środa, 30 czerwca 2010

Druga część NOWEGO PLANU



Od jutra nastaje lipiec. A wraz z nim druga część NOWEGO Planu. Postanowiłem zatem mieć dozgonnie "gdzieś" oferty pracy które znalazłem sam lub oferowali mi pracodawcy. Jeśli mam zarobić w pracy po 8h dziennie 1200-1500zł na miesiąc DLA KOGOŚ innego to ja dziękuję. Zarobie podobne pieniądze DLA SIEBIE swoją praca i kreatywnością. Co innego gdybym znalazł ofertę w stylu: np." Praca dla ciebie! Nie ważne jest twoje wykształcenie, gdzie mieszkasz i co robisz. Ważne jest twoje zaangażowanie w pracy oraz pracowitość i sumienność. Nie płacimy stawki godzinowej. Płacimy za to co zrobisz a nie za to ile się wyleżysz. Tak więc wszystko zależy od Ciebie! Jak dużo zrobisz, tak dużo ZAROBISZ!" Niestety podobnej oferty pracy nie znalazłem na te wakacje. A szkoda- mieli by idealnego pracownika!
W myśl sentencji którą już gdzieś słyszałem ale nie wiem gdzie: " Jeśli rynek pracy nie ma dla Ciebie odpowiedniej oferty, to pora byś stworzył ją sobie sam!" Przygotowałem się mentalnie na plan B. Czyli w skrócie praca dla siebie nie dla innych. Oczywiście nie odrzucam żadnych ofert pracy które mnie zainteresują,

jak np ta w której mam być kurierem z obsługą klienta, praca od 16-22 codziennie tylko warunek: trzeba mieć auto i wolne popołudnia. Aha: praca oczywiście na stałe bo przecież nikogo nie wezmą na 3 miechy choćby nikt się nie zgłosił;/ Bardzo poważnie nad ta ofertą się zastanawiam, bardzo mnie ona kusi. tylko skąd ja wytrzasnę auto w parę dni? I co ze szkołą? Dam radę szkołę robić do 16 a później praca? Oczywiście musiał bym mieszkać w akademiku wtedy było by o wiele łatwiej. No cóż nie mogę podjąć decyzji choć bardzo kusi. Ale skutecznie mnie odstrasza problem auta.

Tak więc jeśli wpadnie mi jakaś praca na 3 miechy i będzie ona "dobra" to jak najbardziej z niej skorzystam- cały czas szukam.

Dopóki nic się nie zmieni będzie plan awaryjny. Z jednej strony jest to lepsza opcja od pracy u kogoś a z drugiej o wiele gorsza. Lepsza dlatego że mogę więcej zyskać niż stracić. Więcej zyskać niż w pracy na "niepełnym" etacie. Jeśli wszystko się uda po mojej wybujałej myśli to jest duża szansa na to 10 tys zł. (w samej pracy nigdy tyle nie zarobie przez wakacje). A gorsza może być dlatego że mogę wszystko stracić, a najbardziej to szansę na wypełnienie mojego Planu. Nigdy nic nie wiadomo, wszystko trzeba szczegółowo zaplanować a i tak w praniu wyjdzie parę nieprzewidzianych incydentów- zawsze tak jest z projektami biznesowymi:) tak więc Plan B jest taki w miarę, nie jest pewnym sukcesem na 100% bo dużo rzeczy może pójść nie tak. Ale także nagroda może być o wiele większa niż w normalnej robocie. Tak więc decyduje się na Plan B a zarazem ciągle szukam pracy stałej która będzie mi odpowiadać.

Jak na razie źródła dochodów w wakacje wyglądają tak:
*Podstawa:
- praca w komisjach wyborczych (1 dzień) 135zł
- oddane pieniądze od brata 300zł
- praca przy monitorowaniu natężenia ruchu (2 dni) 300zł
- Konta WBK ok 400zł
- sprzedaż auta ???
*Projekty:
- handel klockami
- pomysł na projekt nr 2 (napiszę później o nim więcej)
- pomysł na projekt nr 3 (napiszę później o nim więcej)
*Opcjonalnie:
- praca na 3 miesiące ???
- prace dorywcze ???

Jeśli chodzi o handel klockami to rozpisałem sobie cały rejon działalności. Gdy go pokazałem mojej dziewczynie złapała się za głowę i powiedziała żebym wreszcie "poważnie" zaczął myśleć o tych klockach a nie marzyć w niebiosach. W skrócie chodziło jej o to że moja ekspansja zabawkowa jest chyba zbyt dalekosiężna jak na moje dwie króciutkie nóżki i rączki:D I przydało by się żebym mocno zweryfikował mój plan. Ale tego nie zrobię. To że za dużo na siebie wziąłem jest ok- przynajmniej wysoko mierzę więc jeśli się nie uda to także przy upadku będę na niewiele niższym stopniu.
Tak ogólnie to rozpisałem sobie rejon na większe lub mniejsze miasta 4 województw. Z czego jeden będzie naprawdę dokładnie przeczepany.
Klocki będą na terenie miast: Śląska, Małopolski, Świętokrzyskiego oraz Dolnośląskiego, z czego ostatnie dwa będą raczej opcjonalnie ponieważ są strasznie daleko od mojego miejsca zamieszkania. Miasta podzieliłem ze względu na wielkość, i planowaną ilość klocków które mogę skupić w danym mieście. Są to dane niedokładne, bo nie da się tego ocenić. Przynajmniej nie teraz. Ogólnie najpierw muszę do danego miasta jechać i rozkleić ulotki (mam już ok 350szt.) co wiąże się z kosztami: klej, dojazdy, taśma klejąca. Jeśli chodzi o ulotki to mam je za darmo:) ale niestety w ograniczonych ilościach, kubełek na klej mam, pędzel mam. Potrzeba także wagę na której będę ważył ilość klocków. Wagę mam pożyczoną:) ale nie wiem do kiedy:) no ale na dzień dzisiejszy jest. Więc nie ma z tym związanych kosztów. Później dojazd do miasta do ludzi którzy oferują te klocki.
Tak więc ponoszone koszty:
- dojazd do roznoszenia ulotek
- dojazd do klocków
- klej
- taśma klejąca

Z tego wszystkiego najwięcej wyjdzie na dojazdy. Ale kleju wychodzi też wielka ilość. Wyczaiłem klej do tapet za 7zł paczka (pół roku temu 5,50zł) który w moim przekonaniu wystarcza na ok 60-80 ulotek. Tak więc nie jest on najlepsza alternatywą dlatego będę szukał innej. Za dużo za klej wychodzi więc będę się starał znaleźć inny tańszy lub wydajniejszy.

