej. A może dało by się połączyć Niebieskiego słonia z ubezpieczeniami? Zrobić firmę multi-usługową? Czy to ma racje bytu? Ciekawe...

PS. Jeśli macie jakieś inne pomysły dotyczące pierwszego biznesu, czy może lepszą ofertę franczyzy i chcecie się podzielić tą informacją to piszcie w komentarzach:)
Pozdrawiam

czwartek, 5 sierpnia 2010

Link do pierwszej aukcji z klockami (Plan B)



Poniżej przedstawiam link do pierwszej aukcji wystawionej na allegro w tym projekcie. Mam nadzieję że cena za jaką wylicytuje allegrowicz klocki będzie naprawdę duża oraz żeby ludzie się zgłaszali poza allegro na kolejne partie klocków:)
Wystawiłem "tylko" 4,3KG klocków ponieważ uważam że osiągnie ona najwyższą cenę.


aukcja allegro


wtorek, 3 sierpnia 2010

Podsumowanie Lipca 2010r


Witam!

Pomyślałem że dziś będzie traktujący o wielu sprawach. Bo jest ich trochę- tak więc nie ma on jednoznacznego tytułu.
Na początku podsumowanie miesiąca pracy nad projektem z klockami. Niestety spostrzegłem (po wielu podróżach po śląsku) że w Sosnowcu, Gliwicach, Chorzowie i innych miastach miejsca na reklamę są płatne- dramat. Bardzo mnie to zniechęciło do dalszego ciągnięcia tego projektu. Ogólnie wydaje dużo kasy na transport. Zaś klocków praktycznie nie ma. A czemu? Wydaje mi się że przyczyną jest właśnie brak reklamy która jest tam płatna. A nie mogę sobie na nią pozwolić choć bym chciał. Z tego powodu spróbuje w Sosnowcu i chyba tylko tam zapłacić za te miejsca na słupach. na jeden dzień- może coś drgnie, choć wątpię. Zdobyłem już aparat fot. więc zrobię kilka fotek oraz stronę aukcji i wystawie pierwszą partię na allegro. Zgodnie z wyliczeniami najwyższe ceny za 1kg osiągają aukcje w których oferuje się ok 3-4kg klocków. Właśnie w takim przedziale będzie moja pierwsza aukcja. Jak z tym będzie- zobaczymy. Nie ukrywam że mam do siebie lekki żal że jednak nie wyszło tak jak miało być. To co uzbierałem to zaledwie kropla z tego co miało być. Z pracą teraz jest trudno- oczywiście taką powyżej 7zł netto za 1h. I nikt na 1 miesiąc raczej mnie nie przyjmie. Pozostaje więc brnąć w planie B który trochę się już wypalił.
Zgodnie z moimi wyliczeniami uzbierałem ich ok. 80KG Szczerze? Strasznie mało choć może się wydawać odwrotnie zgodnie z obliczeniami na czysto mogę z nich zarobić ok 1600zł a to za wysiłek włożony w moją pracę jednak naprawdę jest mało. Dziś miałem jechać po kolejne klocki tym razem miało być ich ok 40kg!!! I to za cenę 8zł za 1 KG! Tak więc wszystko fantastycznie gdyby nie fakt że koleś jak dzwoniłem do niego zaczął się wymigiwać i ściemniać- tak więc cienko widzę tą transakcję.

Nie martwił bym się niczym gdyby nie fakt że nie mam nowych pomysłów na dzień dzisiejszy. Klocki dobre są ale do dorobienia ponieważ strasznie wydłuża się okres ich skupu. Gdyby były nowe pomysły nie zastanawiał bym się co zrobić- tylko zaczął działać. Tylko szkoda że ich nie ma... Do tego dochodzi narzekanie matki która uważa że jestem leniem i nic nie robię przez całe dnie. Bardziej chodzi jej o prace domowe/przydomowe. Mieszkam można powiedzieć na przedmieściach w domu jednorodzinnym z gospodarstwem więc tu zawsze jest coś do roboty. Niby jak mam zawsze po swojej pracy przyjechać i jak gdyby nigdy nic wziąć się tutaj do roboty? Yh... najgorsze jest to narzekanie!

Kolejna sprawa to szkolenie którego pierwsza cześć odbyła się dziś. Część dotycząca zarządzania firmą. Niby nic nowego mi nie powiedzieli czego bym sam nie wiedział lub nie wykombinował. Szkoda tylko że czuć iż te szkolenia są bardziej nastawione na przedsiębiorstwa typowo techniczne w których wytwarzają coś inżynierowie. Nie ma tego ogółu tylko sama technika. Zobaczymy co z tym szkoleniem dalej będzie. Jak na razie nie narzekam. Mam tylko nadzieję że się rozkręci jutro. Później finanse i inne działy. Żebym tylko czegoś się nauczył.

A... na koniec jeszcze większy problem. Oczywiście z kasą. Wczoraj dowiedziałem się że tak czy siak muszę zapłacić zaległe OC ile ono wynosi? Ok 700zł z rocznymi odsetkami. Kurwa pięknie! Dość że mam na karku 500zł warunku na studiach to jeszcze 700zł za OC! ja pierdole... Wiem że mogę mieć do siebie tylko pretensje no ale bez przesady! Co to znaczy? Że miesiąc mojego zapierdalania poszło na te głupoty? to ja dziękuję za takie coś... Nic się nie udaje cholera! A kombinuje jak koń pod górę. Załamka i tyle... tylko że z każdej załamki trzeba kiedyś wyjść nie? I tego się boję czy będę potrafił.

Tak więc jako podsumowanie: nie jest dobrze, wręcz przeciwnie- ale jestem bardziej zrezygnowany niż ogólnie sytuacja się ma. Najbardziej gnębią mnie te wydatki 700+500 i to że plan B okazał się fiaskiem.
Mam do czytelników prośbę: jeśli macie jakieś pomysły które by mi pomogły osiągnąć cel, lub pomysł na jakiś nowy projekt, cokolwiek- to piszcie w komentarzach. Będę bardzo wdzięczny. Bo jak na razie w mojej głowie jest pustka co do nowych projektów i to mnie przeraża.
Pozdrawiam