Jak na razie odnośnie planu B to wszystko, ale będę jeszcze o wszystkim informował. Wszystko może się zdarzyć więc może być tak że pójdzie "cały misterny plan w piz**" (cytat z Killera).


Odnośnie studiów to już wiem że na wrzesień ("kampania wrześniowa" :) ) zostanie mi parę przedmiotów do zdania. No niestety... Matematyka, mechanika, informatyka, podst. robotyki. Dużo no cóż. Nie pisał bym tego gdyby to nie miało jakiegokolwiek związku z moim Planem. Otóż do tych zaliczeń trzeba się przygotować. A to wymaga czasu. Jeśli chodzi o czas to najwięcej go muszę poświęcić na matematykę i mechanikę. Wydaje mi się że będzie to ok 2 miechy (może nie całe) bitej nauki. Oczywiście nie piszę tu o nauce dzień w dzień po 4h. Ale prawdopodobnie trzeba będzie poświęcić co drugi, trzeci dzień po te 2-3h. Jednak wbrew pozorom to kupa czasu w której mógłbym realizować Nowy Plan a jednak nie będę. Druga sprawa- Warunki na uczelni. Jeden już mam niestety i kosztuje on 500zł. Jeśli Bozia da i przede wszystkim moja główka- to może drugiego nie będzie. Chodzi o to że prawdopodobnie do umówionych 10 tys zł trzeba będzie także kolejny 1 tys zł na warunki. Tak więc poprzeczka znowu się podnosi;/ Ktoś powie że trzeba było się uczyć a nie biadolić teraz. Ja odpowiem: OK. Może i masz rację. Ale jednak próbowałem zdać matematykę i jakoś mi się nie udało. Nie siedziałem z założonymi rękoma. Poza tym niestety w ciągu semestru u nas jest wiele rzeczy które pożerają czas: dojazdy, laborki, sprawka, projekty, ćwiczenia itp itd tak więc nie opieprzam się w ciągu semestru a czas sesji- to już hardcore- to co wymieniłem plus zaliczenia kolokwiów oraz egzaminów. Tak więc może nie dałem z siebie wszystkiego, nie wiem, ale nie mogę powiedzieć że leżałem do góry brzuchem. Pozostawiam tą kwestię do przemyślenia dla każdego indywidualnie i nie chciał bym w komentarzach widzieć tych opinii na ten temat- bo nie o to chodzi:) chyba że dotyczą one owego tysiąca na warunki.

Ps. Miesiąc Czerwiec skończyłem na poziomie 9,056zł. Od tej kwoty zaczynam drugą część Nowego Planu. Więc i od tej kwoty muszę doliczyć owe 10 tys zł i dodatkowo opcjonalnie 1 tys zł.

Pozdrawiam!

wtorek, 29 czerwca 2010

"pakiet zastępczy" organizowanego szkolenia R. Kiyosakiego.



Dziś dostałem "pakiet zastępczy" organizowanego na dzień dziecka szkolenia R. Kiyosakiego. W najbliższym czasie zaznajomię się i opiszę czy to co mi wysłali w ogóle jest warte pieniędzy które zapłaciłem za szkolenie.
Pozdrawiam!

poniedziałek, 28 czerwca 2010



Wreszcie za sprawą sprzedanych butów pękła granica 9 tys zł. Buty poszły za 60zł. Stan moich finansów na dzień dzisiejszy opiewa na 9, 026zł. By zrealizować zamierzony plan do końca czerwca musiał bym jeszcze "dozbierać" prawie 1 tys zł, co wiadomo już się nie uda niestety. Nie mniej postaram się to zrobić i zobaczymy kiedy mi się to uda. Jeśli chodzi o drugą część planu to stoi ona pod znakiem zapytania ale niemniej będę próbował ją w jakimś stopniu (najlepiej całym) zrealizować.
Pozdrawiam

sobota, 26 czerwca 2010

Wartościowe książki???



Witam!
Ostatnio zastanawiałem się nad sensem kupowania i czytania książek o tematyce biznesowej, motywacyjnej itp. Przede wszystkim trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie po co są pisane te książki, jaki jest ich główny cel, oraz to po co My je kupujemy? Książki o tych tematykach są pisane po to by zmotywować ludzi do działania lub pokazać im że to gdzie chcą dojść nie jest tak daleko jak sobie to wyobrażają. Niestety nie wszystkie książki spełniają te oczekiwania i kryteria. Powiem inaczej: jest ich większość. W takim razie jak dobrze wydać te nasze ciężko zarobione 40zł na wartą czytania publikację?
Po 1. -Uznany Autor. Co to znaczy? To znaczy że nie ma być on znany, lubiany i występować w każdym debilnym talk-show do którego zostanie zaproszony. Powinien być już tam gdzie my podążamy by trafnie opisać i dawać nam rady związane z naszą drogą. Powinien już dawno robić to co my zamierzamy dopiero w przyszłości. Powinien mądrze, krótko i na temat pisać bez rozciągliwych pełnych epitetów zdań. Wszystko to co ważne powinno znaleźć się w książce a szczegóły poboczne, które nie są ważne powinny być pominięte ponieważ niepotrzebnie powiększają objętość książki a my niepotrzebnie tracimy czas i siły by czytać niepotrzebne głupoty. Według mnie taki powinien być autor dobrej książki o tematyce biznesowej lub motywacyjnej.
Po 2. -Dobre recenzje znanych w środowisku (i szanowanych) osób i instytucji na temat książki.
Po 3. -Opinie osób które przeczytały książkę (zwykłych czytelników)
Po 4. -Prawdziwy "klucz" książki który naprawdę można zastosować w życiu.
Czyli rady które są zawarte w książce powinny być w mniejszym czy większym stopniu użyteczne w życiu. Po co czytać teorię która nie ma poparcia w praktyce? No po co? Przecież wszystko co czytamy musimy zrobić w życiu żeby do czegoś dojść. Tak więc jeśli rady które są w książkach nie dają się zastosować w życiu są niewiele warte i nie zrobimy z nich użytku.

Niestety w praktyce dość trudno znaleźć książki które spełniają wyżej wymienione oczekiwania. A szkoda bo są one niezbędne- przynajmniej według mojej opinii:)

Teraz trochę o mnie. Czy warto bym kupował książki o podobnej tematyce? Trudne pytanie. Ostatnio po przeczytanych książkach dochodzę do wniosku że warto ALE... tylko i wyłącznie te najlepsze. Zbyt wiele książek które przeczytałem nie zmieniły nic w moim myśleniu, nie dały nowych pomysłów ani nawet "prądu" do jakich kolwiek zmian. Przede wszystkim muszę się zastanowić: czy po przeczytaniu tej książki to ona mnie zmotywowała do pracy, czy także bez niej zrobił bym krok na przód? i jeszcze jedno pytanie: Czego ta książka mnie nauczyła? Dość często zadaje sobie te pytania po przeczytanych książkach. Po co kupować i czytać książkę jeśli sam bym zrobił to co zrobiłem po niej?
Tak więc dokładniej wyszukuję książki które bedę później czytywał. Miejmy nadzieję że to własnie w dużej cześci one motywują do pracy a nie ja sam a książki są po prostu zbędne...

Pozdrawiam

środa, 23 czerwca 2010

4 godzinny tydzień pracy + problemy i wydatki



4 godzinny tydzień pracy

Właśnie przeczytałem książkę "4 godzinny tydzień pracy" T. Ferris'a. Ogólnie rzecz ujmując książka jest napisana bardzo przystępnie dla
ogromnej rzeszy czytelników. Opisuje ona sposób życia "New Rich" czyli Bogatych w Zupełnie Nowy Sposób. W wielu rozdziałach są także przypisane
ćwiczenia które pomogą nam lepiej zrozumieć przesłanie książki. A jakie ono właściwie jest? Ano ogólnie chodzi o to by przy jak
najmniejszym nakładzie pracy wyciągnąć jak najwięcej. Klasyczne 80/20 czyli prawo Pareto. Książka opisuje jak wykorzystać to prawo w życiu,
jak to robią NR (New Rich) i jak żyją dzięki tej zasadzie. Okazuje się że całkiem nieźle. Książka ukazuje jak zlecić nasza zadania innym by oszczędzić nasz
czas i siły na bardziej produktywne czynności, mówi o tym komu, dlaczego i po co. Tak więc przez dużą część książki opisywany jest outsourcing pracy, obowiązków itp
Niby nic nowego a jednak, po raz kolejny spotykam się z tym że pracownicy krajów azjatyckich (głównie Indie) wykonują bardzo dobrze
właśnie takie zadania. W książce zawarte jest para anegdot dotyczących życia, i odpowiedzeniu sobie na kilka istotnych dla każdego człowieka pytań.

Ogólnie rzecz ujmując książka mnie nie powaliła na kolana, niemniej warto ją przeczytać. Na pewno jest kilka rzeczy które wykorzystam w życiu
zaczerpniętych z tej książki. Niestety jak dla mnie trochę za ogólnie i na domiar złego zacząłem się zastanawiać nad sensem
wydawania przeze mnie pieniędzy na tego typu książki które praktycznie nic nie wnoszą do mojego życia (temat na kolejny wpis).
---------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jeśli chodzi o Buty licytowane na aukcji to dziś jest czas do wieczora. Miejmy nadzieję że pójdą za mniej więcej 70zł. Cieszył bym się bardzo ponieważ w ostatnim czasie moje wydatki były ubolewające.
Na początku miesiąca jak zawsze bilety miesięczne, później niestety ubezpieczenie 50zł i to co najgorsze: dentysta. Na zęby wydałem 110zł. A końca w tym miesiącu nie widać bo są jeszcze 2 wizyty. Zresztą zawsze miałem problem z zębami.
Tak więc w tym miesiącu wydałem ok 260zł. Masakra. Do tego jakieś drobne jedzenie na mieście i inne. Razem koło 300zł. Z tego wynika że projekt 10zł jest zagrożony w tym miesiącu. Albo coś się wydarzy albo będzie tylko "plum" i koniec. AaaaAA no tak. Zapomniałem o butach. K**** niestety Ja mam tak że u mnie buty nie trzymają się więcej niż jeden sezon. Nie z powodu takiego że się rozlatują, ale zawsze ściera mi się podeszwa i robią się dziury w niej- w takim obrocie sprawy buty trzeba wyrzucić. Kupiłem nowe (2 dni na allegro analizując ceny, przesyłkę itp) i wypatrzyłem dobre buty z Adidasa za 120zł wraz z przesyłką. Wziąłem je nie tylko z powodu ceny, lecz także dlatego że mają bardzo grubą podeszwę która (MAM NADZIEJĘ) będzie trwalsza i odporniejsza na ścieranie. No to jak widać w tym miesiącu pojechała kasa i to nieźle.

Lichym dopełnieniem wszystkiego jest fakt że w ciągu ostatnich dni odwiedziłem 6 firm pośredniczących pracy w których nie ma w ogóle pracy! Oczywiście jest jedna propozycja (masakra tylko jedna!) w ubojni za 1400zł brutto. I jak tu się nie załamać. Tak więc szukam dalej choć ochota coraz mniejsza a wakacje tuż tuż.
Do tego ponownie nie zaliczyłem kolokwium zaliczeniowego. Jestem na siebie zły i w sumie bezsilny. Płakać mi się chce jak pomyśle że nie zdam przez tak łatwy przedmiot. Zaczynam się zastanawiać czy w ogóle studiowanie jest dla mnie i czy nie jestem zbyt ekhm. głupi na studia. Może dać sobie z nimi spokój jeśli mam takie problemy i iść do normalnej roboty za 1400zł brutto? mam mętlik w głowie. Nie wiem co robić zważywszy na to że z każdej strony dostaje ostatnio cios w żebra. No bo jak mam się czuć dobrze gdy każdy zalicza a ja nie? Czuję się okropnie, czuje się debilem i idiotą który marzył tylko o studiach by kiedyś nie pracować właśnie w takiej ubojni świń za 1400zł na miesiąc. Teraz mam w ogóle wątpliwości odnośnie tego że mogłem mieć jakieś lepsze plany związane ze sobą jak chodzi o wykształcenie, pracę, życie i kulturę. Wszystko opiera się o siebie, wszystko się łączy ze sobą i nawet jedno z tych czynników: inteligencja, wykształcenie, wiedza, kultura, dobra praca, zarobki itp będzie szwankować to reszta także kiedyś zacznie gnić. U mnie już zaczyna brać rdza pewne aspekty życia. Niestety, a do tego jestem zagubiony troszkę w tym wszystkim. Czyżbym za dużo wziął sobie na głowę? Raczej nie... Nie wiem gdzie zrobiłem błąd. Ale muszę go na czas znaleźć i uporać się z nim.

A co jak nie przejdę studiów? Co dalej? Jak będzie wyglądała moja przyszłość? Gdzie do pracy? Gdzie mieszkać? Jak walczyć o niezależność finansową? Dużo tych pytań.

Na dodatek znalazłem ofertę pracy po południu jako kurier Od 16-22. Ale oczywiście praca jest na stałe nie tylko na wakacje. 6h dziennie za 2200zł na rękę i nie napracuję się bardzo. Do tego jest po południu.I co? mam wybierać między praca a studiami? A może uda mi się pogodzić jedno i drugie? Gdy np zamieszkam w akademiku w Gliwicach lub wynajmę gdzieś pokój? Nie wiem co z tym robić, choć ta oferta kusi mnie jak cholera. Jak chcecie i możecie- to doradźcie coś, każda podpowiedź jest lepsza od niewiedzy.

PS. Jak dziś się skończy aukcja z butami to dodam tą kasę do projektu 10zł. Choć i tak będzie jej za mało, to jednak trochę załatam tą dziurę budżetową.
Pozdrawiam

poniedziałek, 21 czerwca 2010

4 lipca (na szczęście) jest dogrywka w wyborach na prezydenta RP 2010r. Na szczęście ponieważ wpadnie kolejne 135zł, choć nie powiem- bo nieźle wczoraj mi to dało w dupę. Sama obsługa wyborców- ok. Samo liczenie- ok. Ale czekanie 4h siedzenie na tyłku po to żeby usłyszeć że wreszcie mogę iść do domu (o 01.00 w nocy) to mnie lekko zniszczyło. Żeby chociaż coś do roboty było, a tu nic. No ale przeżyłem i liczę na powtórkę 4 lipca.

Odnośnie roboty na wakacje to... masakra. Oczywiście praca jest i to dużo, oczywiście też dość dobrze płatna ale nie na okres 2-3 miesięcy ale na stałe. No kurcze czemu nie chcą mnie przyjąć jak i tak nie mają nikogo? Popracuje te 2 miechy i mają czas na szukanie właściwej osoby na stałe. Ale oczywiście nic z tego. Wykonałem 4 telefony i w każdym słyszałem to samo- niestety. Jak tak dalej pójdzie to 2 część planu jest naprawdę postawiona pod znakiem zapytania. Do tego dobijają mnie problemy na uczelni, a konkretnie zaliczenia. Nie wyrabiam się, jestem wypalony jeśli chodzi o naukę. straszna galopka jeśli chodzi o POL SL. Nie wiem czy wszędzie tak jest ale ja nie mogę się codziennie uczyć na inne kolokwium po 4-5h;/ Przerasta mnie to. Do tego są terminy których ruszyć się zbytnio nie da. YH...

PS. Sorry że się trochę wyżaliłem, ale po prostu piszę jak jest. Nie mam zamiaru ściemniać i pisać że wszystko jest słodko i pierdząco :) Ale mam nadzieje że za niedługo to się zmieni.

sobota, 19 czerwca 2010

Zamierzenie celów



Witam!
Dziś o zamierzeniu sobie celów. Jeśli chodzi o mnie to ja robię to tak:
Jeśli mam do osiągnięcia dany cel powiedzmy zrobienia 10 tys zł w miesiąc, to deklaruje się że osiągnę pułap 15 tys zł. Dlaczego? Ano dlatego że próbuje wmówić sobie że te 10 tys to jest strasznie mało, mało na moje ambicje- dlatego biorę się za 15 tys zł. Co mi daje takie pozytywne oszukiwanie samego siebie? Jeśli teraz moim głównym celem jest 15 tys to robię wszystko by je zdobyć. Gdyby było to tylko 10 tys to także bym to robił ale zauważ że jest to znacznie mniejsza kwota. Jeśli zadeklarowałem tą wyższą to nawet jak się nie uda jej osiągnąć spadam z wyższego szczebla, a co za tym idzie ląduję także na wyższym. W tym przypadku gdy zadeklarowałem 15 tys i nie uda się ich zdobyć to mogę mieć np 10 tys zł, przy kwocie która zadeklarowałem sobie na początku (dycha) to może być tylko np. 5 tys zł. Mam nadzieje że zrozumiale piszę:) Mózg podświadomie chce osiągnąć cel więc najlepiej jak największy sobie go deklarować. Oczywiście z umiarem i zdrowym rozsądkiem, bo nikt nie zarobi np 500 tys zł w miesiąc tylko po to by osiągnąć np 300 tys zł:)
Dlatego zawsze lepiej poprzeczkę ustawiać WYŻEJ. Jeśli spadniemy- mamy zawsze więcej niż gdybyśmy skakali na niższym pułapie.

Dobrze mieć także nagrodę dla siebie. Ale nie taką która nawet nas nie zainteresuje ani nie wpłynie na nasz stan walki. Musi być ona motywacją w działaniu. Nie główną rzecz jasna ale jedną z głównych:) Wtedy mamy parę motywatorów do działania. Nagrodę i osiągnięty cel.
Ja za pierwsze 10 tys zł pójdę sobie do jakiejś knajpy na super jedzenie. Przede wszystkim musi być dobra sałatka ( MmMMmMMm) z dobrym winem i nastrojem. Może dla kogoś to nic i nie jest to dobra motywacja. W mojej sytuacji mam nadzieje że się sprawdza. Myślałem także o wyjeździe do Hiszpanii na gonitwy byków. Ale raczej w tym roku to nie wypali. Tak więc na plan do końca wakacji mogę sobie zadeklarować nagrodę w postaci zdobycia najwyższego szczytu Tatr- Gerlachu.
Dla każdego coś innego. Ważne żeby nagroda motywowała do pracy.

Pozdrawiam

piątek, 18 czerwca 2010

Praca w komisjach wyborczych



Witam!

Jeśli chodzi o pracę w komisjach wyborczych to wiem już wszystko i wszystko jest już pewne. Praca w tą niedzielę od godz. 12.30 do??? Hm... to podobno zależy. Niby do ok 21-22.00 Za ten miło spędzony dzień dostanę na rękę 135zł. Miało być więcej- ale cóż, nie narzekam:) Powiedzmy że praca będzie wynosić 10h- wychodzi 13,5 zł na godzinę netto. Niestety cały dzień z dupy a w pon ważne zaliczenie kolosa z robotyki. Eh...

PS. Teraz wiem jak demotywujące do dalszych działań jest nauka w piątkowy wieczór. Jesteś zmęczony całym tyg nauki (codziennie kolos) a tu na dokładkę w piątek zamiast wyjść z kumplami czy z dziewczyną do kina- musisz zapieprzać już na poniedziałek. ;] Masakra.

Tak więc kolejne 135zł dopisane po prawej stronie bloga.

Już szukam pracy na wakacje. Dokładnie na cały lipiec, sierpień i 2 pierwsze tyg września. Szukam, szukam i nic. Nie wiem czemu- w tamtym roku było łatwiej. Zobaczymy jak będzie. Może ktoś ma dla mnie jakąś propozycję?:)
Ogólny plan na wakacje to praca "etatowa" po 8h dziennie za ok 2 tys zł (fajnie by było) + dorabianie: 1000zł? + klocki 500zł?= z grubsza 3500zł. Niby do zrobienia a jednak to trudne. W sumie to i tak by dało 7 tys zł. Gdzie reszta? Gdzie 3 tys zł do planowanej dychy???
Niestety sesja i nie mam czasu podrapać się po tyłku. Jednak po tym czasie intensywnej nauki trzeba na prawdę ruszyć dupę. Do roboty.

Pozdrawiam

środa, 16 czerwca 2010



Wystawiłem kolejną aukcję na allegro.pl z butami PUMA Dash II. Mam nadzieje że teraz znajdzie się nabywca na te buty ponieważ już drugi raz je wystawiam. Wcześniej nie było zainteresowanego. A szkoda. Miejmy nadzieje że teraz się taki znajdzie:)

Link do aukcji:
buty PUMA



Cena jaka mnie interesuje to powyżej 50zł:) Tak więc bardzo niska! Jesteś chętny?
Pozdrawiam

niedziela, 13 czerwca 2010

Zakończone są pierwsze dwie aukcje nowego planu. W sumie liczyłem na cenę ok 300zł ale tak jak jest -też może być:) razem jest ok. 230zł. Kwota pójdzie na konto mocno oszczędzające:) tak więc kolejna kasa do końca czerwca!!!:D

Teoria "drugiej furtki bezpieczeństwa"



Nie wiem czy ktoś to stosuje, nie wiem w jakich aspektach życia. Ale wiem że ja to robię i można tą teorię zastosować w każdej dziedzinie życia. Dzięki niej będzie nam łatwiej.
Otóż jeśli chodzi o sprawy finansowe, pozyskiwania pieniędzy na życie, pracę itp druga furtka bezpieczeństwa dla mnie jest bardzo ważna. Polega ona na tym iż cokolwiek robisz- gdy coś pójdzie nie po twojej myśli trzeba mieć gdzie uciec by nie zostać dosłownie bez niczego. Co to oznacza w praktyce? Ano np. Ja poszedłem na trudne i wymagające studia które mam nadzieję (w sumie jest duże prawdopodobieństwo) dostanę pewną pracę oraz dość dobry zarobek. Niestety nie ma czegoś takiego jak pewna praca- ale z powodzeniem można pomóc sobie tak by była jak najwyższa możliwość znalezienia takowej. Mimo iż nie jestem w 100% pewien czy chciałbym to robić do końca życia uczę się i brnę w to ponieważ jest to część mojego planu. Prawdopodobnie Finansowego Planu Wolności.
Tak więc zawód jaki zdobędę jest moją furtką bezpieczeństwa na wypadek gdyby firma którą chce założyć w przyszłości nie wypaliła. Zawsze mogę wrócić do wyuczonego zawodu- a nie do wykładania towaru w hipermarkecie za 5zł/1h. Co jest także moja drugą furtką bezpieczeństwa? Planuje zrobić sobie jakiś kurs uprawniający do wykonywania określonego zawodu: np księgowy, operator koparki, egzaminator prawa jazdy kat. "B"

Drugą furtką bezpieczeństwa są oszczędności. Podzielone odpowiednio. Powinna to być określona kwota oszczędności na: życie, na inwestycje, na nieprzewidziane wydatki.

Trzecia furtka to przede wszystkim ubezpieczenie. Zarówno nas, jak i domu/mieszkania, auta itp... ( temat na osobny wpis) Doskonale to widać teraz w czasie licznych powodzi gdy ludzie w większości mówią że nie są w ogóle ubezpieczeni. jak dla mnie to jest błąd.

kolejna furtka: wiedza. Umiejąc biegle mówić w 3-4 językach zawsze znajdzie się jakiś zajęcie zarobkowe. Cokolwiek co może dać nam pieniądze, choćby dodatkowe. Także liczne kursy, szkolenia itp. Wszystko co może się nam przydać.

Tak więc sieć furtek bezpieczeństwa może być bardzo rozległa. Każdy określa jej wielkość wobec siebie. Najważniejszą jej rolą jest to by przy złamaniu nogi na drodze- szybko wstać z ziemi, wziąć kule pod pachy i iść dalej nie zaczynając od początku (od najniższego pułapu).
Nie wiem ile ja ich będę miał. Mam nadzieje że odpowiednią ilość, i mam nadzieje że nigdy się nie przydadzą:) choć jeśli będą dobrze funkcjonowały i tak nie będzie źle- bo o to tu chodzi.

Pozdrawiam

"BZ WBK upolował 144 tys. klientów"



Zainteresował mnie artykuł zamieszczony na www.interia.pl w którym opisywana jest liczba "upolowanych" klientów na konta w WBK.
Z artykułu wynika iż jest to niewątpliwy sukces banku, ponieważ w tym roku od marca do maja zostało założone 144 tys kont osobistych. Podobno jest to dwukrotny wzrost w stosunku do poprzedniego roku, oraz 70% osób które teraz założyło konta posiada wpływy miesięczne w wys. 1000zł.
Link do artykułu poniżej:
biznes.interia.pl


To ja się teraz pytam ile z tego wszystkiego jest osób takich jak ja? Czyli tych którzy założyli konta dla zysku? Mnie się wydaje że dość sporo. te 70% osób które mają wpływy 1000 zł miesięcznie nie jest tylko i wyłącznie kontami osobistymi które są po to by być. Przecież ja też muszę mieć takie wpływy- i rzecz jasna inni podobni do mnie- także.
Na pewno za 3-4 miesiące dowiemy się ile jest tak naprawdę prawdziwych kont osobistych, a co za tym idzie czy WBK naprawdę osiągnęło taki spektakularny sukces. Gorzej będzie gdy wyjdzie na to że z tej dodatkowej połowy wyjdzie tak naprawdę ok 30-40% więcej kont.
Oczywiście nie wydaje mi się żeby wtedy na interi.pl czy gdziekolwiek indziej napisano kolejne już prawdziwe statystyki założonych kont w WBK.

Natomiast dla mnie najważniejsze jest to że na WBK zarobię:)

sobota, 12 czerwca 2010

Zmiana strony graficznej bloga. Jak wam się podoba? Myślę iż nieźle wyszło. Co prawda nie ma już zielonych barw które odznaczały mojego bloga- ale ten który jest również dobrze się komponuje. Piszcie w komentarzach jak wam się podoba teraz, czy jest lepiej niż wcześniej a co najważniejsze co byście zmienili.
Pozdrawiam

piątek, 11 czerwca 2010

Część nowego planu rozpoczęta


Witam!
Dzisiaj chciałem zamieścić odnośniki do moich dwóch aukcji na allegro. Są one częścią planu który ma być zrealizowany do końca tego miesiąca (jest już 11.06 sic!) czyli zebrać 10 tys zł.
Jak na razie wystawiłem niepotrzebne rzeczy na sprzedaż. Może ktoś kupi i w ten sposób przybliżę się chociaż o te parę kroków do celu. Na aukcjach wystawione są suplementy jeszcze z okresu gdy masakrycznie ćwiczyłem na siłowni i biegałem. Niestety różne czynniki spowodowały że jednak nie robię tego do dzisiaj. Będę szczery- głównie lenistwo i uczelnia(ale to temat na inny wpis).
Na drugiej aukcji wystawione są cztery uszkodzone telefony komórkowe.

Zapraszam zainteresowanych licytacją (i nie tylko):

aukcja: Suplementy
aukcja: Telefony


Także w związku z wyzwaniem 10 tys zł podjąłem się wreszcie ruszenia tyłka, więc auto jest już wzięte że tak powiem w obroty. Nie wiem ile to zajmie, ale muszę go sprzedać wreszcie- i to przed końcem czerwca! jeśli wystawie aukcje na moto.allegro.pl także dodam tu link:)

Tak więc jak pisałem we wcześniejszym wpisie o technicznej stronie mojego nowego planu realizuje już sprzedaż supli i telefonów. Także cały czas ciągnę projekt 10zł oraz konto mocno oszczędzające.
Następnymi krokami będą: poskładanie i sprzedaż auta, sprzedaż przeczytanych książek, praca dorywcza- a wszystko to musi zmieścić się do końca czerwca. Powodzenia...

niedziela, 6 czerwca 2010

Zakupy kontrolowane



Lubię obserwować ludzi, a dokładniej ich zachowania w odpowiednich sytuacjach. Ostatnio chciałem zobaczyć czemu ludzie tak dużo kupują niepotrzebnych artykułów w hipermarketach. Ich zakupy są nieprzemyślane i kupują tzw. "oczami". Co to znaczy kupować "oczami"? to znaczy że oczy chcą mimo tego że nie potrzebujemy tego. Niestety czego oczy nie widzą tego sercu nie żal tak więc także dlatego kupujemy dużo niepotrzebnych rzeczy. Nie wiem czemu ale ludzie gdy chcą sobie zrekompensować np. tydzień ciężkiej pracy na "pocieszenie" kupują wiele głupot. A to wydają na niepotrzebną nową golarkę, a to kupują lepszy telefon albo łakocie, piwo itp. Chodzi mi o to że rekompensujemy sobie trud życia i pracy kupowaniem. To pozwala nam choć na chwile zapomnieć o pracy lub uświadomić nam że pracujemy by kupić te wszystkie "wartościowe" rzeczy. Oczywiście rzecz ma się nie tylko do kupna drobnych artykułów. Ludzie kupują lepsze samochody, ubierają się w drogie ubrania, kupują domy i żyją ponad stan tylko po to by pokazać że są albo bogatsi od innych albo dla dowartościowania samego siebie. W gruncie rzeczy taka mentalność właśnie doprowadza do finansowej ruiny. No bo jak taka osoba może jeździć fiatem Uno? mieć stary model nokii, i ubierać się w sklepach z odzieżą dla "plebsu"??? Nie ma problemu do czasu gdy na to wszystko są pieniądze... gorzej jeśli ich brak a zachcianki są wielkie takich osób. Wtedy zaczynają się problemy pożyczek, kredytów i innych.

Wróćmy do tych zakupów w hipermarketach. Ustaliliśmy że dużo produktów znajdujących się w naszym koszyku jest niepotrzebnych, a są one wynikiem naszego impulsu do kupowania. Niestety tak jest że kupujemy pod wpływem impulsu. A to coś ma ładne opakowanie, a to po prostu chcemy to, a to by się przydało i tak dalej. Nic bardziej mylnego. Wydaje mi się że spokojnie połowa produktów w koszykach po prostu nie jest potrzebna, wręcz zbędna.

Co zrobić by się od tego wszystkiego uchronić?
Ja chodzę na zakupy z listą. Ale taką na której widnieją rzeczy naprawdę potrzebne. Dzięki temu wiem co jest na prawdę ważne do kupienia, a czego w ogóle nie potrzebuję. Tego co nie ma na liście- to po prostu chłam którego nie chcę i nie interesuje mnie. Ponad to jeśli mam do wyboru dany produkt sprawdzam jego ceny. Często zdarza się że w hipermarkecie jest wiele odmian tego samego produktu rożnych firm. Ceny także są równe. Jeśli jakość tego samego produktu jest bardzo zbliżona do siebie nie ma sensu kupować najdroższej opcji. Tylko jednej z najtańszych.
Tak więc dzięki liście nie kupuje głupot.

Ale nie zawsze lista uchroni nas gdy zobaczymy naprawdę coś fajnego i co w tedy? Ano najlepiej jak damy sobie 1-2min na to by przemyśleć czy jest to nam naprawdę potrzebne. Nie kupujmy pod wpływem impulsu, a ten czas skutecznie nas od tego uchroni. Jeśli uznamy w ciągu tych 1-2 min że na prawdę potrzebujemy tego produktu- kupmy go. Jeśli nie- wiemy już co mamy robić.

Mam nadzieje że komuś te rady się przydadzą. U mnie to skutkuje i nie kupuje "oczami". Nie mam takiego problemu.
Pozdrawiam

sobota, 5 czerwca 2010

Zauważyłem że inni blogerzy co miesiąc sporządzają tzw. Podsumowanie miesiąca. Ja postanowiłem nie pisać czegoś takiego. Z jakiego powodu? Ponieważ wszystko co robię, każdy mój finansowy ruch opisuję na blogu wiec wszystko jest na bieżąco, co ważniejsze aktualny stan finansowy jest aktualizowany codziennie i widnieje po prawej stronie bloga. Tak wiec uważam że przynajmniej teraz nie ma sensu pisać podsumowania każdego miesiąca.

Wykonywanie zadań wydłuża się, wypełniając cały czas pracy



Czyli Prawo Parkinsona.

W aspekcie finansowym prawo Parkinsona wyjaśnia, dlaczego większość ludzi przechodzi na emeryturę, prawie niczego się nie dorabiając. Prawo to mówi, że ludzie bez względu na to, ile zarabiają, mają skłonność do wydawania wszystkiego, a nawet więcej niż zarabiają. Błędne koło prawda? Im mamy więcej pieniędzy tym więcej wydajemy. To takie proste...

W uzyskaniu wolności finansowej chodzi głównie o to by działać dokładnie odwrotnie niż głosi PP. Większość ludzi na świecie niestety wpada w pułapkę PP. Robi dokładnie to samo co opisuje to prawo- my wiemy że jednak to jest złe i nie prowadzi do wolności finansowej. Nasza niezależność finansowa będzie wtedy realna do uzyskania gdy notorycznie będziemy łamać to prawo. Wreszcie jakiś przepis prawny który możemy łamać bez negatywnych konsekwencji!!! WSPANIALE :)

By tego dokonać sprawa na ogól wydaje się prosta. To ile zarobisz musi być większe od tego ile wydasz. A różnica z tej kalkulacji powinna być albo oszczędzana, albo inwestowana. oto prosta droga do bogactwa i niezależności finansowej. Nie znam żadnego milionera, ani nie słyszałem o żadnym który byłby taki bogaty stosując w życiu prawo Parkinsona a nie łamiąc go.

Jak zatem porządnie zabrać się za łamanie tego prawa?:

1. Określ ile miesięcznie zarabiasz i wydajesz.
Wydaje Ci się że mało zarabiasz? Pomyśl lepiej o tym że może za dużo wydajesz. Zauważ że jeśli dostałeś jakiś pieniężny dodatek np na święta w wys 100zł to jak je rozdysponowałeś? Wydaje mi się że nie na to co pisze w poniższych punktach- a to jest błąd.

2. Zaplanuj "bufor bezpieczeństwa"
Ustal kwotę dzięki której możesz pokryć nieprzewidziane wydatki, jakieś zdarzenia losowe itp. Ale pamiętaj! Muszą to być naprawdę konieczne wydatki (nie wlicza się w to np zmiana starego telewizora na plazmę). Zazwyczaj bufor powinien wynosić 6 X miesięczna kwota wydatków.

3. Dokształcaj się w dziedzinie inwestycji i oszczędzania
By zaoszczędzone pieniądze dobrze rozdysponować i pomnożyć je trzeba najpierw mieć wiedzę na ten temat. W przeciwnym razie jest prawie pewne że stracisz swoje oszczędności. Także ucz się i zdobywaj wiedzę, a później wykorzystuj ją w prawdziwych transakcjach.

4. Przeznacz część środków na inwestycje
Już wiesz jak inwestować i masz pieniądze by to robić. Czas by wszystko wcielić w życie. Ten punkt jest bardzo trudny do realizacji- ale jest on krokiem milowym do Twojej finansowej wolności.

Po przejściu przez wszystkie 4 punkty wymienione powyżej- możesz czuć się jako zwycięzca Prawa Parkinsona.
Pozdrawiam!

Gdzie najlepiej robić biznes?



Witam!

Przypomniałem sobie o rankingu który ostatnio słyszałem gdzieś w telewizji odnośnie kraju w którym robi się najłatwiej biznes. Znalazłem stronę która publikuje ten ranking, zapewne już domyślacie się gdzie jest Polska...

ranking


W rankingu który jest sporządzany co roku PL wypada bardzo słabo. Pokusiłem się o ten wpis i znalezienie tej strony ponieważ chciałem się dowiedzieć w czym tak bardzo kulejemy, i czy to się zmienia z biegiem lat(na lepsze lub gorsze).
Z rankingu wynika że jesteśmy na 72 miejscu na 183. Wydawało by się że nie jest to zły wynik zważywszy na to że jesteśmy w pierwszej połowie rankingu. Problem niestety zaczyna się gdy spojrzymy kto jest przed nami:
Tajlandia (12), Bahrajn (20), Kolumbia (37), Rumunia (55), Mongolia (60), Kazachstan (63), Nambia (66).
W ogólnym odczuciu Polaków są to kraje o niższej stopie życiowej społeczeństwa i oczywiście mniej rozwinięte niż Polska. A jednak prowadzenie biznesu jest tam łatwiejsze i przyjemniejsze niż w PL.
Pierwsza 5 rankingu:
- Singapur
- Nowa Zelandia
- Hong Kong
- USA
- W. Brytania

Z czego trzy pierwsze państwa od paru lat nieustannie przodują w rankingu.

No dobra nie jest super z nami ale także nie jest źle. Z czym jest zatem tak niedobrze że skutkuje to tak niskim miejscem?
Najgorzej w Polsce jest ze startem w Biznesie, płaceniem podatków oraz radzeniem sobie z pozwoleniami. Najlepiej oczywiście z braniem kredytu.

Można się oczywiście pocieszyć tym że takie kraje jak: Włochy, Grecja, Chorwacja i Rosja są w rankingu daleko za nami. Niestety jest to marne pocieszenie.

Miejmy tylko nadzieje że sytuacja w Polsce z podatkami i rozpoczęciem biznesu będzie się sukcesywnie poprawiała. Na szczęście Polacy to przedsiębiorczy naród więc i tak damy sobie radę, co nie zmienia faktu że jeszcze dużo pracy przed nami.
Ranking doskonale pokazuje gdzie tkwi problem: w zbyt dużych podatkach oraz w papierkowej robocie która trzeba odwalić na początku, a... o przepisach nie wspomnę.

Orientuje się ktoś w kwestii tego by zarejestrować firmę w Anglii która będzie świadczyła usługi tylko w PL? Chodzi mi o to by tam płacić podatki, papiery, 3 pierwsze miesiące wolne od rejestracji działalności i wiele innych udogodnień. Dało by się coś takiego zrobić?

Pozdrawiam!

wtorek, 1 czerwca 2010

Szkolenie "Jak inwestować w kryzycie" :(


Na początku chciałem napisać iż nie jestem zbytnio zadowolony ze szkolenia przez platformę vidnet. Przede wszystkim całe szkolenie trwa ok 3 godzin z czego transmitowane było tylko pierwsze 80 min. Masakra. Przez te pierwsze 80 min nie dowiedziałem się wiele nowego. Ta część na moje nieszczęście była poświęcona promowaniu produktów cashflow oraz samej organizacji klubów założonych w PL. TZN że głównie nic prócz reklamy nie miało miejsca. A szkoda. Trochę poczułem się oszukany przez te 80 min. Zapłaciłem, więc miałem nadziej wysłuchania całego szkolenia a niestety nie było mi to dane. Mimo to jednak coś tam udało mi się nabazgrać na kartce oraz zapamiętać z tego co widziałem.
A oto szczępki informacji które pozyskałem z fragmentu szkolenia:
(dotycząca biznesu)

- Nie da się uczyć gdy nie popełnia się błędów
- Ludzie boją się popełniać błędy: dlatego tracą najwięcej

Te dwa problemy jak powiedział Kiyosaki są głównym powodem ogólnego niepowodzenia w życiu wielu ludzi. Problem polega na tym iż życie które nas otacza przyzwyczaiło nas do NIE popełniania błędów, są one surowo karcone w szkole i często przez rodzinę i znajomych. W biznesie bez błędów nei ma postępu tak wiec jest to zupełnie odwrotna sytuacja do tego w czym przywykliśmy żyć.

- Składowe sukcesu:
Aktywne Uczenie się- słuchanie- ROBIENIE

Kiyosaki mówił o ty że nie wystarczy uczyć się słuchać i myśleć o biznesie- trzeba przede wszystkim zacząć działać i robić ten biznes. Trzeba realizować swoje zamierzenia i dopiero w ten sposób efektywnie uczymy się, popełniamy błędy a w wyniku tego- rozwijamy się i idziemy na przód.

- Informacje
Podobno poprzez czytanie człowiek przyswaja tylko 10% wiadomości, zaś przez wykład także tylko 20% natomiast pzez dyskusję i aktywne uczestnictwo w niej 50% informacji.

- Jaki jest Twój najgorszy życiowy błąd finansowy?
Kiyosaki zadał właśnie takie pytanie. Mieliśmy się zastanowić jaki to był błąd, czemu go popełniliśmy, czego się nauczyliśmy poprzez popełnienie tego błędu i co zrobić by się już więcej nie powtórzył.
Niewątpliwie moim największym błędem finansowy było kupno niezbyt dobrej kondycji używanego auta. Wiem już jak się od tego ustrzec i co zrobić by tego błędu nie powtórzyć. Co nie zmienia faktu że stracę na nim ok 1500zł:( (jeszcze go nie sprzedałem)

- Nie wolno bać się przyznać do popełnionego błędu

- Jest błąd ---> powinna być nauka

- Przede wszystkim KONTROLUJ SWÓJ BIZNES

W tym punkcie według mnie nie chodzi tylko i wyłącznie o biznes w sensie działalności gospodarczej. Trzeba dbać o każdy aspekt życia związany z nami, nie tylko w sensie finansowy, ale także osobistym, uczuciowym itp. Tylko dobra kontrola i monitoring daje dobry obraz tego co się dzieje.

- Koryguj swoje błędy
- Uczmy się popełniać błędy, one prowadzą do sukcesu.

- By być prawdziwym przedsiębiorcą niezależnie od wyniku finansowego: trzeba wiedzieć że chce się to robić do końca swoich dni, oraz samo udoskonalanie się.

- Nie popełniaj błędów innych
- Ucz się od ludzi którzy robią to co ty chcesz robić w przyszłości

- Elementy systemu biznesowego:
Produkt- Przepisy- systemy- komunikacja- przepływ pieniężny- zespół- przywództwo- misja biznesu

- RÓB BŁĘDY, BĄDŹ SZCZERY WOBEC SIEBIE I UCZ SIĘ NA NICH

- To że zarabiasz pieniądze nie znaczy że są one twoim aktywem.

Niestety nie do końca zrozumiałem tego ostatniego punktu. Kiyosaki miał go wytłumaczyć w dalszej części szkolenia ale niestety nie doczekałem się z wiadomych przyczyn:( Mogę tylko napisać że raczej chodziło mu o to iż dochód z kwadrantów P i S nie jest aktywem w pełni tego słowa znaczeniu. Nie są dochodem pasywnym więc nie są do końca aktywami jakie ma na myśli Kiyosaki.

W sumie to chyba wszystko co zdążyłem usłyszeć i zobaczyć ze szkolenia. Niestety po 80 min odcięli mnie choć nadal nie wiem czemu. Tak bywa niestety. Choć zawsze coś wyniosłem z tego co widziałem- byle do przodu!
Poniżej dołączam także oryginał kartki na której notowałem wszystko co jest zamieszczone w poście. Notatki były robione na prędce wiec nie są super wyraźna a także mój styl pisma pozostawia wiele do życzenia. Kartka przeszła jednak parę niemiłych przygód.



PS: Dostałem maila w którym przepraszają za niepełne szkolenie oraz na zadość uczynienie wyślą mi 2 książki oraz płytę dvd. książka: "Dlaczego chcemy, żebyś był bogaty" cena:79zł oraz płyta: "Rozmowy o dobrym biznesie" cena:45zł.
Tak więc patrząc z finansowego punktu widzenia- nawet zarobiłem na tym że szkolenie było niepełne... Choć osobiście wolał bym inny obrót sprawy.
Pozdrawiam!